Koszmar Santiego Cazorli trwa. Hiszpan wróci do gry?

0

Ponad rok bez gry, osiem operacji, infekcja, której konsekwencją mogła być utrata prawej stopy – poznajcie historię Santiego Cazorli, który wciąż wierzy, że wróci do gry w piłkę nożną.

Santi Cazorla po raz ostatni na boisku pojawił się 19 października 2016 roku, przez co można o nim mówić jako o zapomnianym zawodniku. Zmieniło się to w piątek, kiedy to jego stopa znalazła się na okładce dziennika “Marca”. To właśnie wcześniej wspomniana stopa jest głównym powodem problemów zawodnika.

Cazorlę trudno nazwać pechowcem, to jest mega pechowiec. W ostatnim czasie jego życie głownie ograniczało się do szpitalnych korytarzy – trudno się dziwić, skoro w ciągu roku musiał przejść osiem operacji. Lekarze niekoniecznie dawali mu szansę na powrót do gry, jedni nawet twierdzili, że sukcesem będzie, jeśli będzie w stanie spacerować po ogrodzie z synem. Na domiar złego do stopy wdała się gangrena, co dodatkowo pogorszyło jego sytuację.

Nadzieja pojawiła się w maju tego roku – Santi Cazorla zaufał doktorowi Mikelowi Sanchezowi z Vitorii, który dokonał ostatniego zabiegu rekonstrukcji ścięgna. 32-latek aktualnie przebywa sam, bez rodziny (zaczął się rok szkolny, żona wraz z dziećmi mieszka w Londynie), w Salamance, gdzie współpracuje z fizjoterapeutą reprezentacji Hiszpanii.

Piłkarz Arsenalu Londyn wciąż liczy, że uda mu się powrócić do gry, nawet w najbliższym czasie. Pomocnik celuje w okres świąt Bożego Narodzenia. Jego powrót w tym czasie byłby niebywałym wydarzeniem nie tylko dla kibiców Arsenalu oraz reprezentacji Hiszpanii, ale całej społeczności piłkarskiej. Trudno nie trzymać kciuki za zawodnika, który przebył tak wiele.


BONUS 100% OD PIERWSZEJ WPŁATY DO 600 ZŁOTYCH

Forbet

  1. Już teraz załóżcie konto na platformie ForBET korzystając z naszego linka.
  2. Odbierzcie bonus 100% od pierwszej wpłaty do 600 PLN.
  3. Więcej informacji na temat oferty ForBET znajdziecie TUTAJ.
Poprzedni artykułWilly Sagnol zwolniony z Bayernu Monachium
Następny artykułSammer o Lewandowskim: Jeżeli zawodnik mówi o alternatywie, to musi liczyć się z konsekwencjami