Premier League – Spacerki Arsenalu i Chelsea, asysta Krychowiaka, hattrick Aguero

0
arsenal-crystal-palace

Sobota z Premier League nie przyniosła niespodzianek. Czołowe zespoły zgodnie wygrały swoje spotkania, choć trzeba przyznać, że przychodziło im to różnie. Chelsea, Arsenal dość łatwo sięgnęły po trzy punkty, dużo wyżej zawieszoną poprzeczkę mieli zawodnicy Jose Mourinho. 

Sobotnie zmagania w Premier League rozpoczęły zespoły Brighton and Hove Albion i Chelsea. Kibice nie zdążyli dobrze jeszcze zasiąść na swoich miejscach a goście z Londynu prowadzili już 2:0. Już w 3. minucie Eden Hazard wyprowadził gości na prowadzenie. Trzy minuty później drugiego gola, po pięknej akcji całego zespoły strzelił Willian. Gospodarze próbowali odrabiać straty, ale podopieczni Antonio Conte byli tego popołudnia dobrze dysponowani. Chelsea mogła strzelić kolejne bramki, ale raziła nieskutecznością. Trzeci gol padł dopiero w końcówce spotkania. The Blues wyprowadzili kontrę, koledzy Hazarda wzorowo rozciągnęli obronę Brighton, a Belg nie miał problemów, by strzałem z linii pola karnego pokonać Mathew Ryana. Czwarta bramka dla gości padła po doskonałym podaniu rezerwowego Charliego Musondy do Victora Mosesa. Dzięki temu Nigeryjczyk strzelił swoją pierwszą, od listopada 2016 roku, bramkę w Premier League.

W spotkaniu Evertonu z West Bromwich Albion od pierwszej minuty w barwach gości wystąpił Grzegorz Krychowiak. Reprezentant Polski popisał się genialną asystą przy golu Jaya Rodrigueza, a jego zespół wywiózł z Goodison Park punkt.

Prawdziwy popis dali piłkarze Arsenalu. Ekipa Arsene'a Wengera w dwadzieścia dwie minuty rozstrzygnęła losy derbowego spotkania z Crystal Palace. Kanonierzy w tym czasie strzelili Orłom cztery gole i do końca spotkania mogła, nie przemęczając się, kontrolować wydarzenia na boisku. Gospodarze bardzo dobrze weszli w spotkanie. Piłkarze Arsenalu chyba postanowili wziąć przykład z Chelsea. Zaczęli od szybkiego trafienia Nacho Monreala. Hiszpan po rzucie rożnym skierował piłkę do bramki, strzeżonej przez Weyne'a Henneseey'a. Cztery minuty później było już 2-0. Po raz kolejny w roli głównej Monreal, który zaliczył asystę przy trafieniu Alexa Iwobiego. Kanonierzy poszli za ciosem i pokazali, że tego dnia mają perfekcyjnie nastawione celowniki. Po raz kolejny Monrel, tym razem Hiszpan dograł do Laurenta Koscielnego, który zdobył trzeciego gola dla swojej drużyny. Niestety obrońca gospodarzy, w wyniku kontuzji, swój występ zakończył po pół godzinie gry. Zmienił go Ainsley Maitland-Niles. W ciągu tego czasu zdążył otworzyć wynik spotkania i zaliczyć dwie asysty. Można powiedzieć występ perfekcyjny. W 22. minucie było po meczu. Tym razem na listę strzelców wpisał się  Alexandre Lacazette. Był to pierwszy, od 2 grudnia 2017 roku, gol tego francuskiego snajpera w Premier League. Gości stać było jedynie na honorowego gola, którego w 78. minucie zdobył Luka Milivojević.

Dużo cięższą przeprawę mieli zawodnicy Manchesteru United w starciu z Burnley. Drużyna Jose Mourinho od początku spotkania wyglądała dużo lepiej na tle rywali. Zawodnicy Czerwonych Diabłów długo nie mogli sforsować obrony zespołu z Turf Moor. Pierwsza odsłony gry jednak bez goli. Na początku drugich czterdziestu pięciu minut zobaczyliśmy jedyne trafienie w tym meczu.  W 54. minucie po walce z rywalami Romelu Lukaku utrzymał się przy piłce, po czym rozciągnął akcję na lewą flankę do niepilnowanego Anthony'ego Martiala. Francuz przymierzył, a uderzona przez niego piłka, ocierając się jeszcze od poprzeczki, wpadła w okienko bramki strzeżonej przez Nicka Pope'a. Z biegiem czasu to Burnely coraz częściej dochodziło do głosu. Gospodarze naciskali coraz bardziej, a piłkarze United nie potrafili wykorzystać kilku dobrych sytuacji z kontry. Doliczone przez sędziego pięć minut, to już prawdziwe oblężenie bramki, w której stał David de Gea. Kibice Burnely mieli nadzieję, że ich ulubieńcy, tak jak stracili zwycięstwo w doliczonym czasie gry na Old Trafford, to uratują w tym okresie choćby punkt. Nic takiego się jednak nie stało i Manchester United sięgnął po czwarte zwycięstwo z rzędu w 2018 roku. Tym samym przynajmniej na kilka godzin zmniejszyli dystans do Manchesteru City do zaledwie dziewięciu punktów.

A mecz wspomnianych Obywateli kończył sobotnią przygodę z Premier League. Zespół Pepa Guardioli podejmował beniaminka z Newcastle. Pierwsza połowa, podobnie zresztą jak w pierwszym starciu tych ekip, to totalna dominacja drużyny z niebieskiej części Manchesteru. Gospodarze w pewnym momencie mieli ponad 80% posiadania piłki. Sroki ograniczały się do obrony i rzadko kiedy wychylały nos poza trzydziesty metr przed swoją bramką. City miało niezły orzech do zgryzienia, bo każdy zdawał sobie sprawę, jak ciężko gra się przeciwko autobusowi ustawionemu przed bramką. Udało się to w 34. minucie. Rzut wolny wykonywał Kevin de Bruyne, dośrodkowaną przez niego futbolówkę musnął jeszcze Sergio Aguero i Etihad Stadium oszalało z radości. Gdy w 63. minucie spotkania Argentyńczyk podwyższył prowadzenie City, wydawało się, że jest po meczu. Jednak cztery minuty później Newcastle zdobyło kontaktowego gola. Strzelcem Jacob Murphy. Zespół Rafy Beniteza zaczął coraz śmielej atakować, już nie trzymał się tak kurczowo swojego pola karnego. Jednak od czego Manchester City ma w składzie Aguero. W 83. minucie było po meczu. Świetnie z obroną gości zabawił się Leroy Sane, wyłożył piłkę na tacy do Argentyńczyka, a ten nie miał innego wyjścia jak zdobyć swojego trzeciego gola w meczu.


Wyniki sobotnich spotkań 24. kolejki Premier League.

Brighton & Hove Albion – Chelsea 0:4
(Hazard 3′, Willan 6′, Hazard 77′, Moses 89′)

Arsenal – Crystal Palace 4:1
(Monreal 6′, Iwobi 10′, Koscielny 13′, Lacazette 22′ – Milivojević 78′)

Burnley – Manchester United 0:1
(Martial 54′)

Everton – West Bromwich 1:1
(Niasse 70′ – Rodruguez 7′)

Leicester City – Watford 2:0
(Vardy 39′, Mahrez 90'+1)

Stoke City – Huddersfield Town 2:0
(Allen 53′, Diouf 69′)

West Ham United – AFC Bournemouth 1:1
(Javier Hernandez 73′ – Fraser 71′)

Manchester City – Newcastle United 3:1
(Aguero 34′, Aguero 63′, Aguero 83′ – Murphy 67′)


Zarejestruj konto na Fortuna za pośrednictwem Gol.pl!

baner-fortuna-gol

Poprzedni artykułPadł rekord transferowy w Major League Soccer
Następny artykułBundesliga – wielkie strzelanie w Hoffenheim, debiut Rafała Gikiewicza w niemieckiej ekstraklasie