LOTTO Ekstraklasa – Kozacki mecz w Kielcach

0

Na zakończenie soboty przenieśliśmy się do Kielc, gdzie miejscowa Korona podejmowała mistrza Polski. Spotkanie zapowiadało się wyśmienicie, gdyż jedni i drudzy chcieli wygrać ten mecz.

Fortuna za wygraną gospodarzy płaciła po kursie 3,25, gdy ten na zwycięstwo Legii wynosił 2,25. Każda złotówka postawiona na remis zostałaby pomnożona przez 3,27.

Mecz zaczął się od wysokiego C. Korona Kielce od pierwszego gwizdka sędziego rzuciła się do ataku i została za to jeszcze szybciej skarcona. Już w 2. minucie Jarosław Niezgoda po dośrodkowaniu Kaspra Hamalainena skierował głową piłkę do siatki. Jednak architektem tej bramki możemy ochrzcić Guilherme, który dokładnie i szybko wyprowadził kontratak stołecznej drużyny.

Zrobiło nam się meczycho. Korony – co najważniejsze – nie sparaliżował stracony gol, a Legioniści dążyli do podwyższenia prowadzenia. Jedna i druga strona stwarzała sobie okazje. Klarowniejsze sytuacje mieli gospodarze, ale po co w bramce ma się Arkadiusza Malarza? 37-letni bramkarz wybronił najpierw groźny strzał głową, a następnie uchronił Astiza przed zaliczeniem samobója. To był ważny głos w debacie na temat jego nowego kontraktu.

Mecz toczył się naprawdę w dobrym, szybkim tempie. Obie ekipy dążyły do realizacji swojego celu. Bliżej była Korona. Jednak w bramce dalej cuda wyczyniał Malarz, który wyrastał nam na główną postać tego meczu. Swoją drogą to dość niesamowite, że tak wiekowy zawodnik może popisać się genialnym refleksem i zwinnością. Golkiper gości tym razem wybronił uderzenie głową Kovacevica, które szło prosto pod poprzeczkę. Szczerze powiedziawszy nasz lokalny hit podobał nam się o wiele bardziej niż wcześniejszy szlagier w Anglii.

Starania Korony przyniosły w końcu bramkę i kapitulację genialnego Malarza. Najpierw idealne zagranie od Możdżenia otrzymał Kosakiewicz, który dośrodkował w pole karne, gdzie do piłki jako pierwszy dopadł Soriano. Uderzona przez niego futbolówka nabrała jeszcze rozpędu po zderzeniu z murawą i wpadła do siatki. Kielczanie jak najbardziej zasłużyli na tego gola.

Chwilę potem mieliśmy już 2:1 dla gospodarzy. Uderzenie Cvijanovicia przeleciało między nogami Soriano, Malarz ten strzał jeszcze obronił, ale przy dobitce Kallaste był bez szans. Pytanie tylko, czy Soriano – który był na pozycji spalonej – nie absorbował uwagi bramkarza Legii. Jakby nie patrzeć Malarz był przez niego kompletnie zasłonięty.

Pierwsza połowa rozbudziła nasze apetyty i żałowaliśmy, że na drugą część meczu będziemy zmuszeni czekać aż piętnaście minut. Szczególnie, że rzadko kiedy Ekstraklasa serwuje nam takie kozackie mecze przy których nie musimy ratować się ani napojami energetycznymi, ani napojami alkoholowymi.

Przed drugą połową mieliśmy nadzieje, że trenerzy obu drużyn nie zrezygnowali ze swojego pomysłu na to spotkanie. Oczekiwaliśmy dalej gry cios za cios, groźnych strzałów i świetnych parad bramkarzy. Szczególnie, że Legia nie wyglądała na ekipę, którą zadowoli jeden punkt. Jesteśmy pewni, że podopieczni trenera Romeo Jozaka chcieli zawalczyć jeszcze o pełną pulę.

lvbet-gol

Nasze przypuszczenia potwierdziły się już w 52. minucie. Legioniści przerwali akcję gospodarzy, piłka trafiła do Pasquato, a ten genialnym prostopadłym podaniem obsłużył Hamalainena. Fin wbiegł z futbolówką w pole karne, rozejrzał się jak jest ustawiony Gostomski i spokojnie przymierzył. Mieliśmy remis. I szkoda tylko, że niedługo po tym dobrze dysponowany zawodnik Legii musiał opuścić boisku z powodu krwotoku z nosa.

Pod nieobecność Fina i Guilherme na postać numer jeden wśród gości wyrósł Pasquato, który w 64. minucie genialnie podał z linii bocznej boiska do Kucharczyka. Ten był już sam na sam z golkiperem gospodarzy, ale uderzona przez niego piłka trafiła w słupek. Świetnie się to oglądało. Minuty mijały, a my cały czas obserwowaliśmy wymianę ciosów. Piłka raz była pod polem karnym Wojskowych, gdzie strzał Kiełba obronił Malarz, a następnie z drugiej strony boiska uderzenie Moulina zablokował Rymaniak.

Kwestią chwil musiał być następny gol. Ten padł w 78. minucie. Zubrowski świetnie rozprowadził akcję do boku, gdzie czekał Kosakiewicz. Ten dograł piłkę do Kiełba, który załadował ją wprost do siatki. Było 3:2 dla Korony i Legia myśląc już o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej musiała rzucić wszystkie siły do przodu. Jednak kielczanie mądrze bronili się do samego końca i nie dali się już pokonać. Dzięki zwycięstwu Korona awansowała na trzecią pozycję w lidze, a liderem po tej kolejce będzie znowu Górnik Zabrze.


ZAKŁAD BEZ RYZYKA 110 PLN + BONUS DO 400 PLN

Fortuna - większy bonus dla naszych Czytelników!

  1. Zarejestruj konto na Fortuna za pośrednictwem Gol.pl!
  2. Odbierz zakład bez ryzyka 110 PLN + bonus 100% do 400 PLN.
  3. Szczegóły znajdziesz TUTAJ.
Poprzedni artykuł#AleTypiara – czyli typuj z Kejsi 272
Następny artykułLa Liga – Przebudzenie Griezmanna, gol za gol w Madrycie