W ostatnim w tym roku kalendarzowym meczu LOTTO Ekstraklasy zmierzyły się Górnik Zabrze i Cracovia. Ewentualna wygrana gospodarzy sprawiała, że przerwę zimową spędziliby oni na fotelu lidera.
Jednak przeciwko Górnikowi wychodziła bardzo niewygodna dla nich ekipa. Cracovia w dwóch ostatnich meczach ligowych przeciwko zabrzanom strzeliła aż sześć goli, co pozwoliło im raz wygrać i raz zremisować. Pamiętając, że wszystko w naszej LOTTO Ekstraklasie jest możliwe, co pokazał dobitnie mecz Legii z Wisłą Płock, ciężko było prorokować kto jest faworytem tego pojedynku. Kibice jednak dawali więcej szans gospodarzom.
Czy po #GÓRCRA pierwszy raz w XXI wieku beniaminek będzie liderem tabeli #Ekstraklasa w czasie przerwy zimowej?
— LOTTO Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) December 18, 2017
Od początku spotkania widać było, że zespół prowadzony przez Michała Probierza nie przyjechał na Górny Śląsk tylko na wycieczkę. Gracze Pasów nie ustępowali rywalom pod żadnym względem. Jedynym zapalnym punktem był młody bramkarz przyjezdnych, który kilka razy bardzo nerwowo i niebezpiecznie wybijał piłkę ze swojego pola karnego. Górnik starał się grać szybko, kombinacyjnie, ale tego dnia gra im się totalnie nie układała. Zawodnicy trenera Marcina Brosza notowali masę strat, podejmowali złe decyzje przy rozegraniu akcji. Przede wszystkim nie oddawali celnych strzałów na bramkę Adama Wilka. Czego nie potrafili zrobić gracze miejscowych, zrobili piłkarze Cracovii. Na rajd lewą stroną zdecydował się Jaroslav Mihalik, podał w pole karne. Tam do futbolówki doszedł Krzysztof Piątek. Były napastnik KGHM Zagłębia Lubin uderzył w stronę bramki, jego strzał zatrzymał jeszcze Tomasz Loska, ale wobec dobitki Maticia Finka był bezradny. Trzy minuty później na ekipę wicelidera LOTTO Ekstraklasy spadł kolejny cios. Tym razem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę do własnej bramki skierował Meik Karwot.
W ostatnich kolejkach kto kopci przegrywa…nie tym razem? pic.twitter.com/U53RfHmIBm
— Rafał Kędzior (@rkedzior) December 18, 2017
Wszystko wskazywało na to, że statystyka przedstawiona przez Rafała Kędziora (tweet wyżej) stała się bardzo prawdopodobna. Na drugą połowę Górnik wyszedł nastawiony jeszcze bardziej ofensywnie. Zabrzanie nawet w 51. minucie spotkania oddali pierwszy celny strzał na bramkę gości. Po wrzutce Rafała Kurzawy najwyżej w polu karnym wyskoczył Mateusz Witeska, ale jego uderzenie zdołał przenieść nad poprzeczkę Wilk.
Z doniczki Probierza zaczęło coś wyrastać? ? #GÓRCRA
— Patryszakos (@Patryszakos1916) December 18, 2017
Kibice na Arenie Zabrze wierzyli, że ich ulubieńcy będący z czterdziestoma trafieniami najskuteczniejszą ekipą w naszej lidze, zdołają strzelić jakiegoś gola. Jednak to Cracovia zadała kolejny cios. W 80. minucie z prawej strony płasko dośrodkował Piątek, a w wyniku nieporozumienia w obronie interweniujący Witeska nabił nadbiegającego Javiego Hernandeza i piłka wpadła do bramki Górnika. Co za pech zabrzan. Trzy minuty później było już bardzo źle. Dani Suarez faulował Piątka, a sędziujący zawody pan Bartosz Frankowski pokazał Hiszpanowi żółtą kartkę. Ponieważ było to już drugie takie napomnienie tego obrońcy, musiał on przedwcześnie opuścić boisko. Ekipa Probierza wbiła gwóźdź do trumny Górnika minutę później. Sprytnie rozegrany rzut rzut wolny, piłka trafiła w polu karnym do Sergeia Zenjova a ten mocnym strzałem pokonał Loskę. Ostatecznie Cracovia wygrywa w Zabrzu aż 4:0 i przerwę zimową spędzi na 12. pozycji w lidze. Górnik nie wykorzystał szansy i nie został liderem LOTTO Ekstraklasy. Poniedziałkowe spotkanie pokazuje jak wiele pracy przed ekipą z Górnego Śląska, jeśli chcą myśleć o końcowym triumfie w obecnym sezonie.
Górnik Zabrze – Cracovia Kraków 0:4 (0:2)
0:1 Fink 28′
0:2 Karwot 31′ – gol samobójczy
0:3 Hernandez 79′
0:4 Fink 85′
Górnik Zabrze:
Loska, Ambrosiewicz, Wieteska, Suarez, Karwot, Kądzior, Matuszek, Żurkowski, Kurzawa, Wolsztyński (65. Kiklaisz (77. Lasik)) Angulo
Cracovia:
Wilk, Fink, Dimun, Zenjow, Mihalik (72. Diego), Drewniak, Pestka, Hernandez (88. Wdowiak) Dytiatjew, Helik, Piątek (89. Strozik)
Widzów: 17.873.
Sędzia: Bartosz Frankowski