W pierwszym środowym spotkaniu Ligi Mistrzów, Karabach Agdam podejmował Atletico Madryt. Zdecydowanym faworytem była oczywiście drużyna Diego Simeone. Po porażce u siebie z Chelsea, Los Colchoneros nie mogli sobie pozwolić na wpadkę z mistrzem Azerbejdżanu. Strata punktów mogła spowodować, że awans do fazy pucharowej Champions League bardzo by się oddalił.
Czy Atletico miało czego się obawiać? Jeśli zagrałoby na sto procent swoich możliwości i umiejętności to z pewnością nie. Co prawda, do meczu z Romą, Karabach nie przegrał od 2014 roku żadnego spotkania w Lidze Mistrzów. Dopiero “Giallorossii” odczarowali azerską ziemię, wygrywając w poprzedniej kolejce 2:1. Wynik może świadczyć o tym, że było to wyrównanie spotkanie, ale nic bardziej mylnego. Roma w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła była zespołem lepszym od gospodarzy.
Hiszpanie byli zdecydowanym faworytem pojedynku. ForBET za wygraną przedstawicieli Primera Division oferował kurs: 1.30. Dużo więcej mogli zarobić optymiści, którzy zdecydowali się obestawić remis: 5.00 lub wygraną Azerów: 11.00!
Od początku spotkani widać było, że to zespół Diego Simeone będzie prowadził grę, będzie dominował na boisku. Gospodarze liczyli na swoje szanse z kontrataków. Stać ich było jedynie na przedostanie się na dwudziesty mecz od bramki Jana Oblaka, a tam już ich akcje były bez problemów kasowane przez formację obronną gości.
Atletico grało jednak niedokładnie. Widoczny był brak w wyjściowym składzie Koke. W 27. minucie zapachniało golem, jednak Yannick Carrasco przegrał pojedynek z Ibrahimem Sehiciem. Ogólnie do przerwy nie za wiele się działo. Atletico dominowało, ale grało bardzo chaotycznie. Oczywiście goście mogli prowadzić, ale wynik remisowy do przerwy był całkiem zasłużony.
W 53. minucie gola zdobył Antoine Griezzmann, ale sędzia liniowy zasygnalizował w tej sytuacji pozycję spaloną. Dziesięć minut później gracze Karabachu oddali pierwszy celny strzał na bramkę Oblaka. Wszystko dlatego, że gracze Diego Simeone wyszli trochę wyżej i przy kontrach zrobiło się dużo więcej miejsca. Atletico musiało zagrać o pełną pulę i zaryzykować.
W 71. minucie na murawie pojawił się Jakub Rzeźniczak. Był to mecz numer siedem w Lidze Mistrzów w karierze, tego byłego zawodnika Legii Warszawa. Cztery minuty później gospodarze grali już w osłabieniu. Rzut karny próbował wymusić Dino Ndlovu i za swoje zachowanie dostał żółty kartonik, a że to było jego drugie napomnienie tego wieczora, musiał opuścić boisko.
Od tego momentu nastąpił szturm Hiszpanów. Może inaczej. Karbach się cofnął, starając się obronić punkt, a Atletico chciało, ale grało bardzo wolno, zbyt ospale. Głównym pomysłem “Los Colchoneros” na końcówkę spotkania, były długie wrzutki w pole karne Azerów. To nie mogło przynieść pozytywnego skutku.
Ostatecznie: Karabach – Atletico 0:0. Goście zdobywają pierwszy punkt w historii występów azerskich drużyn w Lidze Mistrzów! Atletico może zapomnieć o wygraniu grupy. Mało tego. Awans do fazy pucharowej znacznie się oddalił od ekipy Diego Siemone. Zespół Gurbana Gurbanova wywalczony punkt zawdzięcza olbrzymiemu poświęceniu i woli walki.
Karabach Agdam – Atletico Madryt 0:0 (0:0)
Karabach:
Sehić – Medwedew (Medvedev 71′), Gusejnow, Sadygow, Agolli – Richard, Garajew – Henrique (Guerrier 69′), Michel (Elyounoussi 83′), Madatow – Ndlovu
Atletico:
Oblak – Vrsaljko, Godin, Gimenez, Filipe Luis – Gaitan (Thoms 64′), Niguez, Gabi, Carrasco (Correa 72′) – Gameiro (Torres 72′), Griezmann