Ósma kolejka angielskiej elity zakończyła się wczoraj mało pasjonującym meczem Leicester z West Bromem. Wróć! Dla osób grających w Fantasy Premier League nie ma niepasjonujących meczów. Z każdego spotkania jesteśmy w stanie przemycić coś dla siebie, każda minuta gry na Wyspach to praktycznie nowy pomysł. Obrońca West Hamu, a może napastnik Stoke? Czemu by nie! Zapraszamy na wnioski po ósmej serii gier w Anglii.
Liverpool – Manchester United
Co wiemy po Bitwie o Anglię? Jedna rzecz jest na pewno szokująca. Liverpool zagrał na zero z tyłu, co może spowodować, że łaskawszym okiem spojrzymy na obrońców The Reds. W końcu zachować czyste konto z ekipą, która przed 8. kolejką strzeliła aż 21 goli, to jednak jest jakiś wyczyn. Jest jedno ale. Znamy Jose Mourinho i nikt nam nie wmówi, że Portugalczyk pojechał do miasta Beatlesów po trzy punkty. Manchester United osiągnął swój cel na to spotkanie i wywiózł z Anfield jeden punkt. Rozczarowująca była postawa liverpoolczyków, którym bardziej powinno zależeć na zwycięstwie w tym meczu. Wszyscy z ofensywnej siły Liverpoolu próbowali coś ugrać, ale bez większych efektów. Na 19 strzałów gospodarzy tylko 5 leciało w światło bramki Davida de Gei, który wyrasta na bramkarza wartego każdych pieniędzy w FPL. I to właśnie ten mecz przekonał nas do tego, że warto inwestować w obronę Czerwonych Diabłów. Ktoś, kto od początku miał podwojonych obrońców z United, ten zrobił świetny interes.
Burnley – West Ham
O poprzednim meczu trochę się rozpisałem, więc teraz krótko w żołnierskich słowach opiszę swoje odczucia związane z meczem The Clarets z Młotami. Choć Burnley w następny weekend zmierzy się z Manchesterem City – i jest to dobry powód, żeby sprzedać ich obrońców – to jednak później mamy kalendarz sprzyjający czystym kontom. Co prawda powinna nam się zapalić czerwona lampka przy meczach z Arsenalem i Leicester, ale reszta zespołów jest jak najbardziej w zasięgu ekipy Sean’a Dyche’a. Michail Antonio – właśnie na niego powinniśmy zwrócić uwagę w obozie gości. Andy Caroll dostał czerwoną kartkę w meczu z Burnley, a pod nieobecność rosłego Anglika jego kolega z pomocy powinien wziąć na siebie obowiązek strzelania goli. W 8. kolejce oddał aż cztery celne strzały i jest to dobry prognostyk przed następnymi meczami.
Crystal Palace – Chelsea
To Ci dopiero niespodzianka! Pikujące w dół Orły wzbiły się do lotu i to w jakim meczu! W tym spotkaniu, w którym przeciwnikiem był mistrz Anglii, zwróciliśmy uwagę na jednego zawodnika. Wilfried Zaha, bo o nim mowa, był brakującym elementem układanki stołecznej ekipy. Pomocnik Crystal Palace siał zamęt w defensywie Chelsea, a na jego korzyść w Fantasy Premier League działa małe posiadanie. Chcesz zrobić różnicę i szukasz pomocnika, który by Ci to zapewnił? Warto przyjrzeć się Anglikowi, ale nie tylko jemu. Dzięki jego powrotowi na orbitę naszych zainteresowań powinni wrócić tacy piłkarze jak Andros Townsend. A goście? Z naszych radarów na dobre znika Batshuayi – jeden kontakt z piłką w polu karnym przeciwnika i na jakiś czas powinniśmy zrezygnować także z Hazarda. Belg potrzebuje jeszcze trochę czasu na odbudowę formy.
Manchester City – Stoke
Biada temu, kto nie miał nikogo z ofensywny Obywateli w tamtej kolejce. Siedmiu strzelonych bramek przez jeden zespół przed dziewiątą kolejką nie pamiętają nawet najstarsi górale. David Silva – opcja bezpieczna, Raheem Sterling i Leroy Sane – lepiej punktująca, ale narażona na słynną rotację Pepa Guardioli, Gabriel Jesus – ech, tu mam dylematy. Czy Brazylijczyk dalej będzie tak grał oraz czy będzie grał jak wróci Sergio Aguero? Kataloński menedżer musiałby być szaleńcem odstawiając Jesusa w takiej formie, ale niestety po nim możemy spodziewać się wszystkiego. W Stoke należy pamiętać o jednym zawodniku, który obok takich piłkarskich tuz jak Kevin de Bruyne jest jednym z najbardziej kreatywnych zawodników w lidze. Xherdan Shaqiri stworzył swoim partnerom 20 okazji na strzelenie bramki, co przełożyło się tylko na jedną asystę, ale patrząc na kalendarz Garncarzy jesteśmy spokojni. Mały Szwajcar jeszcze odpali – strzały, stałe fragmenty gry, dośrodkowania – jednym zdaniem ma papiery na porządne punktowanie!
Swansea City – Huddersfield Town
Pamiętam słowa mojego przyjaciela w pewne sierpniowe popołudnie po kilku piwach i dwóch pierwszych kolejkach sezonu. Brzmiały one mniej więcej tak: Tammy Abraham, to moja różnica. Czekam na dzień, w którym załaduje hattricka. Będzie to dzień mojego zwycięstwa, od tego momentu zacznę piąć się w górę i będę zaliczał same zielone strzałki. Napastnik co prawda w meczu z beniaminkiem nie zaliczył trzech trafień, ale dwa strzelone gole są dobrym prognostykiem na przyszłość. Wysoko podwieszeni skrzydłowi grają na snajpera wypożyczonego z Chelsea i patrząc na skład Łabędzi, to właśnie on ma największe szanse na regularne zdobycze punktowe w Fantasy Premier League. O zawodnikach Huddersfield Town radzę jak najszybciej zapomnieć. Miło było na początku, ale nie mam już do nich żadnych sentymentów.
Tottenham Hotspur – Bournemouth
To miał być ten mecz! Pięć bramek Harry’ego Kane’a miało wynagrodzić jego posiadaczom kiepski sierpień, albo zrekompensować nowym naiwniakom minusowe transfery. Nie zrozumcie mnie źle, Anglik to świetny zawodnik, którego warto trzymać w Fantasy Premier League przez cały sezon, ale życie z nim nie jest łatwe. Za to Christian Eriksen to mój pewniak do końca sezonu. Uwielbiam grę Duńczyka! To najbardziej kompletny zawodnik Kogutów na tę chwilę. Bournemouth? Mam w pamięci zeszły sezon Kinga, ale na razie tylko obserwujemy. Kupno zawodników Wisienek to na razie podwyższone ryzyko.
Watford – Arsenal
Zacznę od gości, albo w ogóle spuszczę na nich zasłonę milczenia. Nie kopie się leżącego. Za takie ceny, za które są wystawieni piłkarze Arsenalu lepiej poszukać wzmocnień swojego składu już we Swansea czy Burnley. Watford po czterech kolejkach zajmuje czwarte miejsce w tabeli ligowej, co może nam podpowiadać, że warto zainteresować się piłkarzami Silvy. Szczególnie Richarlisonem, który może być – ale nie musi – odkryciem tego sezonu w Fantasy Premier League. Jego cena będzie rosła, ale nic dziwnego, jest on najwyżej grającym zawodnikiem Szerszeni. Warto zwrócić uwagę na Jose Holebasa, który jest nominalnym obrońcą, ale menedżer Watfordu zaczął wystawiać go w pomocy.
Brighton & Hove Albion – Everton
Everton Koemana to nie Everton Koemana z zeszłego sezonu. Pójście w zawodników The Toffees może okazać się zgubne, a przecież po ciężkim początku rozgrywek mieli zacząć punktować jak szaleni. Niestety, ale Rooney nie okazał się drugim Lukaku. Bez Belga cała drużyna z Liverpoolu wygląda… bezbarwnie. W Brighton za to mamy jednego zawodnika, który w przedziale cenowym poniżej 6 milionów jest bardzo ciekawą opcją. Pascal Groß zaliczył trzecią asystę w sezonie i może na dłużej zagościć w naszych składach.
Southampton – Newcastle United
Nie wiem co sądzić o tym meczu. Przed nim w jak dym szedł bym w to, że obie drużyny nie strzelą gola i że zobaczymy dość nudne przedstawienie na St. Mary’s Stadium, a jednak! Wynik 2-2 może świadczyć o przebudzeniu ofensywy Świętych, a w szczególności Manolo Gabbiadiniego. W ekipie gości na plus należy wyróżnić Christiana Atsu. Były gracz Chelsea był często pod grą i gdyby popisał się większą skutecznością, to jego posiadacze byliby bardzo ukontentowani. Z radarów nie znika cały czas Matt Ritchie, do niego mamy ten sam zarzut co do Ghańczyka. Skuteczność głupcze, skuteczność!
Leicester City – West Bromwich Albion
Miał być gol Vardy’ego. Nie było. Za to Mahrez strzelił i uratował punkt Lisom. Ofensywa Leicester nie powala w ostatnim czasie, a terminarz też nie pozwala nam za bardzo inwestować w obronę ekipy Craiga Shakespeare. Po tym meczu mam dwa wnioski: do gry wraca Gareth McAuley, czyli mój szczęśliwy amulet w Fantasy Premier League, a w moim menedżerskim notesie zapisuję nazwisko Chadli. Belg kupił mnie golem z rzutu wolnego, biorę to za dobrą monetę.
Śledźcie nasz fanpage dotyczący Fantasy Premier League i dołączajcie do naszej prywatnej ligi, gdzie czeka na Was pula nagród wynosząca 500 PLN sponsorowana przez zakłady bukmacherskie forBET!