Reprezentant polski i bramkarz Juventusu Turyn, Wojciech Szczęsny, uważa, że przepaść między szkoleniem w Anglii i Włoszech jest ogromna. W tym upatruje powodu, dlaczego zrobił wyraźny postęp dopiero po przejściu do Serie A.
Wojciech Szczęsny do Juventusu przeszedł z Arsenalu dopiero tego lata, ale wcześniej dwa sezony spędził na wypożyczeniu w AS Roma. To właśnie występy w tym klubie sprawiły, że uwagę na niego zdobył wielokrotny mistrz Włoch. Co prawda 27-letni Polak na razie pełni rolę zmiennika Gianluigiego Buffona, ale w kolejnym sezonie ma zastąpić w bramce legendę Starej Damy.
Szczęsny uważa, że dopiero Włochy pozwoliły mu rozpostrzeć skrzydła.
– Myślę, że trenerzy we Włoszech są bardziej taktyczni, tak po prostu działa ta liga. Niezależnie, czy był to Luciano Spaletti w Romie, czy Max Allegri w Juventusie, przygotowanie do meczu jest inne niż to, do czego przyzwyczaiłem się w Anglii.
Przez cały tydzień pracujemy nad kształtem drużyny na konkretny mecz. W Arsenalu przygotowywaliśmy się tylko fizycznie, ale tu oglądamy filmy analizujące danego rywala przed meczem, a po nim trenerzy pokazują nam, co zadziałało w naszej grze, a co nie.
Czy to znaczy, że trenerzy w Arsenalu nie wypełniali dobrze swoich obowiązków?
– Podobała mi się praca ze świetnymi trenerami w Arsenalu, Romie i tu, ale szkoła bramkarska we Włoszech jest zupełnie inna. Bardzo techniczna i przykłada więcej uwagi do szczegółów. Miało to dla mnie duże znaczenie, ponieważ w Arsenalu zacząłem grać w bardzo młodym wieku i to tam zdobywałem doświadczenie i się kształtowałem.
Ale, szczerze mówiąc, z technicznego punktu widzenia nie wydaje mi się, żebym stał się choć trochę lepszy od momentu, gdy pojawiłem się w Arsenalu, do dnia, w którym opuściłem go jadąc do Rzymu.
Jednak w ciągu dwóch i pół roku we Włoszech zrobiłem ogromne postępy. A to wszystko dzięki trenerom i ich sposobie pracy. Nie chodzi o bycie lepszym tylko dzięki grze. Na każdym treningu pracujemy nad każdym aspektem naszej gry i jest to coś, co bardzo mi się podoba i bardzo mi pomogło.
Wojciech Szczęsny w wywiadzie dla “The Independent” przyznał również, że jego transfer do Juventusu był nieco na przekór selekcjonerowi reprezentacji Polski, Adamowi Nawałce.
– Rozmawiałem z trenerem Adamem Nawałką, wiem, że transfer do Juventusu może zmniejszyć moje szanse na grę podczas mistrzostw świata w Rosji. Jednak nie mogłem podejmować decyzji pod kątem tego, co wydarzy się w przyszłym roku. Będąc szczerym, staram się myśleć o tym, jakie to będzie miało skutki przez najbliższe dziesięć lat i uważam, że to była dobra decyzja. Myślę, że uda mi się zagrać w takiej liczbie meczów, żeby i tak pojechać na mistrzostwa świata. By grać w Juventusie wymagany jest pewien standard, a jeśli będę wystarczająco dobry na to, to będę wystarczająco dobry, żeby grać na MŚ w Rosji.
Szczęsny podkreślił również, że praca z Buffonem nie tylko jest dla niego zaszczytem i wielką szansą na to, by stać się jeszcze lepszym bramkarzem, ale w ten sposób spełnia również swoje marzenia z dzieciństwa.
– Nigdy nie wyobrażałem sobie, że dostanę szansę gry przeciw niemu. Jako 15-latek oglądałem go, jak bronił podczas mundialu w Niemczech i bycie jego kolegą z zespołu wydawało się nierealne. To coś jak wspólna gra z Francesco Tottim w Romie. Obaj są graczami z poprzedniej generacji, którą podziwiałem. Mam rok, by być z nim, trenować z nim, podglądać jak się zachowuje. I pamiętać, że na świecie jest milion bramkarzy, którzy marzą o takiej szansie. Rozmawianie z nim i zrozumienie, dlaczego jest tak wspaniały to dla mnie wielki zaszczyt, ponieważ poziom na którym jest w wieku 40 lat jest wręcz obłędny.
Juventus swój najbliższy mecz rozegra w środę w ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Ich rywalem w Turynie będzie Sporting Lizbona. Póki co zespół Wojtka Szczęsnego wygrał z Olympiacosem i przegrał z Barceloną, dlatego teraz z pewnością będą starali się zrobić wszystko, żeby wywalczyć trzy punkty. ForBET za zwycięstwo gospodarzy oferuje kurs 1.35.