Tak tworzyła się pasja Jurgena Kloppa

0
jurgen klopp

Od kopacza na zapleczu Bundesligi po jednego z najbardziej cenionych menedżerów piłkarskich. Jurgen Klopp przebył długą i momentami naprawdę trudną drogę, ale z każdego doświadczenia czerpał wszystko co najlepsze, dzięki czemu dzisiaj zaraża entuzjazmem. Oto jego historia.

Menedżer Liverpoolu, Jurgen Klopp, ciągle zadaje sobie pytanie “dlaczego?”. Zastanawia się, jakby to było. Stara się wyobrazić sobie minę swojego syna. Ponieważ jako ojciec nie pojawił się, gdy jego syn po raz pierwszy szedł do szkoły. Ten dzień spędził trenując z Mainz, drużyną drugiej Bundesligi.

Zawsze już żałował tej podjętej decyzji. Ale z każdej porażki Klopp wyciąga naukę, by dalej się rozwijać. Tak więc dekadę później, gdy sam był już szefem, pozwolił Fabianowi Gerberowi wziąć dzień wolny, by ten mógł pojawić się na imprezie urodzinowej swojej mamy.

Jurgen Klopp robi wszystko po swojemu. Włączając w to sprawianie, że inni czują się komfortowo. Chce, żeby czuli się wolni – wolni od potrzeby szukania afirmacji z zewnątrz. To kluczowa zasada jego pracy jako menedżera.

Jeżeli czujesz się jak liczba, która lubiana jest tylko wtedy, gdy dobrze gra, to nie jest to dobre. Dlatego staram się uodpornić swoich piłkarzy na krytykę z zewnątrz. Krytyka jest ważna, ale ma tendencję do bycia zbyt negatywną lub zbyt pozytywną. Strzelisz trzy gole i wszyscy szaleją. “Fantastycznie! Jak się z tym czujesz?” itd. A nikt nie interesuje się gościem, który mu podawał.

Ja jako menedżer wiem, że zawodnik ten nie strzeli już trzech goli w kolejnym meczu. Taki sport. Dlatego pomaganie im, żeby byli niezależnymi, pewnymi siebie ludźmi jest ważną częścią mojej pracy z drużyną – mówi Jurgen Klopp.

jurgen klopp mainz

Blokowanie głosów z zewnątrz jest czymś, czego Klopp musiał nauczyć się w swojej siedemnastoletniej karierze na ławce trenerskiej. Miał w jej trakcie wiele triumfów – historyczny awans z Mainz czy mistrzostwo Niemiec z Borussią Dortmund dwa lata z rzędu – ale też niejedną nerwową sytuację – jak zakończenie rundy jesiennej z Borussią w sezonie 2014/15 w strefie spadkowej.

To było straszne. Powiedziałem sobie jednak: “Nie wydaje mi się, żebym popełnił wiele błędów.” Ludzie mówili wtedy: “Teraz to już kompletnie oszalał.” Powiedziałem również, że byłem lepszym menedżerem niż trzy lata wcześniej. Nikt nie chciał tego słuchać, ale to nie miało znaczenia. Byliśmy pewni, że robimy wszystko dobrze i trzymaliśmy się razem, dopóki wszystko znowu nie zaskoczyło.

Borussia zaczęła grać na miarę oczekiwań i wskoczyła w końcu na siódme miejsce – wystarczające, żeby zakwalifikować się do Ligi Europy. Niezachwiana wiara w siebie Kloppa została “oczyszczona z zarzutów” kilka miesięcy później, gdy dział statystyk Liverpoolu pokazał mu, że Borussia miała “najdziwniejszy sezon w historii” w trakcie tej pierwszej połowy kampanii. Byli na drugim miejscu w stworzonych sytuacjach i na drugim od końca w sytuacjach, które stworzono przeciwko nim… ale jakimś cudem nie udawało im się zdobywać bramek, za to tracili przy prawie każdym strzale rywali.

Zero wątpliwości. Zawsze powinieneś zadawać pytania, ale nigdy nie miej wątpliwości. Pytaj nawet wygrywając. Nie oczekują perfekcji od siebie i drużyny, ale to normalne mieć pytania.

Nawet po zwycięstwie natychmiast zastanawiamy się jak powinniśmy rozpocząć kolejny mecz, jak utrzymać formę itp. Nie postrzegam tego jako wątpliwości. Nigdy nie doszło to do momentu, w którym myślę “Mój boże, co mam im teraz powiedzieć?” Zawsze są wyjaśnienia i odpowiedzi.

jurgen klopp borussia

Inspiracja do tak stoickiego mindsetu przyszła z niespodziewanej strony. Jako nastolatek Klopp uwielbiał czytać “Mort and Phil”, komiks o dwóch tajnych agentach, którym stale przytrafiało się coś złego, ale nic nigdy nie robiło im krzywdy na stałe i w kolejnym odcinku wracali jak nowi.

Krótki czas, jaki tych dwoje potrzebowało do pełnej regeneracji był genialny. Nie miało znaczenia, czy rozpłaszczył ich walec, czy spadli w przepaść – po prostu robili dalej swoje! – powiedział w wywiadzie w 2005 roku.

Innymi słowy: zawsze jest kolejny mecz, by wszystko się udało. Ale na pewno zdarzają się dni, w których ta pozytywna energia musi nieco zblednąć. Czy to nie część pracy menedżera, by ciągle tryskać optymizmem? Jurgen Klopp zaprzecza. Jego zdaniem nie ma sensu udawać czegoś w szatni.

Nigdy nie udaję. Pamiętam, że przejmując Mainz powiedziałem, że to najlepsza drużyna w tym klubie, w jakiej grałem i że jest tak dobra, że nie byłoby dla niej miejsca dla mnie jako zawodnika. Byłem przekonany o ich jakości, więc nic nie udawałem. Powiedziałem im tylko, że naprawdę w nich wierzę, a oni w końcu zaczęli wierzyć w moje słowa – wspomina 2001 rok, gdy w zasadzie z dnia na dzień z piłkarza stał się menedżerem Mainz. Drużyny, która desperacko walczyła o utrzymanie.

Klopp udoskonalił rewolucyjny wtedy system krycia strefą, jaki zapoczątkował jego mentor, Wolfgang Frank. Mainz uciekło przed degradacją, a w kolejnym sezonie prawie udało im się awansować do Bundesligi. W trzecim awans ten stał się faktem.

Później uświadomiłem sobie, że nie miałem żadnego doświadczenia jako trener, ale byłem tak podekscytowany daną mi szansą, że myśl o byciu zwolnionym nawet nie przyszła mi do głowy. Dopiero po latach zrozumiałem, że gdyby Mainz mnie zwolniło, nikt mógłby mi już nie dać drugiej szansy. Była to trochę misja samobójcza.

Słuchając entuzjazmu Kloppa ciężko sobie wyobrazić, że był czas, kiedy piłka nie sprawiała mu radości. Gdy jako średnio utalentowany, słabo opłacany napastnik i obrońca w Mainz grał w dolnych rejonach drugiej Bundesligi w latach 80. i 90., futbol nazywał “walką o przetrwanie”.

Nie miałem innej pracy. Musiałem nauczyć się radzić sobie z tą presją, a także ciągłą, wewnętrzną walką z własną frustracją, którą tworzył mój wyraźny brak umiejętności. Po grze w drużynach młodzieżowych poszedłem na testy do Eintrachtu Frankfurt. Rozejrzałem się i pomyślałem “Dobrzy są.” Zobaczyłem Andy'ego Mollera. Miał 19 lat, tyle samo co ja. Pomyślałem wtedy “Jeżeli to jest futbol, to ja gram w zupełnie inną grę.” On był światowej klasy. Ja nawet nie miałem klasy.

Jurgen Klopp swoje prawdziwe powołanie odkrył dopiero wtedy, gdy korki zamienił na tablicę, na której rysował taktyki. Stworzył niezwykłe połączenie ofensywnego futbolu, niezwykłej więzi w szatni i energicznie wspierających kibiców. Stało się to w Mainz, w Dortmundzie, a teraz dzieje się na Anfield Road.

jurgen klopp liverpool

Tworzyć środowisko, w którym wszyscy czują się ważni, dobrze się bawią, wiedzą co mają robić, czują się szanowani i potrzebni – tak powinno wyglądać życie. Biznesowa strona piłki nożnej nie jest dla zawodników niczym przyjemnym.

Życie to kolekcja doświadczeń, dobrych i złych. Na myśl o tych dobrych dostaję gęsiej skórki. To świetne uczucie. Może to coś na wzór umiejętności przetrwania. Jeżeli inni czują to samo, to razem jesteśmy w wielkiej podróży; a patrząc wstecz nie możemy nie mieć uśmiechu na twarzach.

Dlatego każdemu trzeba dać szansę, żeby mógł poczuć się częścią projektu. Dla mnie to łatwe, ponieważ wiem, że kibice są bardzo ważni. Być może inni widzą to inaczej i czasem o nich zapominają, ale ja zawsze pamiętam o ludziach, którzy są dla nas ważni. Łatwo przychodzi mi okazanie im szacunku, na jaki zasługują.


Już dzisiaj, 14 lutego, Liverpool w 1/8 Ligi Mistrzów zmierzy się na wyjeździe z FC Porto. Faworytami są goście, na których zwycięstwo LV Bet oferuje kurs 2.35. Remis wyceniany jest na 3.35, a zwycięstwo gospodarzy na 3.10.

Zarejestruj konto na LVbet za pośrednictwem Gol.pl!

baner-lvbet-gol-728x90

ŹRÓDŁOGoal.com
Poprzedni artykułKolejny reprezentant Polski trafi do bułgarskiego klubu?
Następny artykułPochettino – Czuję dumę. Pokazaliśmy wielki charakter