Kolejny dzień z Serie A za nami. Naszą niedzielną podróż zaczęliśmy w Milanie, a skończyliśmy w Turynie. Dzisiejsze mecze nie przyniosły większych zmian w tabeli. Wciąż na czele są trzy drużyny, które powolutku uciekają grupie pościgowej.
AC Milan – Torino
Niedzielne zmagania zaczęliśmy w Mediolanie, gdzie na papierze czekało na nas najciekawsze tego dnia spotkanie. Jak to często bywa, nasze oczekiwania rozmyły się z tym co zobaczyliśmy. Na San Siro nie uświadczyliśmy żadnej bramki. To gospodarze mieli przewagę w tym meczu, ale nie potrafili jej udokumentować golem. Rossoneri oddali aż siedemnaście strzałów, ale tylko sześć z nich leciało w bramkę. Dla porównania Torino ośmiokrotnie uderzało na w kierunku Donnarummy. Jednak młody włoski golkiper był zmuszony do interwencji zaledwie dwukrotnie.
Nie zapowiadało się tak źle. Już w piątej minucie groźnie uderzał Nikola Kalinic. Chorwat odebrał w polu karnym dokładne podanie i oddał strzał, który minimalnie minął lewy słupek bramki. Jak się okazało była to jedna z nielicznych sytuacji, która podwyższyła nasze ciśnienie. Oczywiście oprócz tych dwóch momentów, kiedy to piłka przekroczyła linię bramkową. Najpierw w pierwszej połowie po uderzeniu Joela Obiego, ale gol nie został uznany z powodu zagrania ręką. Drugi raz piłka zatrzepotała w siatce już w doliczonym czasie drugiej połowy. Tym razem piłka znalazła się w bramce Torino, ale sędzia dopatrzył się spalonego i trafienia nie uznał.
To nie jest tak, że brakowało w dzisiejszym meczu sytuacji. Niestety, ale zawodnikom grającym dziś na San Siro – głównie piłkarzom Milanu – brakowało skuteczności i być może odrobiny szczęścia. Dużo okazji marnował Kalinic. Swoją drogą to ciekawe co on tam jeszcze robi? Nie ma co się oszukiwać. Dla gospodarzy sezon już się skończył. Miało być odbudowanie wielkiego Milanu, jednak fanom zostało patrzeć jak ich rywal zza miedzy – Inter – rośnie w siłę i dzielnie walczy o scudetto.
Skoro Milan liczy punkty do czwartego miejsca, to znaczy, że Bologna i Chievo też mają do tego pełne prawo? ?
— Patryk Kubik (@pat_kubik) November 26, 2017
Lazio – Fiorentina
O 18:00 przenieśliśmy się do Rzymu, gdzie miejscowe Lazio podejmowało Fiorentinę. Na Stadio Olimpico zobaczyliśmy wyrównany pojedynek. Widać było, że obu drużynom zależy na komplecie punktów. Viola nie zamierzała chować się za gardą i liczyć na kontry. Zobaczyliśmy całkiem otwarty mecz z kilkoma niezłymi okazjami i co najważniejsze z golami. Pierwszy padł w 25. minucie. Do wykonania rzutu wolnego z lewego sektora boiska podszedł Luis Alberto. Hiszpan dośrodkowywał w pole karne, a tam najwyżej do piłki skoczył Stefan de Vrij i głową pokonał Marco Sportiello.
Na drugiego gola musieliśmy poczekać dość długo. Gdy już się wydawało, że zawodnicy Simone Inzaghiego dopiszą sobie trzy kolejne punkty, to w sukurs gościom postanowił przyjść Felipe Caicedo. Ekwadorczyk swoim agresywnym zachowaniem sprokurował rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Khouma Babacar i pewnie wykorzystał swoją szansę. Lazio straciło gola w samej końcówce, już w doliczonym czasie gry, na własne życzenie.
Juventus – Crotone
Dzisiejszy dzień kończyliśmy meczem w Turynie. Juventus na własnym obiekcie gościł piłkarzy Crotone. Goście od pierwszego gwizdka sędziego zaczęli grać ultra defensywnie. Od razu pozbawili nas wątpliwości. Przyjechali do stolicy Piemontu postawić autobus w bramce i liczyć na to, że gospodarze nie pokonają ich bramkarza, a oni być może załapią się na tą jedną, jedyną kontrę. Ich taktyka zdała egzamin w 100%, ale tylko w pierwszej połowie. Stara Dama dyktowała warunki gry, choć to za mało powiedziane. Zawodnicy Massimiliano Allegriego robili co chcieli. Mecz przypominał podwórkową odmianę piłki nożnej, gdzie gra się tylko do jednej bramki. Jednak nie potrafili potwierdzić swojej potężnej przewagi bramką.
Juventus vs Crotone, 83% – 17% w posiadaniu piłki.
I niewiele z tego posiadania nie wynika:) #wloskarobota
— Michał Borkowski (@mbork88) November 26, 2017
Worek z bramkami rozwiązał się w drugiej połowie. Mur postawiony przez Crotone skruszył w 52. minucie Mario Mandzukic. Andrea Barzagli dośrodkował w pole karne, a tam na piłkę czekał już chorwacki snajper, który strzałem głową pokonał Alexa Cordaza.
Już osiem minut później gospodarze strzelili następną bramkę, a autorem kolejnego trafienia został Mattia De Sciglio, który chwilę przedtem zmienił Stephana Lichtsteinera. Włoski obrońca postanowił uderzyć z pierwszej piłki ze skraju pola karnego. Golkiper Crotone nie był w stanie obronić tego strzału.
Wynik podwyższył w 71. minucie Mehdi Benatia. Piłka spadła Marokańczykowi pod nogi w trakcie zamieszania w polu karnym, a ten mając przed sobą tylko bramkę nie miał żadnych kłopotów ze skierowaniem jej do siatki.
Do końca nie zobaczyliśmy już żadnej bramki. Juventus cały czas miał gigantyczną przewagę, a goście nie potrafili stworzyć sobie groźnej sytuacji, choć po utracie drugiej bramki postanowili nieco się otworzyć. Stara Dama zainkasowała trzy punkty i walka o mistrzostwo Włoch nabiera coraz większego kolorytu.
Pozostałe mecze:
Genoa – AS Roma 1:1 (0:0)
59’ Stephan El Shaarawy
69’ Daniele De Rossi – czerwona kartka
70’ Gianluca Lapadula (rzut karny)
Udinese – Napoli 0:1 (0:1)
33’ Jorginho
ZAKŁAD BEZ RYZYKA 110 PLN + BONUS DO 400 PLN
- Zarejestruj konto na Fortuna za pośrednictwem Gol.pl!
- Odbierz zakład bez ryzyka 110 PLN + bonus 100% do 400 PLN.
- Szczegóły znajdziesz TUTAJ.