Po trzech kolejkach pora na pierwszą reprezentacyjną przerwę w nowym sezonie Premier League. Na szczycie usadowił się Manchester United – jedyna drużyna, która zdobyła dziewięć punktów i nie straciła żadnej bramki. Z kolei Arsenal z jednym punktem zajmuje szesnaste miejsce i robi wszystko, by pokazać Barcelonie, jak wygląda prawdziwy kryzys w klubie.
Kluby zdążyły zabrać kibiców na prawdziwy rollercoaster emocji, ale jak spisywali się do tej pory sami piłkarze? Oto pięciu, którzy pozytywnie się wyróżniali oraz pięciu, którzy w przerwie powinni przemyśleć swoje dotychczasowe występy.
Pięciu wspaniałych
Paul Pogba
Kto by pomyślał, że zaledwie rok po tym, jak został kupiony za rekordową na świecie kwotę, Paul Pogba będzie się tak dobrze prezentował, że wyda się śmiesznie tani? Inflacja na rynku transferowym sprawiła, że Pogba, dzięki swoim znakomitym występom, wydaje się teraz kupiony w promocyjnej cenie.
Początek tego sezonu jest dla Manchesteru United bardzo udany, a duża w tym zasługa Pogby. To on jest sercem wszystkiego dobrego, co robi drużyna. Łączy swoich napastników z obrońcami, wynajduje kolegów i zagrywa do nich kluczowe piłki. Jose Mourinho zwolnił go ze swoich taktycznych założeń, a Pogba odwdzięcza się grą, która może mu dać tytuł najlepszego zawodnika Premier League.
Nemanja Matić
Równie dobrze mógłby znaleźć się w tym miejscu Henrikh Mkhitaryan, który w tym sezonie ma już pięć asyst. Jednak powodem jego świetnych wyników są niesamowite występy Pogby.
A Pogba gra tak wyjątkowo dobrze, ponieważ w klubie pojawił się Nemanja Matić. Serb przybył do Manchesteru i zdominował środek boiska, uwalniając przy tym Pogbę. To od Matica zaczynają się wszystkie ataki United, a jego niezwykła solidność w obronie sprawia, że ofensywni gracze mogą skupić się właśnie na ofensywie. Co daje rewelacyjne skutki.
Sadio Mane
Philippe Coutinho od kilku tygodni jest “o kilka godzin” od podpisania kontraktu z Barceloną. Ma przez to różne “problemy zdrowotne” niepozwalające mu nawet trenować. Liverpool potrzebował więc kogoś, kto weźmie na siebie ciężar gry i na szczęście szybko okazało się, że mają kogoś takiego. Sadio Mane spisuje się nawet lepiej, niż to było potrzebne.
Senegalczyk w pierwszych meczach sezonu był zadziwiająco dobry, a jego gole, asysty i dryblingi pokazywały z jaką radością gra w piłkę. Tercet ofensywny Liverpoolu zasilany jest energią Mane, a ich widok jest tak ekscytujący, że wszyscy zapomnieli już o Brazylijczyku z numerem 10 na plecach.
Jonas Lossl
W pierwszych trzech kolejkach sezonu tylko dwa zespoły wciąż mają czyste konto: Manchester United i Huddersfield Town. W tej drugiej ekipie duża zasługa tego stanu rzeczy to bramkarz, Jonas Lossl.
Prawie dwumetrowy Duńczyk jest póki co we wspaniałej formie. Obronił dziesięć strzałów – tylko czterech bramkarzy ma lepszy wynik: Wayne Hennessy (14), Jordan Pickford, Kasper Schmeichel i Asmir Begović (po 11). Oni jednak stracili odpowiednio sześć, trzy, sześć i cztery gole, a Lossl żadnego.
Alvaro Morata
Nowy zawodnik Chelsea nie był ich pierwszym wyborem, podobnie jak drużyna ta nie była pierwszym wyborem piłkarza. Ale transfer ten świetnie zadziałał dla obu stron. Alvaro Morata jest uniwersalnym napastnikiem, dzięki czemu świetnie wpisuje się w styl gry Chelsea.
Jego wejście z ławki przeciwko Burnley (gol i asysta) prawie uratowało niewytłumaczalną porażkę 0:3 w pierwszej połowie. Następnie bawił się z obrońcami Tottenhamu, a w meczu z Evertonem zaliczył kolejnego gola i asystę.
Pięć rozczarowań
Harry Kane
Główny napastnik reprezentacji Anglii nie jest w stanie w tym sezonie umieścić piłki w siatce. W trzech meczach oddał 24 strzały, z czego 11 było celnych. Nie strzelił jednak żadnego gola, nie miał też żadnej asysty. Za to popełnił koszmarny faul na Florianie Lejeune w meczu z Newcastle, który powinien był skończyć się czerwoną kartką.
Danny Welbeck
Wszyscy kochają Danny'ego Welbecka, ale w tym momencie głównie dlatego, że przyprawia o mdłości kibiców Arsenalu. Początek tego sezonu to chyba najgorszy moment w jego karierze: piłka odbija się od jego nóg jak od desek, biega nie tam, gdzie trzeba, a kończy akcje jak obrońca starający się wybić piłkę.
Nic dziwnego, że Alexis Sanchez stara się jak najszybciej uciec z Arsenalu, skoro Arsene Wenger z uporem maniaka wystawia Welbecka w pierwszym składzie.
Nacho Monreal
Wystawianie lewego obrońcy w środku trzyosobowej linii obrony jest po prostu głupie. Łatwo byłoby tu winić Arsene'a Wengera, ale na jego szczęście nie jest piłkarzem, więc to Nacho Monreal widnieje na tej liście.
Obrońca jest póki co po prostu beznadziejny. Wydaje się stale wszystkim wokół niego przytłoczonym, a jego organizacja obrony nie nadaje się do niczego. Do tego stopnia, że najlepszym wynikiem defensywy Arsenalu jest strata jednej bramki w meczu (i tak przegranym) ze Stoke.
Pablo Zabaleta
Sprowadzony został jako “weteran”, by wnieść “doświadczenie” do “głodnego” klubu chcącego “piąć się w górę”, jakim jest West Ham. Pablo Zabaleta był jednak drugim najgorszym piłkarzem początku sezonu (Danny Welbeck jest bezkonkurencyjny). Był ogrywany przez absolutnie każdego piłkarza, z jakim musiał się mierzyć.
Fakt, że Marcus Rashford czy Anthony Martial są poza jego zasięgiem. Ale gdy Christain Atsu wygląda przy nim jak Garrincha, to wiedz, że coś poszło koszmarnie nie tak.
Gary Cahill
Gdy przejmujesz opaskę kapitana po takim piłkarzu jak John Terry, musisz stanąć na wysokości zadania. Musisz być szefem w obronie dosłownie i w przenośni. Cóż, na razie Gary Cahill grał fatalne czternaście minut przeciwko Burnley, a potem został ukarany czerwoną kartką za brutalny faul i przegapił dwa mecze, w których Chelsea grała dobrze. Gary, gdy ludzie chcieli, żebyś był jak John Terry, chodziło im o piłkarza z lat 2004-2012, a ty wybrałeś zdecydowanie zły rocznik.