Peter Crouch – Chciałem jak najszybciej uciekać z Liverpoolu cz.1

0
peter crouch

Peter Crouch w wywiadzie dla “FourFourTwo” opowiada o ciężkich początkach swojej kariery i o tym, dlaczego chciał uciekać z Liverpoolu. Mówi też o wystających z łóżka nogach i wypadku na torze gokartowym przed finałem Ligi Mistrzów.

– Byłeś chłopcem od podawania piłek w Chelsea – pamiętasz coś z tamtego okresu?

– Pamiętam, że Dennis Wise zwyzywał mnie na jednym meczu za to, że za wolno podawałem piłkę. Gdy Chelsea objęła w tym meczu prowadzenie, to dostało mi się od Dennisa za to, że za szybko je podaję! Nie byłem więc chyba najlepszy, aczkolwiek fajnie było być tak blisko piłkarzy podczas meczów.

– Tottenham wypożyczył cię do Dulwich Hamlet. Jak się czułeś, gdy jako młody chłopak wylądowałeś z akademii klubu Premier League w siódmej klasie rozgrywkowej?

– To był ogromny szok kulturowy. Trenowałem z rezerwami Tottenhamu, ale wielu piłkarzy było lepszych ode mnie, więc nie miałem szans na grę. David Pleat przedstawił mi pomysł wypożyczenia do Dulwich. Nie byłem do tego przekonany na początku, ale okazało się, że pójście tam było jedną z lepszych decyzji w moim życiu.

Wielcy obrońcy kopali mnie gdzie popadnie, co zdecydowanie wzmocniło mnie fizycznie i psychicznie. Wielu młodych chłopaków z akademii nie zrobiłoby dzisiaj takiego kroku. Myślą, że grając w drużynie U23 dużo się uczą. Ale tak nie jest. Najlepszą naukę dostałem w trakcie wypożyczeń na początku mojej kariery.

– Denerwuje cię, gdy ludzie zadają ci pytanie o wzrost?

– Haha, tak, mam to przez całe życie. Wydrukowałem sobie nawet kartki odpowiadające na wszystkie typowe pytania – “Jaka jest pogoda tam na górze? Dlaczego nie zdecydowałeś się grać w koszykówkę?” – a na dole napisane jest “Cieszę się, że odbyliśmy tę rozmowę,” Korzystam z nich trzy razy dziennie.

młody peter crouch

– Jak się grało z Robertem Prosineckim w Portsmouth? To prawda, że wypalał paczkę papierosów dziennie?

– Gra z nim była niesamowita. Miał nie lada charakter, ale był świetnym piłkarzem. Niewiele biegał, ale w zasadzie nie musiał. W tamtym sezonie strzeliłem chyba 19 goli, z czego prawie wszystkie to on wyłożył mi jak na tacy.

Niewiele mówił, ale rozumiał o wiele więcej niż dawał po sobie poznać. Można było z nim rozmawiać w cztery oczy i odpowiadał wtedy idealną angielszczyzną, ale gdy mówiło mu się na boisku, żeby wracał, to odpowiadał “Nie rozumiem.” Palił przed meczem, w przerwie i po meczu.

– Miałeś parę dobrych momentów w Aston Villi, ale nie udało ci się rozwinąć tam skrzydeł. Co poszło nie tak?

– W pierwszym sezonie nie było łatwo. Musiałem grać przeciwko takim piłkarzom jak Tony Adams czy Sol Campbell. Byłem wtedy tego samego wzrostu co teraz, ale ważyłem o wiele mniej. Pamiętam swój debiut w meczu z Newcastle: popatrzyłem na drugą połowę boiska i zobaczyłem Alana Shearera. Pomyślałem, że jestem milion mil od jego poziomu. Nie byłem chyba jeszcze gotowy na grę w Premier League, ale Graham Taylor wierzył we mnie. Potem przyszedł jednak David O'Leary i już nie grałem. Poszedłem na wypożyczenie do Norwich, wróciłem pewny siebie, ale wciąż rzadko grałem. Musiałem więc poszukać innego klubu.

– Gdy pojawiłeś się w Southampton w 2004 roku, twoje akcje nie stały wysoko. Miałeś jednak dobry sezon, chociaż klub zajął słabą lokatę w tabeli. Czy to był punkt zwrotny w twojej karierze?

– Tak, to był bardzo ważny sezon dla mnie. Moja kariera mogła potoczyć się wtedy na różne kierunki. Paul Sturrock chciał mnie w drużynie, ale został zwolniony. Steve Wigley zastąpił go i nie dawał mi grać. W końcu jednak pojawił się Harry Redknapp, James Beattie został sprzedany i nagle Kevin Phillips i ja stanowiliśmy parę napastników. Harry pozwolił mi uwierzyć w siebie. Strzeliłem wtedy 13 goli w drugiej połowie sezonu. Wtedy dopiero poczułem, że jestem gotowy na Premier League. Wtedy też dostałem powołanie do reprezentacji Anglii.

peter crouch anglia

– Nie strzeliłeś żadnego gola w pierwszych 18 meczach dla Liverpoolu, gdy klub kupił cię za 7 mln funtów w 2005 roku. Jak się z tym czułeś? Co mówił Rafa Benitez?

– Tak, taka susza nie była niczym łatwym. Marzyłem wtedy, żeby jak najszybciej wrócić do Southampton. Myślałem sobie “Co ja zrobiłem?” Na szczęście wytrwałem. Menedżer chciał ode mnie rzeczy, których nigdy nie robiłem. Ciężko nad tym pracowałem, a jednocześnie starałem się strzelać gole grając o wiele głębiej w polu. Uznałem więc, że powinienem być bardziej samolubny, więc wbrew życzeniom menedżera grałem bliżej bramki.

Dzięki temu w końcu strzeliłem kilka goli i kibice zaczęli chcieć mnie w drużynie… a menedżer wręcz przeciwnie! Wtedy narodził się między nami mały konflikt, ale nie mogę nic złego powiedzieć o Rafie. Był świetnym menedżerem.

– Gdy powołano cię do reprezentacji, pojawiło się wiele sceptycznych komentarzy. Jak myślisz, dlaczego? I jak czujesz się z tym, że wbrew niedowiarkom strzeliłeś 22 gole dla Anglii?

– Podobne wątpliwości towarzyszyły mi przez całą karierę. Gdy zaczynałem, słyszałem tylko “Jak on może grać w piłkę?” Gdy w 2005 roku graliśmy na Old Trafford z Polską, kibice mnie wygwizdali. To był trudny dla mnie moment.

Na początku panowało błędne przekonanie, że gdy jestem w składzie, trzeba grać długimi podaniami do przodu. Z czasem udowodniłem jednak, że w mojej grze kryje się o wiele więcej. Musiałem ciężko pracować, bo kibice mieli o mnie zdanie jeszcze zanim zobaczyli mnie w akcji. Myślę, że David O'Leary pod koniec mojego pobytu w Aston Villi nie wystawiał mnie dlatego, że byłem wysoki, ale dlatego, że potrafiłem grać w piłkę.

– Dlaczego w meczu z Trynidadem i Tobago na mistrzostwach świata, skacząc do podania, po którym zdobyłeś gola, pociągnąłeś za dredy Bretta Sancho? Przecież jesteś od niego o wiele wyższy?

– To był swego rodzaju naturalny ruch. Nie wiedziałem nawet, że to zrobiłem, dopóki następnego dnia nie zobaczyłem zdjęć w gazetach. Gdy walczysz o wysoką piłkę, starasz się zrobić wszystko, żeby wyskoczyć do niej wyżej niż rywal. Nie wiedziałem, że to zrobiłem, ale to mnie nie usprawiedliwia. Brett nic mi nie powiedział po meczu, ale odkąd Kenwyne Jones powiedział mi, że nie jestem zbyt lubiany w Trynidadzie, to nie jeżdżę tam na wakacje.

– Czy twoje nogi naprawdę wystają z łóżka? A jeżeli tak, to czy śpisz w skarpetkach?

– Wystają z hotelowych łóżek. W domu mam specjalne, długie łóżko. Jednak tak już się do tego przyzwyczaiłem, że w nocy i tak podciągam kołdrę, żeby nogi mi wystawały. Chociaż mam odpowiednie warunki, to siłą przyzwyczajenia lepiej mi się śpi, gdy nogi nie są przykryte.

– Uważasz, że powinieneś wcześniej wejść na boisko w finale Ligi Mistrzów w 2007 roku? Od razu po wejściu miałem duży wpływ na drużynę.

– Najbardziej w karierze żałuję tego, że nie zagrałem w tym meczu od pierwszej minuty. Czułem, że zasługuję na miejsce w składzie. Ja i Craig Bellamy siedzieliśmy na ławce, a Dirk Kuyt sam grał z przodu. Popatrzyłem na drużynę Milanu i to byli w zasadzie ci sami zawodnicy co w 2005 roku, ale dwa lata starsi.

Wiedziałem, że jeżeli ich zaatakujemy, to damy radę im strzelić, ale nasza taktyka była inna. Strzeliłem w tamtym sezonie mnóstwo bramek w Lidze Mistrzów i grałem w prawie każdym meczu, więc gdy okazało się, że nie ma mnie w podstawowym składzie na finał, byłem zdruzgotany.

– Dirk Kuyt twierdził, że prawie przejechałeś go na torze gokartowym. Czy to prawda?

– Stało się to zaraz przed finałem Ligi Mistrzów. Byliśmy na obozie przygotowawczym w Portugalii i poszliśmy na gokarty. Zjechałem na bok, ale okazało się, że moje hamulce nie działają. Zobaczyłem, że stoją przede mną Xabi Alonso i Dirk Kuyt. Wiedziałem, że muszę skierować się na któregoś z nich, bo nie było innego wyjścia, pomyślałem więc szybko “Kto jest dla nas bardziej wartościowy?”

Skręciłem więc w stronę Kuyta, ale na szczęście udało mu się odskoczyć. Wróciłem na tor i spanikowany po prostu wyskoczyłem z pojazdu. Ten uderzył w ścianę i stanął w płomieniach. Może to wydarzenie miało związek z doborem składu w finale…


Odbierz 20 PLN bez depozytu!

baner-lvbet-gol-728x90

ŹRÓDŁOFourFourTwo
Poprzedni artykułCzy Thierry Henry jest idealnym następcą Arsene’a Wengera w Arsenalu?
Następny artykułKończy się czas Fernando Torresa w Atletico. Co dalej?