Już w piątek reprezentację Polski czeka pierwsza z dwóch listopadowych towarzyskich potyczek. Rywalem będzie jeden z finalistów przyszłorocznych mistrzostw świata – Urugwaj. Wielkim nieobecnym piątkowego meczu będzie z pewnością Luis Suarez.
“Luisito” dostał tym razem wolne od Oscara Tabareza. Wszystko po to, by mógł przede wszystkim odpocząć, dojść do świeżości i odbudować się mentalnie. Snajperowi Barcy brakuje skuteczności. W obecnych rozgrywkach Primera Division tylko trzykrotnie trafiał do siatki rywali.
Luis Suarez udzielił wywiadu Mundo Deportivo. Opowiada w nim o swoich problemach ze skutecznością i obecnej sytuacji w Barcelonie, konflikcie na linii Neymar-Cavani.
Mundo Deportivo: Rozmawiamy dzisiaj z Luisem Suarezem, zdobywcą124 bramek w barwach Barcelony, z którą zdobył dziewięć tytułów. Przeanalizujemy jego obecną sytuację w drużynie. Wszyscy kibice Barcy chcieliby wiedzieć co się dzieje z Suarezem, dlaczego piłka nie chce wpaść do siatki rywali?
Luis Suarez: Szczerze mówiąc sam chciałbym wiedzieć. Jestem bardzo ambitny i ta cała sytuacja bardzo mnie frustruje. Jednak nie mogę się poddawać, muszę dalej pracować, poprawiać błędy i przeanalizować, co robię źle. To właśnie doprowadziło mnie tu, gdzie jestem. Muszę trenować, pracować nad swoją grą, aż piłka zacznie wpadać. Najważniejsze jest to, by drużyna dalej wygrywała, mimo że ja mam problemy. Staram się je przezwyciężyć. Barcelona radzi sobie na razie bardzo dobrze, ale ja i tak będę wymagać od siebie o wiele więcej. Mam nadzieję, że w trakcie tej przerwy reprezentacyjnej wszystko wróci do normy. Może wyleczę do końca kolano i wróci dawny Luis Suarez.
MD: Widzisz jakąś przyczynę tej sytuacji? Czy jest to wina złej serii, która może przytrafić się każdemu zawodnikowi?
LS: Serie zawsze się zdarzają. Uspokaja mnie fakt, że na boisku czuję się dobrze, mimo że czasem odczuwałem lekki dyskomfort z powodu kolana. Wszyscy o tym wiedzą. Zawsze jestem zadowolony, gdy drużyna wygrywa i mniej istotne jest to, że nie trafiał do siatki. Dużo od siebie wymagam i najbardziej martwi mnie nie brak goli, a inne błędy, które działają na szkodę zespołu, np. zbyt częste straty piłek, czego zazwyczaj nie robiłem. W meczu z Malagą doszło do zabawnej sytuacji. Świetną akcję rozegrał Sergi Roberto, a ja od razu po uderzeniu piłki, a może nawet jeszcze chwilę przed, śmiałem się z siebie, bo wiedziałem, że zepsułem.
MD: Dlaczego zrezygnowałeś z operacji kolana i postawiłeś na inne leczenie rekomendowane przez klub?
LS: Uważam, że to najlepsze rozwiązanie, zawsze dobrze jest unikać operacji, bo nie można być pewnym, ile czasu trzeba będzie pauzować. Mówiono o trzech tygodniach, ale nie potwierdził tego żaden lekarz. Operacja to zawsze minimum cztery tygodnie przerwy. Teraz Urugwajski Związek Piłki Nożnej, który jest w dobrych relacjach z Barceloną, doszedł do porozumienia z klubem w sprawie przerwy reprezentacyjnej. Podobnie było we wrześniu, gdy pojechałem na zgrupowanie, mimo że nie grałem jeszcze w Barcelonie po kontuzji. Teraz opuszczę mecze towarzyskie, które nie są aż tak ważne, i postaram się całkowicie wrócić do zdrowia, by być w formie do końca sezonu. Podkreślam jednak jeszcze raz. W przypadku mojego urazu nie jest wymagana operacja.
MD: Zagrasz w meczu z Leganes?
LS: Myślę, że tak, że nie będzie żadnych przeciwwskazań. Obecnie po prostu muszę zmniejszyć trochę intensywność treningów, ale to kwestia kilku dni. Przerwa reprezentacyjna przyszła w idealnym dla mnie momencie.
MD: Zauważyłeś, że biegasz w tym sezonie więcej, przeprowadzasz więcej dryblingów? Ernesto Valverde wprowadził swoje pomysły, nie ma Neymara, a ty jesteś bliżej bocznej linii boiska.
LS: Trener zna moje zalety. Jeśli gram bliżej linii bocznej, to dlatego, że widzę tam wolną przestrzeń. Napastnicy zawsze idą do przodu i jeśli schodzę do boku, robię to z własnej inicjatywy, a nie dlatego, że trener mi każe. Zawsze chcę dużo biegać i nie mam nic przeciwko temu. Valverde nie działa na moją niekorzyść. Kiedy ma się dwóch skrzydłowych, zostaje się czasem w środku boiska, wymieniając piłkę z pomocnikami, ale gdy nie widzę skrzydłowego, mogę zejść bliżej linii bocznej.
MD: Jak na Twoją sytuację wpłynęło odejście Neymara i kontuzja Dembele?
LS: Zawsze mówiłem, że odejście Neymara było czymś złym dla naszej drużyny. Brazylijczyk bardzo dużo dawał drużynie, a przede wszystkim był naszym świetnym kumplem. Chyba wszyscy zdają sobie sprawę z tego jak wielką stratą było jego odejście. Kontuzja Dembele dodatkowo skomplikowała sprawę. Trener stara się jednak znaleźć odpowiednie zastępstw dla niego. Uważam, że obecnie mamy wiele różnych opcji, możemy stosować różne rozwiązania. Wcześniej tak nie było.
MD: Czy jesteś w stanie sobie wyobrazić siebie grającego z Messim przez najbliższe 3-4 sezony?
LS: Mam taką nadzieję. Chciałbym wypełnić kontrakt z Barceloną. Jednak losy piłkarza bywają różne. Ja mógłbym zakończyć karierę w tym klubie, jednak los bywa przewrotny. Myślę, że zarówno ja jak i Messi zrobimy wszystko by zostać tu jak najdłużej.
MD: Czy Leo Messi zakończy karierę w Barcelonie?
LS: Chciałbym, by tak było ze względu na wszystko, co dał klubowi, a także na mój podziw dla niego. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się jakaś dobra wiadomość na ten temat, że zostanie ogłoszone przedłużenie kontraktu z Leo.
MD: Messi strzelił już dla Barçy 524 gole. Jak wyjaśnić ten fenomen?
LS: Statystyki mówią wszystko. Według mnie jest najlepszym zawodnikiem w historii futbolu, w klubie i poza nim. Ciągle robi coś nowego, a gra z nim jest prawdziwą przyjemnością i przywilejem.
MD: Twoje relacje z Leo zawsze świetnie się układały, to było jak miłość od pierwszego wejrzenia?
LS: Wszystko następowało stopniowo, krok po kroku. Teraz mamy świetne relacje, dobrze nam się gra ze sobą. Zawsze powtarzałem, że ciężko jest dobrze rozumieć się na boisku, jeśli poza nim nie ma się dobrych relacji. Nie jest to tylko przyjaźń przed kamerami, często się spotykamy i to nie po to, żeby robić zdjęcia, czy coś w tym stylu…
MD: Strzeliłeś już 124 bramki w barwach Barcelony, jesteś o sześć trafień od Rivaldo. Czy teraz, gdy ci nie idzie, zauważasz wsparcie ze strony kibiców?
LS: Tak, myślę, że nigdy nie miałem problemów z kibicami. Zawsze mnie wspierali i wspierają teraz, gdy tego potrzebuję. Bardzo to doceniam. To godne podziwu, że pamiętają, co dana osoba dała klubowi. Zawsze będę im wdzięczny, od początku mnie wspierali. Warto przypomnieć, że gdy przeszedłem do Barcy, też miałem słabszy moment. Prawie przez miesiąc od momentu debiutu w Barcelonie nie potrafiłem pokonać bramkarza rywali.
MD: Potrzebujesz goli?
LS: Napastnik zawsze ich potrzebuje. Nie jestem zły, gdy nie strzelę, tylko wtedy, gdy czuję, że nie pomogłem drużynie i nie dałem z siebie wszystkiego. Na przykład po meczu z Athletic byłem bardzo szczęśliwy, bo wygraliśmy, a poza tym czułem się tak, jak chciałbym się czuć. Z Olympiakosem Pireus również czułem się dobrze. Z kolei z Sevillą skończyłem mecz zły, bo traciłem zbyt dużo piłek. Nie chodziło o brak goli, ale o to, że nie stanąłem na wysokości zadania.
MD: Zdobyliście 31 na 33 możliwych punktów. To świetny początek. Co się zmieniło w porównaniu z poprzednim sezonem, w którym graliście dość nieregularnie?
LS: Mamy solidną defensywę, a w linii pomocy czujemy się tak, jak nie było już od dawna. Jesteśmy pewni siebie na wszystkich pozycjach i dzięki temu wszystko nam wychodzi. Wcześniej bywało tak, że rywale nie atakowali, a zdobywali bramki. Mamy tak wielu zawodników w dobrej formie, że trener czasem ma wątpliwości, kogo wystawić. Wielu pomocników biega, pomaga, strzela. Utrudniają zadanie trenerowi.
MD: Co sądzisz o krytyce Waszej gry? Mówi się, że Barcelona wygrywa, ale nie za dobrze się ją ogląda.
LS: W poprzednim sezonie rywale łatwo strzelali nam gole, narzekano, że pomocnicy nie zdobywają bramek. Teraz mamy więcej pomocników i gramy przekonująco, a ludzie i tak narzekają. Piłka nożna jest ciągłą debatą, zawsze się na coś narzeka. Trzeba z tym żyć. Nam najbardziej zależy na dobrej grze i uspokojeniu kibiców oraz daniu im radości.
MD: Docierają do was komentarze mediów?
LS: Nie tyle docierają, po prostu rozmawiamy z wieloma osobami, a poza tym też zdajemy sobie sprawę, że zdarza nam się grać źle i wygrywać. Musimy kontynuować przede wszystkim zwycięską passę, to doda nam pewności siebie oraz zapewni szacunek przeciwników. Zawsze jest co poprawiać. Czasem lepiej brzydko wygrać niż pięknie zremisować.
MD: Współpracujesz z Ernesto Valverde od 3-4 miesięcy. Jaki on jest?
LS: Pozytywnie mnie zaskoczył. Jest spokojny, nie sprawia, że się denerwujesz, gdy z nim rozmawiasz. Wszyscy mu ufają, daje nam szansę i nie ma problemu z żadnym z piłkarzy. Praca trenera oraz sztabu szkoleniowego jest godna podziwu, ciągle szukają rzeczy do poprawy.
MD: Czy uważasz, że możecie wygrać Ligę Mistrzów?
LS: Oczywiście. Jesteśmy Barceloną i mamy obowiązek zdobyć wszystkie trofea. W dwóch ostatnich sezonach nie graliśmy w Lidze Mistrzów na odpowiednim poziomie. Teraz chcemy to poprawić i pokazać na co nas stać.
MD: Co sądzisz o grze Paco Alcacera? Ostatnio, gdy wychodzi na boisko, trafia do siatki, wykorzystuje otrzymaną szansę.
LS: Rozmawiałem z nim, gdy jeszcze nie był powoływany. Powiedziałem, że trener nie ma nic przeciwko niemu, po prostu ma szeroki skład i trudno jest mu wybrać. Musi pracować i ostatnio pokazał tego efekty. Nic nie dzieje się samo z siebie. Cieszę się z jego powodu.
MD: Twój przyjaciel Coutinho był w sierpniu blisko przejścia do Barcelony. Rozmawiałeś z nim? Dalej jest zainteresowany transferem?
LS: Myślę, że tak. To bardzo ambitny zawodnik. Chciał trafić do Barcelony, przechodził trudne chwile, ale jest profesjonalistą. Został w Premier League i udowadnia jak dobrym jest graczem. Został w Liverpoolu, trenuje, pracuje i pomaga drużynie.
MD: Co mógłby dać Barcelonie?
LS: Mógłby wnieść bardzo dużo, wszyscy to wiedzą. Jest przecież bardzo dobrym graczem.
MD: Inni twoi przyjaciele, Neymar i Cavani, są skonfliktowani w Paryżu? Co sądzisz i tym wszystkim?
LS: Wolę o tym nie mówić, to sprawy między nimi i myślę, że wszystko sobie wyjaśnili, ze sytuacja się w końcu unormuje.
MD: Na koniec. Co sądzisz o sytuacji politycznej w Katalonii? Jak to odbierasz?
LS: Nie sądzę, by miało to na nas wpływ. Rozmawiamy o tym, bo to bieżący temat. Moja córka jest Katalonką, tutaj się urodziła. Uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania. Trzeba być jednak ostrożnym w tej sprawie.