W środę kończyliśmy zmagania 25. kolejki LOTTO Ekstraklasy. W obu meczach przez większość czasu mieliśmy nudy na pudy, ale końcówka spotkania przy Bułgarskiej wynagrodziła nam w zupełności wcześniejszy brak emocji.
Świetna końcówka meczu w Poznaniu
Pierwsza połowa nie przyniosła nam większych emocji, ale warto odnotować, że o wiele lepsze wrażenie sprawiał Śląsk Wrocław. To właśnie ekipa Tadeusza Pawłowskiego miała więcej z gry i ku naszemu zdumieniu momentami była blisko zdominowania gospodarzy. Niestety dla nas, ale z ich przewagi niewiele wynikało. Nie byli oni w stanie stworzyć żadnego zagrożenia dla bramki Lecha Poznań. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuacją pierwszych czterdziestu pięciu minut był akacja Marcina Robaka, kiedy to jego strzał powędrował wysoko nad poprzeczką. Ewentualny gol i tak nie zostałby uznany, ponieważ napastnik gości był na wyraźnym spalonym i VAR nie pozwoliłby na uznanie tej bramki.
O ile Lech swoją grą w pierwszej części meczu potrafił przytrafić o mdłości. Był niezorganizowany, bez pomysłu na grę i prezentował się dość bojaźliwie, to pierwsze minuty drugiej minuty były pod jego dyktando. Gospodarze kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i byli coraz bliżej zdobycia bramki. Śląsk oddawał inicjatywę Lechowi i wydawało się, że otworzenie wyniku jest zaledwie kwestią czasu, co ziściło się nam dopiero w 80. minucie. Strzelcem bramki został Oleyiy Khoblenko, który po dośrodkowaniu Raduta z rzutu wolnego pokonał strzałem głową Jakuba Słowika. Odpowiedź Śląska Wrocław była piorunująca. Już dwie minuty później Vacek zagrał prostopadłą piłkę do Marcina Robaka. Napastnik minął bramkarza i z ostrego kąta wpakował piłkę do siatki.
W tym momencie mecz nam się zdecydowanie otworzył, a my mogliśmy tylko żałować, że tak późno. W 89. minucie piłka znowu wpadła do bramki, ale sędzia odgwizdał spalonego. Po analizie VAR arbiter zdecydował się jednak uznać bramkę. Strzelcem gola został Christian Gytkjaer, który najpierw przyjął futbolówkę klatką piersiową, a następnie uderzył nie do obrony z pierwszej piłki. Wynik nie zmienił się już do końca i zawodnicy Nenada Bjelicy dopisali do swego konta kolejne trzy punkty.
? #LPOŚLĄ 2:1
Takie końcówki chcemy oglądać jak najczęściej! ?
__
Oceń zawodników w aplikacji ⤵
? Android: https://t.co/nunqYZ0SMa
? iOS: https://t.co/yOyFPmwv0X pic.twitter.com/BqYkTRMPHr— LOTTO Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) February 28, 2018
Lech Poznań – Śląsk Wrocław 2:1 (0:0)
1:0 Khoblenko 80′
1:1 Robak 82′
2:1 Gytkjaer 90+1′
W Gdyni bez bramek
Starcie w Gdyni nie zapowiadało się na wielkie meczycho, więc nie wiedzieliśmy do końca jak do niego podjeść. Jednak liczyliśmy, że jedni i drudzy wyczują w tym meczu swoją szansę na poprawę swojej sytuacji w tabeli LOTTO Ekstraklasy. Piast Gliwice walczy o odbicie się od strefy spadkowej, a Arka Gdynia nieśmiało marzy o miejscu w czołowej ósemce. I musimy powiedzieć, że pierwsza połowa była toczona w całkiem w niezłym tempie. Tak jakby gracze obu drużyn wzięli sobie do serca medialne przewidywania i chcieli pokazać swoją grą, że w takich warunkach atmosferycznych potrafią rozgrzać kibiców zgromadzonych na trybunach.
W pierwszej połowie mecz był wyrównany. Jednak początek drugich czterdziestu pięciu minut, to już zdecydowana przewaga Arki. Żółto-Niebiescy nie potrafili tylko jej przypieczętować, co mogło ich zgubić przy pierwszej, lepszej kontrze gości. Im bliżej było końca, to do głosu coraz bardziej dochodził Piast. Mimo kilku niezłych okazji z jednej i drugiej strony – nie zobaczyliśmy tego wieczoru żadnego gola i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
? #ARKPIA
A w Gdyni podział punktów.
__
Oceń zawodników w aplikacji ⤵
? Android: https://t.co/nunqYZ0SMa
? iOS: https://t.co/yOyFPmwv0X pic.twitter.com/8H0lEXuWVp— LOTTO Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) February 28, 2018
Arka Gdynia – Piast Gliwice 0:0