LOTTO Ekstraklasa – Korona z kompletem punktów w meczu z Lechią

0

Korona Kielce w pierwszej połowie zagrała fenomenalne zawody, ale w drugiej części meczu lepsi byli goście z Gdańska. Jednak podopiecznym Piotra Stokowca nie udało się wyrównać stanu spotkania i wyjechali z Kielc z pustymi rękoma.

Faworytem meczu w Kielcach byli gospodarze. Zakłady bukmacherskie Fortuna za wygraną Korony płaciły po kursie 1.95, gdy ten na gości znad morza wynosił 3.85. Remis został wyceniony na 3.35.

Gdzie ta Lechia Gdańsk, którą znamy z poprzedniego sezonu? Gdzie ta drużyna, która rok temu znajdowała się w grupie mistrzowskiej i do końca rozgrywek walczyła o europejskie puchary oraz mistrzostwo kraju? Odpowiedź jest prosta – przed tym meczem była w strefie spadkowej. Nic zatem dziwnego, że jej zawodnicy wyszli na ten mecz zmobilizowani i przez pierwszy kwadrans byli godnym rywalem godnym dla kieleckiego zespołu. Jednak indywidualna akcja Marcina Cebuli spowodowała, że znowu musieli zacząć odrabiać straty. Pomocnik Korony Kielce wszedł w pole karne jak po swoje i zagrał patelnię do Gorana Cvijanovica, któremu nie pozostało nic innego jak dołożyć stopę i otworzyć wynik spotkania.

Od tej pory to gospodarze byli zespołem o wiele lepszym. Gołym okiem było widać, że to Korona Kielce cieszy się z gry w piłkę, a Lechia Gdańsk jest przypadkową zbieraniną przypadkowych zawodników. Przewaga kielczan była zatrważająca. Podopieczni Gino Lettieriego mogli podwyższyć swoje prowadzenie w 26. minucie, ale strzał Żubrowskiego z rzutu wolnego wybronił Dusan Kuciak.

Chwilę później byliśmy świadkami dość dziwnej sytuacji. Sędzia Kwiatkowski odgwizdał rzut karny za zagranie ręką Flavio Paixao. Komentatorzy spierali się, co do słuszności tej decyzji, ale według nas arbiter miał pełne prawo wskazać na wapno. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł strzelec bramki, ale słowacki bramkarz gości spokojnie obronił jego strzał. Rzut karny został jednak powtórzony, bo… no właśnie nie wiemy. Może Kuciak faktycznie wyszedł z bramki w tej sytuacji, ale bez przesady. Widzieliśmy golkiperów, którzy wychodzili o wiele bardziej i nic się nie działo. Cvijanovic znowu podszedł do piłki, ale tym razem fatalnie przestrzelił.

Niewykorzystany przez gospodarzy rzut karny nie pobudził podopiecznych Piotra Stokowca do działania, a gracze Korony dalej robili swoje. W 36. minucie groźnie strzelał Kaczarawa, ale Kuciak znowu popisał się fantastyczną paradą. Gdyby nie on, to goście na drugą połowę równie dobrze mogliby nie wychodzić.

Lechia po przerwie grała trochę lepiej, ale dalej nic z tego nie wychodziło. Najlepszą sytuację w 58. minucie miał Vitoria, jednak nieczysto trafił w piłkę i powędrowała ona wysoko nad poprzeczką. Ta okazja była ostrzeżeniem dla gospodarzy, że jak dalej będą pozwalać gościom na tyle swobody, to ci w końcu wykorzystają którąś z okazji. Korona z biegiem czasu przypominała Lechię z pierwszej połowy, a goście byli stroną zdecydowanie przeważającą. Może to wejście Sławomira Peszki odmieniło tak diametralnie grę Lechii?

Korona odpowiedziała dopiero w 68. minucie, kiedy to wprowadzony przed chwilą Jacek Kiełb groźnie uderzał z dystansu. Jednak jego strzał okazał się niecelny i minął tylko słupek bramki Dusana Kuciaka. Lechia dalej starała się wyrównać stan spotkania i raz za razem przeprowadzała swoje akcje. Jednak w ich grze brakowało konkretów i Zlatan Alomerovic nie miał zbyt wiele do roboty, ale bierność zawodników Gino Lettieriego nie napawała optymizmem kibiców zgromadzonych na Kolporter Arena.

W 82. minucie zuchwałą próbę podjął Flavio Paixao, który na połowie boiska zauważył, że Alomerovic jest wysunięty i zdecydował się go przelobować. Jednak jego uderzenie było niecelne i Korona Kielce dalej prowadziła w tym meczu. W końcówce spotkania mieliśmy dużo walki – także tej nieczystej – ale wynik spotkania nie zmienił się do końca i Korona Kielce dopisała trzy punkty do swojego konta.

Korona Kielce – Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)
1:0 Cvijanovic 18′


Odbierz 20 PLN bez depozytu!

baner-lvbet-gol-728x90

Poprzedni artykuł#AleTypiara – Chelsea vs Tottenham
Następny artykułPremier League – Salah znów ratuje Liverpool, “Obywatele” bawią się na Goodison Park