W ostatnim niedzielnym meczu LOTTO Ekstraklasy, Korona Kielce podejmowała Górnika Zabrze. Kibice zgromadzeni przez telewizorami, jak i odważni, którzy wybrali się na Kolporter Arenę Kielce mogli być pewni, że jeśli te drużyny mierzą się ze sobą, to z pewnością goli nie zabraknie.
Podobnie było i w sobotni wieczór w Kielcach. Kibice zobaczyli aż cztery trafienia. Górnik Zabrze przyjeżdżał z nadzieją, że w końcu uda się odnieść drugą wygraną w 2018 roku w LOTTO Ekstraklasie. Co poniektórzy eksperci piłkarscy zaczęli zgryźliwie wieszczyć, że zespół z Górnego Śląska zaczął w końcu przypominać beniaminka, a nie zespół walczący o najwyższe cele. Mecz rozpoczął się po myśli gospodarzy. Już w 2. minucie Dani Suarez sfaulował w polu karnym Nikę Kaczarawę. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł Goran Cvijanović i pokonał Tomasza Loskę. To podziałało na zabrzan jak płachta na byka. Goście zaczęli dominować, starając się jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Zespół Marcina Brosza próbował oczywiście wykorzystać swoją najgroźniejszą broń, czyli stale fragmenty gry. Jednak klarownych sytuacji było za mało, by myśleć o wyrównaniu stanu spotkania. Ten wpis na oficjalnym koncie Korony Kielce wiele mówił o grze gospodarzy.
28': Cvijanović uderzał na bramkę, ale przypadkowo wyszło mu z tego cudowne podanie do Kaczarawy. Główka Gruzina i poprzeczka! Ale i tak był spalony.#KORGÓR 1-0
— Korona Kielce (@Korona_Kielce) March 17, 2018
Widząc coraz większą dominację Górników, Gino Lettieri zdecydował się na dokonanie dwóch zmian w przerwie. Od razu ataki Korony nabrały rumieńców. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 63. minucie zrobiło się 2:0. Mateusz Możdżeń wypuścił w bój Kaczarawę, a Gruzin na raty pokonał Loskę. Wydawało się, że tego dnia trzy punkty pozostaną w Kielcach. Jednak trzy minuty później drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Jakub Żubrowski i Górnik rzucił się do jeszcze bardziej zmasowanych ataków. Minęły kolejne trzy minuty i było już tylko 2:1 dla gospodarzy. Ken Kallaste tak niefortunnie przeciął dośrodkowanie rywala, że pokonał własnego bramkarza. Stało się jasne, że to nie koniec strzelania w Kielcach. W 74. minucie był już remis. Michał Koj idealnie dośrodkował z lewej strony na głowę Mateusza Wieteski, a ten strzałem głową z bliskiej odległości pokonał Zlatana Alomerovicia. Do końca spotkania więcej goli nie zobaczyliśmy i mecz zakończył się podziałem punktów. Z takiego rozwoju sytuacji z pewnością nie do końca mogą być zadowoleni goście, którzy tej soboty byli zespołem lepszym. Czego zabrakło? Chyba pora aby w końcu obudził się Igor Angulo…
Zabrze w ostatnich minutach było jak wściekły górnik na przodku, a Kielce jak księżniczka, która w panice szukała zgubionej Korony. Skończyło się na uldze z jednej strony i niedosycie z drugiej. A ja i tak czekam na PP #KORGÓR
— Grzegorz Pacuła (@G_Pacula) March 17, 2018
Korona Kielce – Górnik Zabrze 2:2 (1:0)
1:0 Cvijanović 2′ – rzut karny
2:0 Kaczarawa 63′
2:1 Kallaste 69′ – gol samobójczy
2:2 Wieteska 74′
Korona Kielce:
Alomerović – Rymaniak, Malarczyk, Dejmek, Kallaste – Żubrowski, Kovacević – Aankour (46. Kiełb), Cvijanović (46. Gardawski), Możdżeń – Kaczarawa (70. Janjić).
Górnik Zabrze:
Alomerović – Rymaniak, Malarczyk, Dejmek, Kallaste – Żubrowski, Kovacević – Aankour (46. Kiełb), Cvijanović (46. Gardawski), Możdżeń – Kaczarawa (70. Janjić).