Liga Mistrzów – Legia żegna się z marzeniami, gorzki smak zwycięstwa w rewanżu

0
Jakub Czerwiński

Legia Warszawa nie awansuje w tym sezonie do fazy grupowej Ligi Mistrzów! W III rundzie eliminacji mistrzowie Polski przegrali dwumecz z FK Astana. Choć w rewanżu zwyciężyli 1:0, to o losach rywalizacji przesądził pierwszy mecz, w którym to Kazachowie wygrali 3:1.

Trener Jacek Magiera dokonał zmian w każdej formacji w porównaniu do pierwszego spotkania. Na środku obrony Jakub Czerwiński zastąpił Macieja Dąbrowskiego. W miejsce Krzysztofa Mączyńskiego pojawił się Michał Kopczyński, natomiast w ataku od pierwszej minuty biegał Armando Sadiku – strzelec jedynego gola dla ,,Wojskowych” przed tygodniem.

Setka Sadiku

W pierwszej połowie kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej nie doczekali się na bramki. Nie oznacza to jednak, że brakowało okazji strzeleckich. Najlepszą w 25. minucie zmarnował Armando Sadiku. Adam Hlousek obsłużył Albańczyka bardzo dokładną wrzutką z lewego skrzydła, ale napastnik Legii trafił wprost w Aleksandra Mokina. Była to druga próba Sadiku w tym spotkaniu. Już w 7. minucie oddał strzał z linii pola karnego, ale również wtedy golkiper gości spisał się bez zarzutu.

Legioniści oddali też dwa groźne uderzenia z dystansu. W 37. minucie z dwudziestego metra kropnął Thibault Moulin, ale jego strzał przeleciał obok lewego słupka bramki. Pięć minut później sfaulowany tuż przed polem karnym rywali został Dominic Nagy. Z rzutu wolnego uderzył Guilherme, ale trafił prosto w mur. Co prawda Legioniści sygnalizowali sędziemu, że jeden z gości zatrzymał piłkę ręką, ale protesty na nic się zdały.

Kazachowie skupili się na uważnej grze w defensywie i siłą rzeczy nie stworzyli sobie aż tylu sytuacji. Bramką dla nich pachniało jedynie w 13. minucie, kiedy pojedynek główkowy pod bramką Arkadiusza Malarza wygrał Ivan Majevski. Były pomocnik Zawiszy Bydgoszcz na szczęście spudłował. Sytuacja Legii wciąż była zatem zła, ale nie beznadziejna.

Przestój

W drugiej połowie Legia nie miała już nic do stracenia. Zepchnęła Kazachów do defensywy, ale Aleksandr Mokin był praktycznie bezrobotny. O ile w pierwszej połowie spotkania ,,Wojskowi” często przedzierali się pod jego bramkę skrzydłami, o tyle po przerwie wzrosła liczba akcji przeprowadzanych środkiem boiska. Zawodnicy FK Astany wciąż utrzymywali korzystny rezultat i przy każdej możliwej okazji starali się ukraść jak najwięcej czasu.

Korner na ratunek

Minuty mijały, a Legia nie była nawet bliska strzelenia pierwszej z dwóch bramek, które dałyby jej awans do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Z pomocą przyszedł jednak stały fragment gry. W 76. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Sebastian Szymański, który raptem od kilku minut przebywał na boisku. W polu karnym świetnie odnalazł się Jakub Czerwiński i głową skierował piłkę do siatki. Wydaje się, że lepiej w tej sytuacji mógł zachować się bramkarz gości.

,,Wojskowi” zadali pierwszy cios, ale musieli jeszcze dopaść rywali i posłać ich na deski. Woli walki nie można im odmówić, ale w ich poczynaniach brakowało dokładności i elementów zaskoczenia. Awans do kolejnej rundy eliminacji mógł dać w 87. minucie Michał Pazdan, ale jego strzał z woleja poszybował nad bramką gości.

Arbiter doliczył do drugiej połowy aż pięć minut, ale spotkanie trwało jescze dłużej. Zaważyła o tym sytuacja z 93. minuty. Artur Jędrzejczyk do końca walczył o piłkę w polu karnym, a przy okazji staranował starającego się interweniować Mokina. Nawet jeśli reprezentant Polski dopadłby do piłki, to nic by z tego nie wynikło, ponieważ znajdował się na pozycji spalonej.

To była ostatnia sytuacja, w której polskim kibicom mogły mocniej zabić serca. Choć Legia wygrała na własnym stadionie 1:0, to nikt świętować dziś w Warszawie nie będzie. Nie udało się odrobić strat poniesionych w Astanie i trzeba się będzie pożegnać z marzeniami o drugim z rzędu występie w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Drużyna Jacka Magiery nie żegna się jeszcze z europejskimi pucharami. Od teraz będzie starać się o awans do Ligi Europy.

Legia Warszawa – FK Astana 1:0 (0:0)

1:0 Jakub Czerwiński 76′

Poprzedni artykułJurgen Klopp – Barcelona może zapomnieć o Philippe Coutinho
Następny artykułAlvaro Negredo podpisał kontrakt z Besiktasem