Sobota w La Liga była dniem, w którym swoje mecze rozgrywały prawie wszystkie zespoły z czołówki tabeli. Nie bez problemów, ale wszystkim udało się wygrać swoje spotkania. Oprócz Sevilli, która musiała jednak uznać wyższość drużyny z pierwszego miejsca, a więc niepokonanej do tej pory Barcelony, której zwycięstwo dał piłkarz, po którym nikt by się tego nie spodziewał.
Valencia – Leganes
Valencia ostatniego ligowego meczu nie wygrała 16 września. Po remisie z Levante 1:1 wygrała sześć meczów z rzędu, strzelając w nich 23 gole. Leganes w lidze radzi sobie jednak też całkiem nieźle, ale wyjazd do Walencji był dla nich nie lada sprawdzianem.
Całkiem szybko okazało się, że druga w tej chwili siła w lidze hiszpańskiej to za wysokie progi dla drużyny z miasta należącego do aglomeracji Madrytu. Już w 14. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Daniel Parejo uderzył z rzutu wolnego, piłka znalazła drogę między murem i wpadła do bramki.
Do przerwy wynik się nie zmienił. Obie drużyny stworzyły podobną ilość sytuacji podbramkowych, ale to Valencia była drużyną, która potrafiła wykorzystać swoje sytuacje. W 71. minucie Rodrigo wykorzystał dośrodkowanie Andreasa Pereiry i głową podwyższył na 2:0.
W 82. minucie wynik na 3:0 ustalił Santi Mina, który wykorzystał rzut karny.
La Coruna – Atletico Madryt
Pojedynek szesnastej z trzecią drużyną La Liga mógł mieć jednego faworyta, ale Atletico Madryt nie jest ostatnio w dobrej formie i Deportivo mogło po cichu liczyć na zdobycz punktową. Mecz był faktycznie wyrównany, ale oba zespoły nie grzeszyły w sobotni wieczór skutecznością. Celnych strzałów było jak na lekarstwo, a o końcowym wyniku zadecydowała jedna akcja. A w zasadzie jeden strzał, bo Thomas jedyną bramkę meczu zdobył praktycznie z rzutu wolnego. Praktycznie, bo do piłki podbiegł Gabi, ale tylko ją musnął, a celny strzał oddał wspomniany Thomas.
Absolute beauty✨⚡️?
Partey saves Atletico again pic.twitter.com/V9yJxAnBJR— Derrick_Okraku (@Derrick_Okraku) November 4, 2017
Barcelona – Sevilla
Hitem kolejki był niewątpliwie mecz Barcelony z Sevillą, a więc pierwszej i piątej drużyny w tabeli. Od początku spotkania inicjatywę przejęła Barcelona i na niewiele pozwalała gościom. Piłkarze Sevilli w pierwszych 45 minutach oddali raptem jeden celny i jeden niecelny strzał na bramkę i chociaż gospodarze dużo częściej stwarzali sobie okazje bramkowe, to tylko raz udało im się pokonać Davida Sorię. Paco Alcacer wykorzystał błąd Sergio Escudero, który źle przyjął piłkę starając się przeciąć długie podanie, i po ziemi strzelił obok interweniującego bramkarza. Napastnik Barcelony do tej pory rozegrał tylko 122 minuty w tym sezonie La Liga, ale w tym spotkaniu były piłkarz Valencii zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
W drugiej połowie Barcelona nadal dominowała, ale Sevilla w końcu momentami zaczęła dochodzić do głosu. I w 59. minucie niespodziewanie zrobiło się 1:1. Nie udało się z akcji, ale z pomocą przyszedł stały fragment gry. Ever Banega dośrodkował z rzutu rożnego, a głową wyrównanie gościom dał Guido Pizarro.
Rozdrażniona Barcelona już w 65. minucie ponownie wyszła na prowadzenie. Ivan Rakitić dośrodkował w pole karne, a bramkarza i obrońcę uprzedził Alcacer, zdobywając tym samym swojego drugiego gola w tym meczu.
Lovely finish from Alcacer as he slips it under the keeper.pic.twitter.com/eMmBJ0dwzH
— FCB One Touch (@fcb_OneTouch) November 4, 2017
Więcej goli w meczu na Camp Nou nie padło i Barcelona skromnie, ale wygrała kolejne spotkanie i nie straciła przewagi nad resztą zespołów.
Sobotnie spotkania La Liga:
Valencia – Leganes 3:0 (1:0)
(Parejo 14′, Rodrigo 71′, Mina 82′ karny)
Deportivo La Coruna – Atletico Madryt 0:1 (0:0)
(Thomas 90'+1)
Alaves – Espanyol 1:0 (1:0)
(Santos 1′)
Barcelona – Sevilla 2:1 (1:0)
(Alcacer 23′, 65′ – Pizarro 59′)