Gianluigi Buffon zakończył reprezentacyjną karierę po tym, jak Włosi nie dostali się do przyszłorocznego mundialu, a po obecnym sezonie najprawdopodobniej na stałe pożegna się z futbolem. Jednak póki możemy go jeszcze oglądać, zobaczmy, jak przebiegała jego droga do miejsca, w którym teraz się znajduje. Legendy nie tylko włoskiej, ale i światowej piłki.
Przed każdym meczem Parmy trener Nevio Scala zaglądał do pokojów każdego z graczy, by ocenić ich mentalne przygotowanie do gry. W przeddzień meczu z AC Milan, 19 listopada 1995 roku, szczególnie zainteresował go jeden z graczy, 17-letni Gianluigi Buffon.
– Gigi nigdy wcześniej nie grał w pierwszej drużynie, a mieliśmy zmierzyć się z drużyną złożoną z gwiazd: Roberto Baggio, George Weah, Paolo Maldini. Zapytałem go więc “Gigi, co się stanie, jeśli jutro zagrasz? Będziesz gotowy?” Gigi popatrzył na mnie zdziwiony: “Ale co to za problem?” – wspomina Nevio Scala.
Już jako nastolatek Gigi nigdy nie bał się wyzwań. Zawsze tak było i na zawsze tak pozostało.
– Odkąd byłem dzieckiem lubiłem trudne zadania. Zawsze, gdy miałem podjąć jakąś decyzję, słuchałem swojej natury. Jestem typem człowieka, który stale chce stawać naprzeciwko najtrudniejszym wyzwaniom, niemożliwym wręcz. Bycie bramkarzem to skutek mojego charakteru i natury – powiedział Buffon jeszcze miesiąc temu.
Charakter ten wykuł się w Carrarze, małym, toskańskim miasteczku znanym ze swoich kamieniołomów. Tam Maria Stella w sobotę, 28 stycznia 1978 roku, urodziła chłopca. Jednak ona i jej mąż, Adriano Buffon, nie mogli nawet dotknąć noworodka, ponieważ od razu został zabrany na oddział intensywnej opieki.
– Zapewne było to przeznaczenie. Ale nie było nam wtedy łatwo. Po urodzeniu wydawał się zdrowy. Ważył cztery kilogramy, był więc całkiem duży! Zaplątał się jednak w pępowinę, która go przydusiła. Miał sinicę (sinoniebieskie zabarwienie skóry twarzy spowodowane niedotlenieniem organizmu) i pięć lub sześć dni spędził w inkubatorze, leżąc w nim jak Jezus na krzyżu.
Nie wiedzieliśmy, czy nie doszło do uszkodzeń mózgu. Gdy w końcu nam go oddali, lekarz powiedział “Tylko Bóg to wie…”. Na szczęście Bóg był łaskawy. Gigi już po dziewięciu miesiącach chodził i mówił, szybciej niż jego rówieśnicy. Już wtedy był numerem jeden.
I wciąż jest. Najdroższy bramkarz w historii. Najlepszy bramkarz w historii. A zaczynał jako… pomocnik.
– Wiem, że dla innych Gigi to legenda. Ale dla mnie to wciąż mały chłopiec z meczów Canaletto di La Spezia, który zanim zaczął grac na bramce biegał po boisku rumiany na policzkach, z włosami jak u jeżozwierza i bardzo cienkimi nogami – powiedziała jego siostra, Guendelina.
Poza sportem pasją Gigiego było… jedzenie. Wielokrotnie wakacje spędzał w Udine, w domu wujka Gianniego, cioci Marii i babci Liny. Ich mieszkanie znajdowało się nad sklepem spożywczym, który prowadzili. Jak sam Buffon napisał w swojej autobiografii: “Był to dla mnie magiczny świat. Chodziłem wokół półek, wzdłuż alejek pełnych rzeczy do jedzenia. Zawsze miałem pełny żołądek. Najbardziej lubiłem kanapki z mortadellą, które pochłaniałem w przemysłowym tempie!”
Dieta Buffona odegrała swoją rolę w jego gwałtownym rozwoju, ale najważniejsze były geny. Jego ojciec startował w zawodach pchnięcia kulą, a matka rzucała dyskiem. Obie siostry Gigiego grały w siatkówkę. Wszyscy reprezentowali Włochy na arenie międzynarodowej.
Ojciec Adriano mimo kariery w lekkoatletyce był fanatykiem piłkarskim i trenerem pierwszej drużyny Gigiego, Canaletto di La Spezia. Jednak sześcioletni syn nie podzielał miłości ojca do futbolu. Wolał grać w ping-ponga. Co go przekonało?
– Na początku niespecjalnie lubiłem piłkę nożną, ale podobało mi się noszenie torby sportowej, specjalnych butów, stroju. To dzięki temu zacząłem grać w piłkę.
Gol w swoim debiucie z rzutu wolnego też mógł pomóc w rozwinięciu uczucia do tego sportu. Dzięki swoim rozmiarom i sile, Buffon jako dziecko stał się specjalistą od rzutów wolnych, zwłaszcza w swoim drugim klubie, Perticatcie.
Jednym z jego kolegów, z którymi spotykał się na boiskach, był Cristiano Zanetti. W dorosłej karierze grali razem w Juventusie i reprezentacji, ale po raz pierwszy spotkali się w jednej drużynie 5 marca 1989 roku.
– Byłem z Massy, a Gigi z Carrary. Oba miasta leżą blisko siebie, więc znaliśmy się całkiem dobrze. Zawsze jednak byliśmy rywalami. Połączyliśmy siły, gdy wybrano nas do reprezentacji obu miast, żebyśmy zagrali przeciwko drużynie z Wenecji, przed spotkaniem w Serie A między Interem a Veroną.
San Siro było dla nas niezwykłym doświadczeniem. Grałem wtedy jako klasyczna 10, a Gigi grał za mną w pomocy. Był wtedy o wiele większy ode mnie. W zasadzie to od wszystkich dzieciaków. Fakt, że w końcu zmienił pozycję, nie był dla mnie wielkim zaskoczeniem.
Mały Zanetti nie był jedynym, który zauważył potencjał Buffona jako bramkarza. Jego ojciec też to widział. Nie był jednak rodzicem, który zmuszałby do czegoś swoje dzieci, dlatego nie chciał wywierać na synu presji. Gigi świetnie bawił się grając w piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę i bawiąc się w chowanego z przyjaciółmi.
Wszystko zmieniły jednak mistrzostwa świata w 1990 roku, które odbywały się we Włoszech. Podczas tego turnieju Gigi zakochał się w Kamerunie i ich utalentowanym bramkarzu, Thomasie N'Kono.
Buffon zauważył go już trzy lata wcześniej, gdy N'Kono pomógł Espanyolowi wyeliminować AC Milan z Pucharu UEFA. Ale to na MŚ Buffon został zauroczony akrobatyczną perfekcją N'Kono.
Maria wspomina, że jej syn siedział i oglądał wszystkie mecze Kamerunu. Popłakał się, gdy drużyna jego idola została wyeliminowana w dogrywce ćwierćfinału przez Anglię. Do dziś Buffon z kwaśną miną wspomina dwa “fartowne” karne, które w kontrowersyjnych sytuacjach wywalczył i wykorzystał Gary Lineker.
Jego podziw dla N'Kono też nigdy nie przeminął. Swojego pierwszego syna nazwał Louis Thomas na część swojego idola, a gdy N'Kono o tym usłyszał, zadzwonił do Buffona z gratulacjami. Gigi kilka lat temu poleciał do Afryki, by razem z Thomasem zagrać w meczu charytatywnym.
N'Kono pozwolił mu nie tylko znaleźć swojego sportowego idola, ale też odnaleźć własne powołanie. Sytuację wykorzystał Adriano, który tamtego lata zasugerował synowi, czy nie chciałby zagrać na bramce. Gigi oczywiście bez wahania się zgodził.
Perticata była jednak zainteresowana Buffonem pomocnikiem, podobnie jak kilka innych klubów. Trzeba było znaleźć więc zespół, który pozwoli mu grać na nowej pozycji. Padło na Bonascolę.
– Grając w Perticatcie Gigi strzelał bramki z każdego miejsca na boisku. Miał świetne warunki fizyczne i potrafił grać z piłką przy nodze, ale chciał być bramkarzem. Kiedy więc powiedziano mi “Słuchaj, jest tu chłopak, którego każda drużyna chce jako pomocnika, ale on chce grać na bramce”, powiedziałem “Żaden problem, dawajcie go do mnie”.
Musiałem nauczyć go jak się prawidłowo rzucać i nalegać, by zawsze starał się łapać piłkę. Ale cała reszta… on po prostu urodził się, żeby być bramkarzem – stwierdził Avio Menconi, były trener Buffona.
Inni doszli do tych samych wniosków. Jeszcze przed końcem pierwszego sezonu jako bramkarza, wszyscy chcieli Buffona. AC Milan, Bologna i Parma ustawiły się w kolejce, by zaprosić go na testy. Rossoneri byli najbardziej napaleni na Gigiego. Jego rodzicom wysłali nawet kontrakt do podpisania. Adriano i Maria byli jednak zaniepokojeni, że ich syn miałby mieszkać tak daleko od domu. Bologna wydawała się bardziej atrakcyjna opcją, a Gigi dobrze czuł się na testach w Casteldebole. Nie wszyscy w klubie byli jednak przekonani, więc grali na zwłokę.
Był to ich poważny błąd, ponieważ co prawda w Parmie też znalazło się kilka osób z wątpliwościami, to jednak jeden człowiek od razu zauważył, że ma do czynienia z potencjalną mega gwiazdą. Był nim Ermes Fulgoni.
– Gdy tylko zobaczyłem Gigiego, pomyślałem “Ten chłopak to fenomen”. Dyrektor sportowy Parmy nie był pewien, ponieważ Gigi miał małe płaskostopie, a jego technika pozostawiała sporo do życzenia. Ale wiedziałem, że da się to poprawić. Powiedziałem w klubie “Musicie podpisać z nim kontrakt, zanim zrobi to ktoś inny.” Na szczęście posłuchali mnie i Gigi stał się naszym zawodnikiem – wspomina Fulgoni, trener bramkarzy.
I tak mając trzynaście lat, Gianluigi Buffon opuścił rodzimą Carrarę, by grać w Parmie.
CDN.
W niedzielę, 26 listopada, Juventus zagra na własnym stadionie z Crotone. Za zwycięstwo gospodarzy Fortuna oferuje kurs 1.14. Jeżeli uważacie, że Buffon lub Wojciech Szczęsny nie puszczą gola, kurs na to wynosi 1.43.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA 110 PLN + BONUS DO 400 PLN
- Zarejestruj konto na Fortuna za pośrednictwem Gol.pl!
- Odbierz zakład bez ryzyka 110 PLN + bonus 100% do 400 PLN.
- Szczegóły znajdziesz TUTAJ.