Jednym z największych błędów Antonio Conte w Cheslea było zdobycie mistrzostwa Premier League w poprzednim sezonie. Gdyby tego nie zrobił, zdecydowanie mniej byłoby teraz głosów domagających się głowy Włocha. W końcu Chelsea zajmuje czwarte miejsce w lidze.
W pewien sposób obecny wynik klubu miał zdarzyć się w poprzednim sezonie. Dla drużyny, która sezon 2015/16 zakończyła na 10. miejscu, pierwsza czwórka byłaby sukcesem. Antonio Conte jednak nie wykazał się rozsądkiem i od razu wzniósł Chelsea na szczyt. Szczęście, kontuzje i kalendarz – wszystko było po jego myśli.
Te warunki nie miały się już jednak nigdy powtórzyć, o czym Conte wiedział i uprzedzał włodarzy klubu już w momencie, gdy wszyscy otwierali szampana. Teraz, gdy przyszedł kac, obecny wynik w porównaniu do ubiegłorocznego mistrzostwa wydaje się dramatycznym kryzysem, gdy w rzeczywistości to jedynie regres, który praktycznie musiał się zdarzyć.
Chelsea ma oczywiście powody, by zwolnić Antonio Conte, ale wyniki nie są jednym z nich. Biorąc pod uwagę warunki jego pracy, wyniki ma naprawdę niezłe.
Czego można było racjonalnie oczekiwać po Chelsea w tym sezonie? Wymaganie od drużyny walki o kolejny tytuł mistrzowski to jawne ignorowanie przewagi kalendarza, jaką zespół miał w zeszłym roku: zero meczów w Europie, mniejsze zmęczenie, mniej kontuzji. Wystarczy dorzucić do tego trochę szczęścia i wyjątkową skuteczność, a dostajemy sezon, którego warunki już się nie powtórzą.
Dwie drużyny miały podobny sezon w ostatnich latach. W 2014 roku Liverpool zdobył tytuł nie mając obciążenia walką w europejskich pucharach. Wiedząc, że do Ligi Mistrzów potrzebować będą większy skład, kupili zawodników takich jak Adam Lallana, Dejan Lovren, Lazar Markovic, Mario Balotelli i Alberto Moreno. Ale zbudowana w ten sposób na nowo drużyna zajęła szóste miejsce i Brendan Rogers został zwolniony.
Leicester zdobył mistrzostwo w 2016 roku, co było wynikiem o wiele powyżej możliwości klubu. Zadecydowały o tym podobne argumenty. Próbowali poszerzyć potem kadrę, ściągając Islama Slimaniego, Ahmeda Musa, Wilfreda Ndidi i Bartosza Kapustkę. Gdy strefa spadkowa była coraz bliżej, Claudio Ranieri stracił posadę.
Chelsea odczuwa teraz te same efekty. Sprowadzili nowych piłkarzy i starali się przygotować, ale szok związany z powrotem do “normalnego” kalendarza okazał się wyzwaniem ponad ich możliwości.
Chelsea różni się od tych przykładów tym, że miała środki, by wzmocnić drużynę po mistrzostwie. Dla pozostałej dwójki wyjątkowy sezon nie był odzwierciedleniem ich prawdziwej głębi składu i możliwości finansowych. Liverpool wcześniej zajmował miejsca nr 7, 8, 6 i 7. Leicester ledwo utrzymywało się w Premier League.
Prawdziwi faworyci do mistrzostwa wydawałoby pieniądze na lepszych graczy i zatrzymałoby tych, którzy odeszli: Luisa Suareza i N'Golo Kante. Ale Liverpool i Leicester nie było w stanie tego zrobić i po wyjątkowym sezonie wróciły do swoich normalnych wyników.
Ale czy Chelsea naprawdę jest aż takim wyjątkiem? Od lat klub nie szasta już pieniędzmi. Oba kluby z Manchesteru otworzyły swoje portfele, a Roman Abramowicz starał się kontrolować wydatki. Ostatnio głębiej do portfela sięgnął w 2014 roku, gdy w klubie pojawili się Diego Costa i Cesc Fabregas, którzy pomogli Jose Mourinho zdobyć tytuł.
Dlatego praca Antonio Conte jest tak trudna. Prasa prześcigała się w podawaniu nazwisk, które pasowałyby do zespołu. Romelu Lukaku miał zastąpić Diego Costę, ale piłkarz trafił do Manchesteru United, więc klub sięgnął po Alvaro Moratę. Conte chciał Arturo Vidala i Radję Nainggolana, a dostał Tiemoue Bakayoko i Danny'ego Drinkwatera. Gdy potrzebował obrońcy, myślał o takich piłkarzach jak Alex Sandro i Alex Oxlade-Chamberlain, a w klubie pojawił się Davide Zappacosta.
Nawet teraz, w styczniowym okienku transferowym, Conte chciał, by dokończyć nieudane transfery z lata: Alexa Sandro, Alexisa Sancheza i Virgila van Dijka. Dwaj ostatni trafili jednak do Manchesteru United i Liverpoolu, czyli klubów, które mogły zaoferować pensję, na którą Chelsea nie może sobie pozwolić. Antonio Conte dostał więc zamiast nich Emersona Palmieriego, Oliviera Giroud i Rossa Barkleya.
Można zrozumieć, dlaczego Chelsea nie chce płacić ogromnych sum pieniędzy i woli sprowadzić młodych piłkarzy, których wartość będzie rosnąć. Conte proponował bardzo trudne do zdobycia nazwiska. Powinien też w lepszy sposób wykorzystać akademię klubu. Ale trenerzy, z którymi Włoch musi rywalizować, rzadko stawiani są w podobnej sytuacji. Gdy Pep Guardiola lub Jose Mourinho chcą piłkarza, to zazwyczaj go dostają. Conte musi zadowolić się swoim drugim lub trzecim wyborem.
Co prawda Chelsea wydała latem 230 mln funtów, ale trzeba wziąć pod uwagę również piłkarzy którzy opuścili wtedy klub, jak Diego Costa, Nemanja Matić i inni. Chelsea na rynku transferowym przestała rywalizować z rywalami do tytułu.
Wszystko to powoduje, że nie powinno oczekiwać się, że Conte będzie regularnie walczył o tytuł, a już na pewno nie w sezonie, w którym trafiają się częste kontuzje w przebudowywanym składzie. Realistycznym celem jest pierwsza czwórka.
I to właśnie tam jest teraz Chelsea. Wydaje się, że drużyna przeżywa poważny kryzys, a mimo wszystko jest tylko punkt za Liverpoolem, a przed Arsenalem i Tottenhamem. Wciąż walczą też w Pucharze Anglii i Lidze Mistrzów. Idzie im równie dobrze co reszcie drużyn w kraju za wyjątkiem Manchesteru City.
Niektórzy mogą wskazać na ostatnie wyniki Chelsea. Klub wygrał raz na pięć ligowych spotkań, przegrywając przy tym 0:3 z Bournemouth i 1:4 z Watfordem. Zimą jednak zmęczenie jest najlepiej widoczne i najbardziej wpływa na wyniki.
Zdaniem wielu Antonio Conte i tak zostanie zwolniony. Za same skargi na temat transferów i krytykowanie zarządu mogli go zwolnić dawno temu. Powód, dla którego jeszcze tego nie zrobili, jest zapewne taki, że niewielu trenerów na świecie poradziłoby sobie lepiej biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. Chelsea zajmuje swoje właściwe miejsce w lidze, chociaż ubiegłoroczne mistrzostwo każe myśleć inaczej.
Już 11 lutego Chelsea zmierzy się na Stamford Bridge z West Bromwich Albion. Faworytem tego meczu według oferty bukmachera Fortuna będą oczywiście gospodarze – kurs na ich wygraną wynosi 1.39. Zwycięstwo “The Baggies” wyceniane jest na aż 8.60.