Wiem, że dla wielu z Was sportowa biografia jest czymś, co z zasady należy omijać szerokim łukiem. Są jednak sytuacje, w których warto odłożyć na bok zniechęcenie i uprzedzenia tylko po to, aby nie stracić okazji poznania absolutnie nietuzinkowej postaci. Artysty, buntownika, króla… Przed Wami Eric Cantona!!
Koronowali go błyskawicznie, okrzyknęli bogiem, wielbili. Zanim doszło do jego futbolowej śmierci, przez czternaście lat był królem boiska. Albo się go kochało, albo nienawidziło. Ale nawet ci, których prawie pozbawił życia w walce, potrafili docenić to, jak wielką osobowością, jak niebywałym talentem i jak wspaniałym rzemieślnikiem był.
Choć spędził w Manchesterze United zaledwie pięć lat, by zakończyć futbolowy żywot będąc wciąż na szczycie, do dziś wysławiany jest nie mniej, niż legendy przywdziewające trykot Czerwonych Diabłów od ponad dwudziestu lat! Co takiego jest w tym człowieku, że świat padał mu do stóp? Ja wiem, bo kocham go od lat, a Wy dowiecie się, kiedy sięgniecie po książkę Cantona. Buntownik, który został królem.
King Eric
Książka Philippe'a Auclaira zadziwia obszernością, rzetelnością i bogactwem przytoczonych informacji. Fantastyczne jest to, że choć niejednokrotnie autor rozgrzesza Erica Cantonę z wybryków, które wyolbrzymiała prasa, potrafi jednocześnie w ostrych słowach podsumować postawę piłkarza, który ciosem kung-fu powalił chamskiego kibica, opluł sędziego, poturbował kolegę z drużyny czy nazwał selekcjonera reprezentacji narodowej „najgorszym trenerem świata, wartym tyle, co kawałek gówna”.
Był zawodnikiem nietuzinkowym, boiskowym rozrabiaką, mistrzem celnych podań i efektownych strzałów. Wyrósł na idola dzieciaków, futbolowy wzór i żywą legendę. Ale jednocześnie zawsze istniał poza sferą futbolu – nie tylko jako mąż, syn i brat, ale przede wszystkim jako artysta, malarz, ekscentryk. Kiedy nie grał – zabierał psy i sztalugi w plener. Albo z pełną powagą wygłaszał swoje złote myśli, uwiecznione na kartach futbolowej historii. Ot, choćby słynną “Kiedy mewy podążają za kutrem rybackim, robią to dlatego, ponieważ myślą, że ryby zostaną wrzucone wprost do morza”, mającą stanowić wyjaśnienie jego haniebnego zachowania względem kibica rywali.
Biografia idealna?
Cantona. Buntownik, który został królem stanowi publikację wyjątkową. Autor oszczędził czytelnikom plotek, które nigdy nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości, w zamian oferując cały szereg zabawnych anegdot i mrożących krew w żyłach opowieści, relacji z najważniejszych meczów i historii opowiedzianych przez przyjaciół i współpracowników Króla Erica. Niejednokrotnie powołał się również na słowa samego Cantony czy opinie dziennikarzy i fanów piłkarza.
Kiedy sięgniecie po publikację Auclaira, może Was zaskoczyć brak zdjęć, dosyć nietypowy w przypadku biografii, ale myślę, że to paradoksalnie znakomicie wpisuje się w charakter opisywanej postaci. Tu liczą się tylko słowa. Obszerność tej publikacji zaspokoi nawet najbardziej wybrednych fanów, a znakomita treść zrekompensuje brak ewentualnych fotografii. Zresztą, po co nam one? Obraz króla i tak każdy ma przed oczami.
Kocham Erica Cantonę, mój ewentualny syn będzie nosił jego imię, dlatego możecie być pewni, że biografii idola postawiłam poprzeczkę szalenie wysoko. Po długiej, spokojnej lekturze jestem pełna podziwu dla pracy, jaką włożył Philippe Auclair w jej powstanie. Wraz z nim śmiałam się i płakałam, wiele razy będąc zaskakiwaną faktami, o których dotąd nie dyskutowano głośno. Cantona. Buntownik, który został królem to publikacja bogata, kompletna i rzetelna. Przykład biografii idealnej.