Czas na drugą część wspomnień dotyczących drużyny, która na mistrzostwach świata U-20 w 2007 roku pokonała Brazylię i zyskała spory rozgłos, nie tylko w ogólnopolskich mediach. We wcześniejszym tekście przypomniałem bramkarzy i obrońców, którzy stanowili o sile defensywy „Orzełków Globisza”. W gronie pomocników i napastników znajdziemy przykłady graczy spełnionych, bohaterów dużych karier, ale także tych, którzy nie wybili się nigdzie i nigdy. I pełną garść rozmienionych na drobne talentów.
Do tych pierwszych zaliczyć można Grzegorza Krychowiaka. Globisz mówił o nim „Nasz Gerrard”. W jednym z poprzednich mych tekstów dla „Gola” pisałem:
„Grzegorz Krychowiak utkwił w mych wspomnieniach dzięki pamiętnemu rzutowi wolnemu, którym dał nam zwycięstwo nad Brazylią na MŚ U-20 w 2007 roku. Gdy budował swoją renomę w Reims, był już etatowym reprezentantem Polski. We Francji był świetny, ale wszystko to było niczym w porównaniu z tym, co wyczyniał w Sevilli. Był niesamowicie pewny w odbiorze, znakomicie potrafił się ustawić i zastawić. Oglądanie go na boisku należało do większych przyjemności.”
Tekst dotyczył jednak piłkarzy w kadrze niespełnionych. Krychowiakowi nie można odmówić nic z pięknych rzeczy, które osiągnął, ale po tylu tłustych latach znów ma coś do udowodnienia.
W gronie pomocników mieszczę Krzysztofa Strugarka, bo tak „zaksięgowano” go w FIFA. Krzychu był jednak defensorem w krwi i kości, i nawet w Kanadzie „czyścił” obok Jarosława Fojuta. Na turniej ruszał jako piłkarz ŁKS Łomża, ale miał już za sobą debiut w seniorskiej drużynie poznańskiego Lecha.
Jego piłkarska historia jest jednak wyjątkowo smutna. Strugarek urodził się z wadą słuchu, przez lata biegał po murawie wyposażony w słuchowy aparat. Zawsze miał pod górkę, także ze względu na docinki rywali czy nawet znieważenie przez arbitra (czego dopuścił się prostak Tomasz Wajda). Operacja wszczepienia implantu wymusiła na nim zakończenie kariery już w 2010 roku. Chciał go Real Madryt, skończył z dala od sportu w wieku 23 lat.
Adam Danch jako jeden z sześciu zawodników opisywanej kadry dostąpił zaszczytu zadebiutowania w reprezentacji seniorskiej. Z czystym sumieniem w przekroju całej jego kariery można by zaliczyć go do obrońców, chociaż znakomicie odnajdywał się w roli defensywnego pomocnika, desygnowanego do „czarnej roboty”.
Przez lata stanowił ważne ogniwo w boiskowym łańcuchu Górnika Zabrze. Na Śląsku spadek z Ekstraklasy Danch przerabiał dwukrotnie. W 2017 roku kibice klubu coraz agresywniej zaczęli reagować na poczynania Zabrzan. Gdy Danch został odsunięty od pierwszego zespołu, wybuchła bomba w postaci oskarżeń o grę u bukmachera. Piłkarz zdecydował się nawet na badanie wariografem, dzięki czemu oczyścił imię, ale zniszczony psychicznie zdecydował się na przenosiny do Arki Gdynia. Tam gra do dziś.
Kapitanem zespołu Globisza był Artur Marciniak. To jeden z zawodników, których talent predestynował do celów większych, niż te osiągnięte. Dla wychowanka Poznaniaka Poznań trafienie do Kolejorza było spełnieniem marzeń. Z Poznania oddano go jednak do GKS Bełchatów, gdzie również się nie wybił. W 2010 roku wypożyczono go do sąsiedzkiej Warty i (z małą przerwą) gra tam do dziś.
Duże koło zatoczyć musiała kariera Tomasza Cywki, by trafił na boiska Ekstraklasy. Na mistrzostwach świata U-20 grał jako zawodnik Wigan Athletic. Rozwinął się dopiero w Derby County. Wystarczyła jednak jedna strata piłki w meczu z Portsmouth, by stracił całe zaufanie managera Nigela Clougha, który za otwartą krytykę Cywki dostał nawet reprymendę od bossa PFA. Przez Reading trafił na dwa sezony do Barnsley, by w 2015 roku zostać zawodnikiem Wisły Kraków. Ten nominalny ofensywny pomocnik zaczął być wystawiany na prawej obronie, ale dzięki temu zyskał miejsce w wyjściowej jedenastce.
Rezerwowi pomocnicy nie mieli zbyt wielu okazji, by powąchać murawy kanadyjskich stadionów. Dwukrotnie uczynił to Mariusz Sacha, piłkarz drugoligowego w 2007 roku Podbeskidzia Bielsko-Biała. W Ekstraklasie pokazał się w barwach Cracovii i w czasie drugiej swej przygody z TSP, jednak nie dał zbyt wielu powodów do zapamiętania. Potem grał w Polonii Bytom i Stali Stalowa Wola, a kilkutygodniowy romans z Drzewiarzem Jasienica latem 2014 roku był ostatnim zawodowym akcentem piłkarskim Sachy. Wyjechał za granicę, a po powrocie kopał w okręgówce w barwach Czarnych-Góral Żywiec.
Sekundy rozegrane w doliczonym czasie gry spotkania z Brazylią to wszystko, co na turnieju w Kanadzie pokazał Jakub Feter. Już samo pojawienie się w kadrze piłkarza LKS Bałucz było jego wielkim osiągnięciem. Po skończeniu łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego grywał w niższych klasach rozgrywkowych okręgu kujawsko-pomorskiego.
Wielką gwiazdą tamtej drużyny był Dawid Janczyk. “Złote dziecko” z Nowego Sącza w chwili rozpoczęcia meczu z Brazylią miał już na koncie mistrzostwo kraju, zdobyte z warszawska Legią, i pewne miejsce w wyjściowej jedenastce Wojskowych. Na turnieju w Kanadzie zdobył trzy gole, a w dniu porażki w 1/8 finału z Argentyną podpisał umowę z CSKA Moskwa. A powiedzieć trzeba, że Rosjanie aspirowali wówczas do “mieszania” w europejskich pucharach. W 2007 roku zadebiutował w Lidze Mistrzów, rok później – w kadrze Leo Beenhakkera, lecz potem na stałe przylgnął do ławki rezerwowych.
Wypożyczenie do KSC Lokeren było jeszcze owocne, ale plony przygód z Koroną Kielce czy ukraińską Oleksandrią nie przystroją graczom klasowym. Pojawiły się pogłoski o nadużywaniu alkoholu, samowolnych zniknięciach, niestawiennictwie na treningach. Janczyk oblewał kolejne testy. W 2014 roku przekonał do siebie włodarzy Piasta Gliwice, ale osiem miesięcy później sam rozwiązywał kontrakt. Pod koniec lutego 2016 roku Janczyk po jedenastu latach powrócił do Sandecji Nowy Sącz, ale gdy przez tydzień nie pojawiał się na treningach, niepokornego gracza pożegnano.
W czerwcu 2017 roku Janczyk pojawił się na treningu Radomiaka Radom i… to byłoby na tyle. Najpewniej tematu Janczyka-piłkarza już nie ma. Za to jako wzór marnowania talentu mógłby służyć piłkarskim akademiom przez lata.
Janczykowi w ataku partnerował Patryk Małecki. Nawet jeśli swą wybuchowością i brakiem pokory zamknął przed sobą niektóre drzwi – pewną renomę wyrobił. Chociaż ma za sobą kilka chudych lat (głównie w Pogoni Szczecin), udało mu się rozegrać kilka fajnych sezonów w krakowskiej Wiśle – choćby te w okresie, gdy „Piłka Nożna” wybierała go „Odkryciem Roku”. Czy sezon ubiegły, gdy wreszcie grał dużo i dobrze.
Ulubieniec kibiców Białej Gwiazdy ośmiokrotnie grał w reprezentacji seniorskiej, zaliczając dwa trafienia przy okazji Pucharu Króla Tajlandii 2010. Jak na „Odkrycie roku – nadzieję na Euro 2012” to trochę mało. I chyba młodemu Patrykowi tez marzyło się więcej.
Pamiętam teksty z gazet, w których grający w juniorach Ruchu Radzionków Łukasz Janoszka przedstawiany był światu jako syn klubowej legendy, Mariana. Zadawano pytania: „Czy latorośl przebije ojca?”. I odpowiadano na nie: „Z pewnością, wszak Ecik to swój chłop z innych czasów, a młody Łukasz to świetny towar eksportowy”.
Cóż, Janoszka junior przez lata znajdował drogę do wyjściowego składu tak Ruchu Chorzów, jak i Zagłębia Lubin, ale tak jak tato to jednak nie strzelał. I wielkiego bohatera z niego raczej nie będzie. Solidny ligowiec z przebłyskami – chociaż i o takich napastników w Ekstraklasie trudno.
Podobnie jak Janoszka, dwa spotkania „z ławki” rozegrał na mistrzostwach Paweł Adamiec. Na turniej poleciał jako piłkarz Zdroju Ciechocinek, ale niedługo potem przywdział strój GKS-u Bełchatów. Zaliczył kilka spotkań w Ekstraklasie, ale nie sprostał wymogom poziomu rozgrywek i poprzez II i III ligę trafił do IV, gdzie gra (i strzela) w Zniczu Biała Piska.
Dwudziestu jeden graczy. Sześciu późniejszych reprezentantów Polski seniorów – poniżej średniej, nawet przesiewając kraje futbolowo egzotyczne. Sześciu graczy, których nie może znać przeciętny Kowalski. I minimum trzy koncertowo przegrane talenty. Plus-minus dziewięciu graczy, którzy dziś prezentują przynajmniej solidny, ligowy poziom.
Czy sukces był na tyle żaden, że nie warto nawet generalizować i ujmować zespołu Globisza w kategoriach generacji? Nie, bo futbolowe generacje siłą rzeczy wytyczane są grupami rówieśników. Niejednokrotnie sukcesy na arenie juniorskiej, latami sumiennie modelowane, owocują w latach późniejszych. A czy zespół U-20 2007 znaczy dziś mało, czy dużo? Chyba mieści się w standardach, bo to modelowanie to proces mozolny i ryzykowny, wymagający współgrania ogromu czynników. Nie wszyscy wybrańcy Globisza mieli papiery na wielką piłkę. Z drugiej strony – marnotrawcy pokroju Starosty, Króla, a nawet Janczyka to też nieodzowny element juniorskiego futbolu. Byle Szczęsny trzymał poziom, a Krychowiak – poziom ten odnalazł, a po mistrzostwach świata w Rosji spuścizna Globisza zyska nowy wymiar.