Premier League – Brighton ogrywa Arsenal, różnica klas w meczu na szczycie

0

W niedzielnych spotkaniach Premier League zdecydowanie więcej emocji mieliśmy w starciu Brighton z Arsenalem, a w hicie 29 serii gier na murawie istniał tylko zespół Manchesteru City.

Beniaminek Premier League podszedł do spotkania z Arsenalem bez żadnych kompleksów. Piłkarze Brighton od pierwszego gwizdka arbitra prezentowali się lepiej od rywali, utrzymywali się przy piłce, a ponadto byli w stanie stworzyć zagrożenie pod bramką Petra Cecha. Doświadczony golkiper już po siedmiu minutach gry musiał wyciągać piłkę z siatki. Po rzucie rożnym wykonywanym przez gospodarzy w szesnastce “Kanonierów” doszło do olbrzymiego zamieszania, a to wykorzystał Lewis Dunk, który wprawił kibiców “Mew” w ekstazę.

W 20 minucie gry mogło być już 2:0 dla beniaminków. Anthony Knockaert w dziecinny sposób odebrał piłkę Alexowi Iwobiemu, a następnie już w polu karnym otrzymał fantastyczne podanie piętą od Pascala Grossa. Francuz uderzał na bramkę z kilku metrów, ale Shkodran Mustafi w ostatniej chwili zdołał uratować swój zespół ofiarnym wślizgiem.

Gospodarze wyszli jednak z założenia, że co się odwlecze, to nie uciecze. Sześć minut później Pascal Gross popisał się kolejnym dokładnym podaniem, a jego dośrodkowanie bez problemu wykorzystał niezawodny Glenn Murray i strzałem głową podwyższył prowadzenie Brighton.

“Kanonierzy” chwilę przed przerwą zdobyli bramkę kontaktową. Granit Xhaka udowodnił, że potrafi wypatrzeć i obsłużyć dokładnym podaniem klubowego kolegę, a Pierre-Emerick Aubameyang z  kilku metrów nie miał prawa nie zdobyć bramki.

Wydawało się, że gracze Arsne'a Wengera po przerwie rzucą się na rywali i spróbują szybko zdobyć kolejną bramkę, ale tak się nie stało. Arsenal przez całą drugą połowę gry powoli rozgrywał piłkę, nie stwarzał sytuacji bramkowych i był po prostu niemrawy. “Kanonierzy” są w fatalnej formie, a co gorsza oddali komplet punktów niżej notowanemu rywalowi kompletnie bez walki.

Brighton & Hove Albion – Arsenal FC 2:1 (2:1)

1:0 Lewis Dunk 7′

2:0 Glenn Murray 26′

2:1 Pierre-Emerick Aubameyang 43′

Nowy mistrz upokorzył starego mistrza

Zdecydowanie lepszego spotkania oczekiwaliśmy po pojedynku Manchesteru City z Chelsea. Wydawało się, że podopieczni Antonio Conte, którzy niedawno postawili się Barcelonie, będą w stanie sprawić problemy przyszłym mistrzom Anglii. Nic bardziej mylnego – gospodarze rozegrali dziś na Etihad Stadium istny koncert, a goście w zasadzie mogli tylko patrzeć na poczynania rywali. Co prawda “The Citizens” wygrali tylko 1:0, ale rezultat zdecydowanie nie oddaje przebiegu tego spotkania. W pierwszej części gry gracze Pepa Guardioli przebywali przy piłce przez 76% gry, wymienili między sobą aż 508 podań, ale zarówno Bernardo Silva, jak i Leroy Sane nie zdołali wyprowadzić swojej drużyny na prowadzenie. Zdecydowanie bliższy tej sztuki był Niemiec, ale po jego strzale piłkę z linii bramkowej wybił Cesar Azpilicueta.

Po zmianie stron gospodarze w końcu dopięli swego – David Silva zakręcił rywalami na lewej stronie boiska i mocno wstrzelił piłkę wzdłuż bramki, a tę akcję skutecznym uderzeniem zakończył Bernardo Silva.

Mistrzowie Anglii po starcie bramki musieli zmienić przyjętą taktykę, czyli po prostu przestać skupiać się wyłącznie na defensywie. To jednak zupełnie im się nie udało. Gospodarze nadal dominowali na murawie i w zasadzie nie dali powąchać futbolówki rywalom, którzy przez cały mecz nie zdołali oddać ani jednego celnego uderzenia. Przyszły mistrz kraju dał bolesną nauczę staremu i udowodnił, że w tym sezonie Premier League po prostu nie ma sobie równych!

Manchester City – Chelsea FC 1:0 (0:0)

1:0 Bernardo Silva 47′


Odbierz 20 PLN bez depozytu!

baner-lvbet-gol-728x90

Poprzedni artykułLa Liga – Geniusz Messiego zadecydował o wyniku meczu na szczycie
Następny artykułLOTTO Ekstraklasa – Kuchy King bohaterem, Legia wygrywa z Lechem!