Christian Pulisic po niezakwalifikowaniu się reprezentacji Stanów Zjednoczonych do mistrzostw świata w Rosji postanowił zmierzyć się z problemami, które dręczą amerykańską piłkę. Stawia pytania, na które odpowiedzi mają pomóc w grze na kolejnym mundialu.
Gdy zeszliśmy z boiska, w głębi serca wiedziałem, że to już koniec. Wydaje mi się, że wszyscy to wiedzieli. Istniało wiele scenariuszy, ale wiedzieliśmy jedno: musimy przynajmniej zremisować. Musimy zdobyć tego ostatniego gola. Walczyliśmy o to jak szaleni do samego końca. Ale nie udało się nam. I kiedy już to się stało i schodziliśmy z boiska, to właśnie wtedy wiedziałem.
Wiedziałem, że to koniec.
Zapytałem jednego z moich kolegów: “Jakie były inne wyniki?”
Czy miałeś kiedykolwiek tak, że naprawdę bardzo musiałeś zadać komuś jakieś pytanie, ale byłeś zbyt zażenowany, by powiedzieć to na głos, więc w zasadzie to sparafrazowałeś? To właśnie zrobiłem w tym momencie, kiedy zapytałem kolegę o inne mecze.
“Jakie były inne wyniki?”
To był mój sposób na uniknięcie pytania, na które odpowiedzi tak bardzo potrzebowałem, ale nie potrafiłem się zmusić, by je zadać.
“Jedziemy?”
Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy, dźwięku jego głosu, uczucia kompletnej pustki w moim ciele, kiedy odwrócił się do mnie i powiedział: “Nie jedziemy. Nie udało nam się.”
“Nie jedziemy na Mistrzostwa Świata.”
Po tym wszystkim powstało wiele opinii o tym, dlaczego nie udało nam się zakwalifikować do mistrzostw świata, ale mam nadzieję, że ludzie zrozumieją, dlaczego żadna z nich nie była moja. Gra na mistrzostwach świata w barwach USA była moim marzeniem od kiedy tylko pamiętam. Finał Mistrzostw Świata… ostatnia minuta… piłka przy nodze Pulisica… i gooooooooool! – o tym marzyłem. Dla mnie był to szczyt marzeń, wszystko, co pragnąłem osiągnąć w sporcie.
Pamiętam, jak u kuzyna w piwnicy oglądałem turniej z 2014 roku. Urządziliśmy wielkie przyjęcie z okazji pierwszego meczu USA z Ghaną, a zanim udało mi się usiąść z jedzeniem, nigdy nie zapomnę jednego: jak Clint zszedł na prawo, przełożył piłkę na lewą nogę i strzelił gola. 29 sekund meczu, wynik 1:0 dla USA. Oszaleliśmy.
W powietrzu czuć było euforię. Czuliśmy się tak, jakby cały kraj był z nami tam w piwnicy, biegając dookoła z rękami w górze i krzycząc: “Gooooooooooooooooooooooool! Gooooooooooooooooooooooool!” Wszyscy oszaleli. Wspaniale było sobie uświadomić, że amerykańską piłkę stać na coś takiego. Na coś… takiego.
Tak więc zajść tak daleko w ciągu czterech lat od tego gola – stworzyć drużynę i być o jednego gola od zakwalifikowania się… wszystko zaprzepaściliśmy? To bolało bardziej niż byłem w stanie to wyrazić słowami.
Dlatego właśnie postanowiłem poczekać kilka tygodni i w wolnym czasie napisać ten tekst. Mam wiele przemyśleń o amerykańskiej piłce nożnej i chciałem się nimi podzielić. Ale chciałem też się upewnić, że mam wystarczającą ilość czasu na zatrzymanie się i przemyślenie wszystkiego. I kiedy już coś napisałem, to nie po to, żeby patrzeć wstecz.
Zrobiłem to po to, by patrzeć przed siebie.
Pierwszą rzeczą, którą chcę powiedzieć, jest to, że oczywiście nie jestem ekspertem. Jestem pewien, że istnieje wiele osób, którzy o amerykańskiej piłce nożnej wiedzą znacznie więcej ode mnie i mam nadzieję, że to właśnie ci ludzie będą u władzy podczas następnych mistrzostw świata. Ja sam mam jedynie 19 lat i zaliczam właśnie swój pierwszy sezon w drużynie narodowej USA. Więc wszystko, co powiem, jest oparte na moim dotychczasowym doświadczeniu.
Drugą rzeczą jest fakt, że nie jestem “wspaniałym chłopcem”, jak niektórzy to określają. Ja po prostu zawsze byłem przyzwoitym, rozwijającym się zawodnikiem. I owszem, urodziłem się z kilkoma tak zwanymi “naturalnymi umiejętnościami”. Ale też ciężko pracowałem i wiele poświęciłem próbując wycisnąć jak najwięcej z tego, z czym się urodziłem, co osobiście uważam za warte uwagi. Moim zdaniem problem amerykańskiej piłki nie wiąże się z brakiem talentu. Jestem pewien, że istnieją dzieciaki czytające ten artykuł, które są bardziej utalentowane niż ja w ich wieku.
I zostaje jeszcze trzecia rzecz – kocham amerykańską piłkę nożną. Jest to może oczywiste, ale wydaje mi się, że wiele osób ma to dziwne przekonanie o graczach reprezentacji USA, którzy pojawili się w Europie. Opowiadają o tym, w jaki sposób jesteśmy mniej zafascynowani amerykańską piłką lub mniej “amerykańscy”. Że jesteśmy oszustami, którzy zostali sprowadzeni, by pokonać europejskie drużyny. Nic bardziej mylnego.
Bardzo mocno frustruje mnie, kiedy ludzie mówią: “on jest ledwo Amerykaninem”, “wychował się w dortmundzkiej akademii” itp. Po pierwsze, to nieprawda: do szesnastego roku życia uczyłem się w amerykańskiej szkole. Przeżyłem wszystkie obozy, akademie, programy stażowe, wyjazdy i wszystko, co tylko się pojawiało. Zawsze byłem częścią tego systemu i zawsze byłem za to wdzięczy. A po drugie, uważam, że jest to niebezpieczne podejście do sprawy: posiadanie zamkniętego umysłu na to, co stanowi lub nie o byciu Amerykaninem. Mam nadzieję, że jest to podejście, od którego w kolejnych latach będziemy trzymali się z daleka.
Gdy ludzie pytają mnie co najbardziej wpłynęło na moją karierę – gdy pytają w stylu “jaka rzecz miała na ciebie do tej pory największy wpływ” – nie jest to najłatwiejsze pytanie. Przez te wszystkie lata miałem dużo szczęścia: od wspierających rodziców, przez świetną akademię młodzieżową, po niesamowitych kolegów z drużyny.
Ale nie jestem do końca pewien, czy ludzie rozmawiający o mojej grze są świadomi dwóch rzeczy – ile szczęścia miałem posiadając chorwacki paszport i jak wielką to zrobiło różnicę.
Rezultatem posiadania podwójnego obywatelstwa była możliwość grania w Europie i trenowania w Dortmundzie od kiedy miałem szesnaście lat. Bez tego musiałbym czekać do osiemnastych urodzin. A dla piłkarza… cóż, zapytaj kogokolwiek, a powie ci to samo: lata pomiędzy 16 a 18 rokiem życia są “wszystkim”. Z perspektywy rozwoju to idealny moment: to wiek, w którym rozwój zawodnika i jego umiejętności “przecinają się” w odpowiedni sposób – i w którym idąc w dobrym kierunku gracz może zrobić największy skok w rozwoju.
W amerykańskim systemie zbyt często najlepszy zawodnik, będąc w drużynie U-17 jest traktowany jak “gwiazda” – nie musi pracować na piłkę, nie musi cały czas skupiać się na obronie, itd. I to wszystko w momencie, w którym powinien walczyć z całych sił o bycie najlepszym piłkarzem. Z drugiej strony, w Europie przeciętny poziom umiejętności wokół ciebie jest po prostu dużo wyższy. To wielkie zbiorowisko graczy, spośród których każdy był “najlepszym zawodnikiem” i każdy walczy o swoje miejsce, tydzień po tygodniu. Sprawia to, że intensywność i pokora, które trzeba codziennie przynosić na boisko – zarówno z psychicznej, jak i fizycznej perspektywy – są po prostu niemożliwe do doświadczenia w Stanach.
Nie ma możliwości, abym bez tych doświadczeń był choć blisko tego poziomu, na jakim jestem obecnie.
Więc naprawdę mocno zastanawiam się nad jedną rzeczą: dlaczego tak jest, że europejskim graczom wolno opuścić kraj już w wieku szesnastu lat… ale gracze spoza Europy mogą to zrobić dopiero po ukończeniu osiemnastu? Dlaczego nie staramy się o zmianę, dzięki której nasi najlepsi 16-latkowie mogliby przenosić się do innych klubów – tak, jak mogą to robić najlepsi młodzi gracze Europy? A w międzyczasie, dopóki to się nie stanie… czy robimy wszystko, co w naszej mocy, by mieć pewność, że poziom gry w USA jest wystarczająco wysoki, by młodzi piłkarze mogli kontynuować swój rozwój w maksymalnym zakresie?
Oczywiście rozumiem, że nawet z możliwością wyjazdu, opuszczenie Stanów może nie być opcją dostępną dla każdego. Zostanie jest w porządku i w pełni to akceptuję. Ale równocześnie muszę powiedzieć, że naprawdę frustruje mnie, gdy oglądam MLS i widzę najlepszych zawodników U-17 – tak utalentowanych i zdolnych — którzy dostają za mało czasu na grę. Patrzę na to i myślę o szansie, którą kiedyś dostałem… prawdziwą szansę… która zmieniła moje życie. Dlaczego więc wahamy się, by pozwolić tym talentom zabłysnąć?
Nie mam pewności jakie są odpowiedzi na te pytania… ale nadal uważam, że warto je zadać. I jestem pewien jednego: ścieżka USA do zwycięstwa w mistrzostwach świata nie zaczyna się od posiadania “większej ilości talentu”. Zaczyna się od prawidłowego rozwoju talentu, który już mamy.
Kolejną rzeczą, o której wiele myślę, jest kwestia amerykańskiej piłki nożnej jako kultury.
Piłka nożna… to po prostu styl życia w innych krajach. To poczucie tożsamości, które jest scalone w globalnej piłce – dotykające każdego i łączące wszystkich ze sobą. Jeżeli twój miejscowy klub lub reprezentacja twojego kraju odnosi sukces, wówczas przychodzi z nim niesamowite poczucie osobistej dumy. Dostrzegłem iskrę tego wraz z golem Clinta w 2014 roku – czułem, że ten jeden moment zmienił samopoczucie całego kraju. I ciężko ubrać w słowa siłę tego uczucia.
I to dlatego czułem się tak zdruzgotany, gdy okazało się, że tego lata nie będziemy dawać ludziom tego szczęścia.
Ale istnieje jeszcze jedna rzecz, o której warto wspomnieć: nawet jeżeli wyjdziemy obronną ręką z tego upadku i nawet jeżeli każdy będzie chciał rozmawiać o tym, co jest nie tak z amerykańską piłką nożną – nasza kultura piłkarska w USA staje się coraz silniejsza. Przez ostatnie parę lat MLS zrobiła wielki krok w przód. Zobacz co zbudowali w Portland czy Seattle, co budują w Atlancie czy Cincinnati i jaka toczy się walka o uratowanie piłki nożnej w Columbus – to wszystko jest niezwykle inspirujące.
Ta atmosfera, która towarzyszyła nam przy wejściu na murawę w Orlando, podczas kwalifikacji przeciwko Panamie… to było niepodobne do niczego, co wcześniej przeżyłem w USA. Ci fani byli nierealni, a ja byłem tak niesamowicie dumny, że mogę być częścią tego meczu. Naprawdę czułem się tak, jakbyśmy tej nocy wszyscy pracowali razem, by coś wyjątkowego mogło się wydarzyć.
Teraz to już nie tylko amerykańscy fani amerykańskiej piłki nożnej. Na przykład widok na lotnisku chłopca w koszulce USA z nazwiskiem Pulisic to jedno. Ale widok amerykańskiego chłopca w koszulce Borussii Dortmund z nazwiskiem Pulisic? Klubu z Europy? To już zupełnie inna rzecz. Kiedy zacząłem to zauważać… cóż, wtedy to do mnie dotarło: ludzie w USA zaczynają podchodzić do piłki nożnej na poważnie i to na międzynarodową skalę.
A dla mnie, międzynarodowy poziom jest następnym krokiem dla naszego kraju. Bo to moment, gdy piłka przestaje być “fajną nową rzeczą”, nowością, która jest częścią naszego życia co cztery lata… i staje się czymś o wiele ważniejszym.
Staje się częścią naszej kultury.
Już jako dziecko nigdy nie potrafiłem kopać piłki tylko dla przyjemności. Nigdy nie potrafiłem robić tego tylko dla zabawy. Musiałem wygrywać.
Grę z tatą brałem czasami bardziej poważnie niż treningi. Nie wiem jak to inaczej opisać, ale to było moją obsesją. Byłem ogarnięty obsesją wygrywania.
Taki byłem zawsze.
Nie będę kłamał – przez ostatni miesiąc czułem się fatalnie. Świadomość, że będziemy musieli czekać kolejne cztery lata, tylko po to, żeby pozbyć się smaku przegranej… by odkryć, czy pojedziemy na następne mistrzostwa świata? To jest naprawdę ciężkie. Cztery lata… Wydaje się, jakby to było całe życie. W piłce nożnej nawet cztery tygodnie czasami są jak całe życie! Wystarczy popatrzeć na moje ostatnie cztery tygodnie: nieudane kwalifikacje do mistrzostw świata… pierwsza porażka w lidze… porażka przeciwko Bayernowi… a teraz mierzenie się z bardzo ciężkim zadaniem wyjścia z grupy Ligi Mistrzów. Jak na gościa, który ma obsesję na punkcie wygrywania, dużo ostatnio przegrałem.
Ale chcę, żebyś wiedział jedno – moja obsesja nie osłabła nawet na chwilę.
Bardzo chcę, żeby każdy fan piłki nożnej przeczytał ten tekst i zrozumiał, że niezależnie od decyzji, jakie zostaną podjęte przez kolejne lata… niezależnie od zmian, jakie zostaną wprowadzone… niezależnie od tego, kto będzie trenerem: zawsze będę miał obsesję na punkcie wygrywania. I będę robił wszystko, by pomóc amerykańskiej piłce nożnej wyjść z dołka.
Bo cóż… nie jedziemy na mistrzostwa świata.
Ale potem będzie kolejny mundial. I kolejny. I jeszcze jeden. I myślę – mam nadzieję – że będziemy w stanie zbudować coś, gdzie nie będzie chodziło tylko o jeden przegrany mecz, jeden przegrany turniej czy jedną przegraną drużynę. Będzie chodziło o cały kraj zjednoczony wokół sportu, w sposób, który trwa i nie przemija.
Także zaplanujmy to – 2022 rok.
Przygotujcie swoje piwnice i zapiszcie sobie tą datę.
Będziemy tam.
ZAKŁAD BEZ RYZYKA 110 PLN + BONUS DO 400 PLN
- Zarejestruj konto na Fortuna za pośrednictwem Gol.pl!
- Odbierz zakład bez ryzyka 110 PLN + bonus 100% do 400 PLN.
- Szczegóły znajdziesz TUTAJ.