Rio Ferdinand – List do młodszego siebie

0
rio ferdinand

Rio Ferdinand, zdobywca m.in. sześciu mistrzostw Premier League z Manchesterem United i triumfator Ligi Mistrzów w 2008 roku, na łamach “Players' Tribune” pisze osobisty list skierowany do młodszego siebie. Opisuje w nim, jak kształtował się jego charakter i cała kariera.

Drogi dwunastoletni Rio, nie zatrzymuj się. Trzymaj głowę nisko i idź przed siebie.

Boisko jest po drugiej stronie ścieżki. Niecałe sto metrów od ciebie. Dalej nie musisz iść. Musisz tylko przejść przez ten obóz cyganów. Ludzie będą cię wołali. Będą cię obrażać, gdy będziesz przechodził. Wiesz jakie są te obozy. Włochate. Niebezpieczne. Wypełnione psami. Wiem, nienawidzisz psów.

Po prostu trzymaj głowę nisko i idź przed siebie. Gavin, twój najlepszy kumpel, usłyszał o tym parku – a co ważniejsze, usłyszał o chłopakach, którzy tam grają.

“Podobno są wspaniali” mówi Gavin.

Gdy w końcu dojdziesz do dziury w płocie, odciągniesz drut kolczasty i wejdziesz na boisko w Burgess Park, będzie to tego warte.

Ale nie będziesz grał od razu. Będziesz musiał udowodnić swoją wartość. Dwudziestu pięciu, trzydziestu chłopaków już tam jest i nie chcą, żeby jakiś chudy dzieciak grał z nimi. To duzi, dorośli mężczyźni. Wszystko rozchodzi się o to, kto jest bardziej agresywny, kto jest najgłośniejszy. A póki co to nie będziesz ty.

Ale wracaj tam. Każdego tygodnia po prostu idź. Nawet, jeżeli będziesz tylko siedział z boku. Nawet, jeżeli piłkę kopał będziesz tylko z Gavinem. Oni muszą się tylko zauważyć. I pewnego dnia w końcu to się stanie.

“Oi, mały. Chcesz zagrać w piłkę?”

I zagrasz z nimi w piłkę. Przeciwko prawdziwym mężczyznom. To wysocy Afrykanie – Nigeryjczycy, Ghanijczycy – szybcy, silni. Dadzą ci niezły wycisk. Jeśli zbyt długo będziesz trzymał piłkę – bam! – przewrócą cię bez zastanowienia.

Nie płacz. Nie pokazuj emocji. Nic nie mów. Chcesz się wkurzyć, ale to nie jest gra przeciwko twoim przyjaciołom, gdzie możesz odpyskować “Co robisz?” Zadajesz się z poważnymi kolesiami i ich kumplami, więc trzymaj się w ryzach.

Będą odbierali ci piłkę, będziesz lądował na murawie. Pomyślisz “Stary, nie wiem, czy powinienem tu być…”

Ale posłuchaj mnie Rio. Gdy to się stanie, chcę, żebyś zrobił dwie rzeczy. Wstał, popatrzył na nich i powiedział “Dajcie mi znowu piłkę”.

Ucz się i pracuj.

Ponieważ to właśnie takie momenty sprawią, że będziesz lepszy. Nie mecze w juniorach, w których jesteś najszybszy na boisku. Są fajne, ale na niewiele ci się zdadzą. Gdy już wrócisz do domu po tych meczach, nie odkładaj torby ze strojem. Weź ją, zabierz Gavina i idźcie do Burgess Park (tylko nie mów matce, gdzie idziesz, bo wpadnie w szał. Musisz się wykraść).

Sprawdzaj się. Przekraczaj swoje granice.

Nie będzie lepszego uczucia niż to, gdy jednego dnia schodząc z boiska usłyszysz “On jest w porządku, co nie? Potrafi grać”.

Te niedziele dadzą ci wiele satysfakcji. Mówię ci, nie będzie nic lepszego niż te trzy godziny, gdy jesteś tam. Tylko chudy chłopak udowadniający swoją wartość wśród dorosłych mężczyzn.

Każdego tygodnia będziesz czuł się, jakbyś wchodził do jaskini lwa. To ich terytorium. Oni je stworzyli. Gra ich muzyka, ich samochody otaczają teren – stare Escorty i inne, tego typu bryki. Żadne Mercedesy.

Ale powtórzę to po raz kolejny: to tu nauczysz się, jak być piłkarzem. To tu ułożysz różne części układanki. Ponieważ nie jesteś ani większy, ani szybszy od tych gości. Oni są brutalami. Co więc zrobisz?

Cóż, będziesz musiał coś wymyślić.

Muszę podać, a potem biec. Byle nie utrzymywać się przy piłce. Inaczej dwudziestu Afrykanów będzie na ciebie krzyczało. “Podaj piłkę! Podaj piłkę!”

Jasna cholera, ciągle będą nawijać o tym podawaniu. Niektórych twoich kumpli wyrzucą nawet z gry za niepodawanie.

“Twój kumpel jest do dupy. Po co go ze sobą tu ciągniesz?” powiedzą.

I mają rację. To nie pora na grę z kolegami i dobrze o tym wiesz.

Wiesz, że dzięki temu będziesz lepszy. Będziesz twardszy. Nie tylko na boisku, ale też poza nim. Będziesz wiedział, że trzeba się poświęcać, że nie możesz zostać w domu z mamą po skończonym meczu juniorów. Że musisz tam wracać, żeby zostać dobrym piłkarzem.

Futbol to jedyna rzecz, dzięki której możesz się wyrwać z tego miejsca.

Zostawić wszystkie negatywne rzeczy – gangi, strzelaniny, dźgnięcia – całe to gówno. Peckham to szalone miejsce. Jest to twój dom, najlepsi kumple, fajne wspomnienia. To dzięki niemu staniesz się kimś. Ale też dzięki niemu będziesz chciał czegoś więcej. Będziesz chciał czegoś lepszego dla siebie, mamy, taty, dla młodszych braci i sióstr.

Wykorzystaj futbol, żeby ich stamtąd wyciągnąć. Gdy podpiszesz swój pierwszy kontrakt i przyjedziesz do akademii West Hamu, wiedz, że po to to robisz. To jasne, że kochasz futbol. Ale zawsze pamiętaj, co może on znaczyć dla ciebie i rodziny.

I cokolwiek zrobisz, nie zostawaj długo po szkole i idź na trening. Masz tylko dwadzieścia minut na wygłupianie się z kumplami i gadanie z dziewczynami. Po tym czasie idź na pociąg. Potem autobus. Potem metro. Potem kolejny trening. I kolejny autobus.

W akademii West Hamu będzie wielu chłopaków – niektórzy lepsi od ciebie, ale nie będą mieli twojej dyscypliny. Nie uda im się. Pozostań więc zdeterminowany. Ponieważ kiedy w końcu uda ci się dostać do pierwszej drużyny, czeka cię kupa zabawy. Być może nawet nieco za dużo.

Londyn to duże miasto, a ty masz tam znajomych. Jesteś teraz profesjonalnym piłkarzem, czekają więc na ciebie imprezy, eventy, w zasięgu ręki będziesz miał wszystko, na co będziesz miał ochotę. To jak bycie dzieckiem w sklepie z cukierkami.

W wieku osiemnastu lat utracisz swoją dyscyplinę. Wpadniesz w tarapaty, popełnisz błędy. Będziesz tym, kim jesteś – lub czego oczekują po tobie inni ludzie – chłopakiem z Peckham.

Będzie cię to kosztować. Przede wszystkim miejsce w drużynie narodowej na Euro 2000. Miejsce, które spokojnie mogłeś dostać. Wykonałeś tyle pracy, a ono ci się wymknie.

Pewnie spodziewasz się, że powiem ci, żebyś nie dał się w to wszystko wciągnąć, żebyś trzymał się z dala od całego tego gówna. Cóż, nie zrobię tego. Nie zrobię, ponieważ na dłuższą metę to ci pomoże. Potrzebujesz tego zażenowania, potrzebujesz, żeby twoja duma ucierpiała. A gdy kilka lat później dostaniesz telefon z Chelsea, wykazującej tobą duże zainteresowanie, musisz zrobić coś, co prawdopodobnie zabrzmi jak szaleństwo.

Musisz uciec z Londynu.

I podpisać kontrakt z Leeds.

Wiem, szaleństwo. Ale w tym momencie nie chodzi o pieniądze czy trofea. O kluby i ich status. Musisz uciec z Londynu, odciąć się od tego wszystkiego. Pójść gdzieś, gdzie będziesz mógł skupić się na piłce nożnej. Pójść w miejsce inne niż Londyn. Masz zostać prawdziwym piłkarzem. A takim staniesz się w Leeds.

Zawsze będziesz chłopakiem z Londynu, ale Leeds stanie się dla ciebie wyjątkowym miejscem. To miasto jednego klubu, a to ma duże znaczenie. To wyjątkowy obowiązek i jedyna taka sytuacja w twoim życiu. Co więcej, w Leeds odzyskasz swoją dyscyplinę. Po dwóch latach staniesz się kapitanem i pomożesz drużynie awansować do półfinału Ligi Mistrzów.

Gra dla Leeds będzie twoją najlepszą decyzja podjętą w życiu.

No i w końcu doczekasz się gry na mistrzostwach świata. Stanie się to w 2002 roku i szczerze mówiąc, bez Leeds nie miałbyś na to szans. Staniesz się liderem i będziesz się uczył. Skąd będziesz wiedział, że jesteś liderem? Gdy zaczniesz doprowadzać do szału Nicky'ego Butta.

“Rio! Zamknij się, nie słyszę nic oprócz twoich krzyków!”

Wtedy będziesz wiedział.

Tak, wiem, co robię.

Przez lata trenerzy mówili ci, że musisz więcej się odzywać, że to ty prowadzisz drużynę. Na MŚ jakby puściła jakaś bariera i w końcu zrozumiałeś. Staniesz się pewny siebie i zrozumiesz swoją rolę i rolę innych zawodników wokół ciebie. Będziesz wiedział, co prawy obrońca może zrobić, żeby ułatwić ci pracę. Co pomocnik ma zrobić, żeby drużyna była bardziej wydajna. Zrozumiesz grę. Dojrzejesz. I odnajdziesz swój głos na boisku.

“Potrzebuję cię z lewej!”

“Przytrzymaj piłkę!”

“Nie bój się zaryzykować!”

Ale będziesz musiał nauczyć się też kolejnej lekcji.

Doskonale radziłeś sobie z trzymaniem emocji poza grą. Nauczyłeś się tego od gości w Burgess Park. Stary, gdybyś tylko mógł im powiedzieć, jaki wpływ mieli na ciebie…

Stojąc w ćwierćfinale naprzeciwko reprezentacji Brazylii, będziesz kipiał z emocji. Popatrzysz na drugą połowę boiska i zobaczysz… czyste legendy. Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho. Popatrzysz na trybuny i zobaczysz mamę, tatę, dziewczynę, przyjaciół i rodzinę.

I wtedy zabrzmi hymn narodowy.

Znasz tego twardego, nigdy niepłaczącego dzieciaka z Peckham?

W tym momencie zacznie się rozklejać i płakać. Wykończy cię to. Nie będziesz się w żaden sposób wyróżniał w tym meczu. Zakończyłeś go jeszcze zanim rozległ się pierwszy gwizdek. Opuściłeś miejsce, w którym powinieneś był być – skupienie na meczu.

Anglia przegra 1:2.

Schodząc z boiska powiesz sobie coś, co zmieni twoją dalszą karierę.

Od dziś zawsze będę trzymał emocje poza boiskiem.

Nie będzie to proste, ale uświadomienie sobie tego faktu stanie się w idealnym momencie, ponieważ jeden klub zadzwoni do ciebie po mistrzostwach, a w nim przyda ci się ta mentalność.

Manchester United.

Jesteś gotowy na ten telefon. Po tym lecie przyjdzie czas na coś nowego. Potrzeba wygrywania – to będzie cię napędzać. Polowanie na trofea. Teraz futbol nie będzie cię bawił, nie będzie już chodziło o zabawę. Nie. Tym razem zabawą będzie praca, harówka, rywalizacja. I zwycięstwo.

Z Manchesterem United będziesz wygrywać.

Dlaczego? Bo będziesz otoczony piłkarzami, którzy są tacy jak ty. Piłkarzami, którzy nie dadzą się hype'owi, uwadze, dramatom. Piłkarzami, którzy nawet po zwycięstwie siedzieć będą w szatni, mówiąc “Ciężko pracowaliśmy, mamy trzy punkty. Ok, kogo mamy za tydzień? Kto u nich gra na ataku?”

To była ówczesna mentalność na Old Trafford. Giggs. Scholes. Beckham. Ronaldo. Rooney.

Zanim dołączyłeś do klubu, siedziałeś naprzeciwko tych zawodników na obozach reprezentacji. Popatrzysz na nich i na to, co osiągnęli.

Cholera, stary, oni niejedno wygrali. A ja nic.

Poczujesz, że twój głód sukcesów narodził się na Old Trafford. Bądź jak gąbka i wchłaniaj go. Pierwszego dnia w klubie idź do szatni i rozejrzyj się.

On ma trzy tytuły Premier League. On cztery. Ten pięć. Tamten dwa. Muszę wziąć się do roboty. Natychmiast.

Popatrz na gości, z którymi grasz. Ponieważ oni będą patrzeć na ciebie, spodziewając się, że staniesz na wysokości zadania.

Podczas jednego z pierwszych treningów w United piłka potoczy się w twoim kierunku. Zagrasz ją do prawego obrońcy stojącego 10-15 metrów od ciebie. I wtedy usłyszysz Roya Keane'a.

“Co ty wyprawiasz? To jest Manchester United!” wydrze się na ciebie. “Zaryzykuj! Podaj piłkę do przodu!”

Przez kolejne tygodnie będziesz zastanawiał się “O czym on do cholery gada? Chyba oszalał…”

Ale to właśnie była ich przewaga. Tylko tak możesz stale wygrywać. Ryzykując. Nie robią tego tylko napastnicy, ale środkowi pomocnicy i obrońcy również. Wszyscy muszą kreować grę. Zaryzykuj więc i graj za linię środkową.

Będziesz wiedział, jak ciężko pracować. To będzie podobne do gry przeciwko facetom w Burgess. Tylko tym razem nie jesteś już chuderlawym chłopakiem.

W United będziesz uczył się od najlepszych. Jest tam określony standard. Nie możesz tam ściemniać. Jeżeli Keane i Ryan Giggs zostają na dodatkowe 20 minut treningu, to ty niemający żadnych trofeów, lepiej zostań na dłużej. Tak pracuje się w United. I to ci się opłaci.

Pierwsze mistrzostwo Premier League? To jak Mount Everest. To wyczerpujący, długi, ciężki, pełen walki sezon. Kontuzje, podróże. Ale właśni po to przyjechałeś do United. A gdy tylko zdobędziecie mistrzostwo, razem z kolegami z drużyny od razu będziecie wypatrywać kolejnego.

Gdy zdobędziecie mistrzostwo, cały stadion oszaleje. Wrócisz do szatni i widząc panujący w niej nastrój pomyślisz, że właśnie zremisowaliście mecz w Premier League. Najbardziej samotne w szatni będzie trofeum. Po prostu stoi w kącie. Nikt nie robi sobie z nim zdjęć ani nic podobnego. Wszyscy są cicho i zachowują się, jakby był to kolejny mecz.

Zero emocji.

Niektórzy przyjdą do klubu i będą uważali, że to dziwne. Ale to dzięki temu odniesiecie tyle sukcesów. Nie przez pieprzone parady, które teraz wszyscy wyprawiają. Parady?

Nie grasz dla pieprzonych parad. Nie grasz dla artykułów w gazetach piszących, jak świetny jesteś. Grasz dla trofeów.

Graj więc o te największe. Ligę Mistrzów. Przyznam, że będzie taki moment, w którym pomyślisz, że to się nigdy nie stanie. Odpadnięcie w półfinale z Leeds, a potem ta sama historia z Manchesterem United. Może nie jest mi to przeznaczone – pomyślisz.

Ale sprawa wygląda tak, że drużyna z 2008 roku będzie niepowstrzymana. Psychicznie i fizycznie. Rooney, Tevez, Ronaldo z przodu. Scholes, Carrick w pomocy. Vidić w obronie. Van der Sar na bramce. Średnie i słabsze kluby będą zmiatane z powierzchni ziemi, a na najlepsze zespoły zawsze coś wymyślicie.

A potem wszystko, co trzeba będzie zrobić, to dać chłopakom szansę na strzelenie czegoś. Być ich fundamentem. Kapitanem, którym zostałeś dzięki ogromnej pracy.

Będziecie wiedzieli, jak pokonać Barcelonę. Jak pokonać Chelsea. Jak wygrywać. I będziecie wygrywać. Wygracie Ligę Mistrzów.

Po meczu będziesz siedział na dole schodów, gdy podejdzie do ciebie Sir Bobby Charlton. Legenda.

“Niewielu się to udało” powie. “Jesteś dopiero trzecim kapitanem, który podniósł w tym klubie to trofeum. Co za osiągnięcie. Upewnij się, że wszyscy to rozumieją. A potem wróćcie i zróbcie to znowu.”

Zaraz po tym wrócisz do szatni i podejdziesz do menedżera.

“Kogo kupujemy? Kogo kupimy za rok? Musimy kogoś kupić. Potrzebujemy graczy, żeby utrzymać poziom. Możemy to wygrać też za rok.”

“Rio, do jasnej cholery, ciesz się zwycięstwem.”

“Zrobię tak, jeżeli powiesz mi, że kupimy nowych zawodników, proszę.”

To dlatego przyszedłeś do United. Chodziło o trofea. Zero emocji, po prostu wygrywanie. Ale, Rio, on ma rację. Pozwól sobie na chwilę radości. Niech to do ciebie dotrze, choćby na kilka sekund.

Najlepsi w Europie.

Ze wszystkich meczów, w jakich zagrasz, jeśli jest jedna rzecz, którą możesz zrobić, jedna jedyna, jaką możesz zmienić, powiedz szefowi, żeby Rooney i Ronaldo zagrali w półfinale FA Cup z Evertonem. Zbliżał się jakiś półfinał czy coś, więc chciał się upewnić, że wszyscy będą wypoczęci. Rotował więc składem, co jest zrozumiałe.

Ale ja wiem, że jeśli oni by grali, zdobylibyśmy kolejne trofeum na Old Trafford. Powiedz więc to menedżerowi. Puchar Ligi Angielskiej – to jedyne trofeum, którego nie zdobyłeś przez całą karierę. A patrząc wstecz to była najlepsza szansa, by po nie sięgnąć.

Powiedz mu więc to. Powiedz, żeby ich wystawił, albo cholernie się na niego wkurzysz. Sukces to jedyne na czym ci zależy w trakcie kariery.

W końcu nasycisz się tym. Dostaniesz szansę rozejrzenia się i pomyślisz “Jak to się wszystko stało?” Będziesz szczęśliwy i gotowy na koniec. Teraz jesteś tylko dzieciakiem i może ci się wydawać, że to nigdy nie nastąpi, ale w pewnym momencie twoje ciało zacznie nawalać. Posłuchaj je.

Nie ośmieszaj się.

Schodząc z boiska bez żadnego dotknięcia piłki będziesz wiedział, że to już koniec. Młodzi piłkarze zaczną się pojawiać próbując stawiać ci czoła. Pieprzone małe gnojki.

Rio, to już pora. Dostaniesz inne oferty, jak gra w Stanach. Pomyślisz, że może tam jeszcze raz poczujesz tę radość wygrywania. Może jeżeli dasz z siebie wszystko… Może jeżeli wrócisz do United…

Nie przypuszczaj. Odejdź.

Chcesz, żeby twoim ostatnim wspomnieniem z boiska było uganianie się za pieprzonym osiemnastolatkiem? Nie ma mowy. Musisz dać sobie spokój. Zrób to dla siebie, zrób to dla tych młodych chłopaków. To teraz ich pora.

Ale zanim to zrobisz, masz jeszcze jedno zadanie do wykonania. Po ostatnim meczu zostać na trochę dłużej w szatni. Ponieważ to tego będzie ci najbardziej brakowało. Siedzenia tam z kumplami po zwycięskim meczu i pytania “Kto następny?” To tego momentu – tego uczucia – będzie ci brakowało bardziej niż czegokolwiek innego.

Usiądź tam i pomyśl o tym wszystkim, bo to aż chore. Jesteśmy z Peckham, a to wszystko nie miało się zdarzyć. Ale tak się stało. Dobrze się spisałeś.

A teraz trzymaj głowę wysoko i idź przed siebie.

– Rio.

ŹRÓDŁOPlayers' Tribune
Poprzedni artykuł#AleTypiara – czyli typuj z Kejsi 206
Następny artykułAllan Saint-Maximin dużym wzmocnieniem Nicei