Pique przeprowadza wywiad z Suarezem. “Kolega z drużyny zemdlał wtedy na ławce rezerwowych”

0
pique suarez

Gerard Pique ponownie wcielił się w dziennikarza. Najpierw dla “Players' Tribune” przeprowadził wywiad z Neymarem, a teraz na wygodnej kanapie porozmawiał sobie z kolegą z drużyny, Luisem Suarezem. Motywem przewodnim była kariera reprezentacyjna Urugwajczyka.

– Porozmawiamy sobie o mistrzostwach świata i twojej karierze w drużynie narodowej. Trochę o tym poszperałem. Zaskoczyło mnie m.in. to, że po raz pierwszy w reprezentacji zagrałeś zaraz przed naszym spotkaniem – gdy grałeś przeciwko Hiszpanii na mistrzostwach świata U-20 w Kanadzie, w 2007 roku. Wystąpiłeś w meczu przeciwko Kolumbii. Opowiedz mi o tym, szczególnie, że wyleciałeś wtedy z boiska.

– Tak, to był mój pierwszy sezon w Groningen. Byłem w bardzo dobrej formie, więc dostałem powołanie na mecz towarzyski z Kolumbią. To był mój debiut. Przed meczem powiedziano mi, że jedyny numer koszulki jaki został to 10. Gdy to usłyszałem… Loco Abreu, mój mentor w tamtym okresie, mówił, że 10 jest pechowa. No i pod koniec meczu…

– Czerwona kartka, hahaha… Ale wywalczyłeś rzut karny w tym spotkaniu.

– Tak. Wygraliśmy ten mecz 3:1. Mimo wszystko było to piękne i niesamowite doświadczenie, zagrać po raz pierwszy w reprezentacji.

– Potem nadeszły MŚ U-20. Tam spotkaliśmy się po raz pierwszy. Mecz zakończył się wynikiem 2:2, a ty zdobyłeś piękną bramkę. Od tamtej pory grałeś już jednak tylko w dorosłej reprezentacji.

– Tak, nie byłem pewien, czy trener zabierze mnie na Copa America, czy będę musiał jechać na MŚ U-20. Pojechałem z młodzieżówką i tam trafiliśmy na was. Pamiętam, że wygrywaliśmy, ale pod koniec meczu udało wam się wyrównać. Potem, chyba we wrześniu, zaczęły się kwalifikacje i grałem już z pierwszą drużyną. Było to zaskakujące, bo od pierwszego meczu wychodziłem od razu w podstawowej jedenastce.

– Mistrzostwa świata w 2010 roku były dla ciebie pierwsze. Jak wspominasz ten turniej?

– Zawsze na mistrzostwach świata jest drużyna, która pozytywnie zaskakuje, i wydaje mi się, że wtedy był to właśnie Urugwaj. Na to miano zasłużyła jeszcze Ghana, ale w ćwierćfinale pokonaliśmy ich w rzutach karnych. Domyślam się, że zapytasz mnie zaraz o zagranie ręką 🙂

Jeśli chodzi o doświadczenie, to dotarcie do ćwierćfinału było dla nas niesamowitą sprawą. Potem zagraliśmy w półfinale. Diego Forlan był w niesamowitej formie. Myślę, że to dzięki niemu tak dobrze nam poszło, a całe mistrzostwa były dla nas wspaniałe.

– W fazie grupowej grałeś przeciwko Francji. Mecz zakończył się wynikiem 0:0. Potem pokonaliście RPA 3:0. Potem wygraliście z Meksykiem 1:0 po twoim golu i wyszliście z grupy na pierwszym miejscu. Przeciwko Korei Płd. zdobyłeś dwa gole i wygraliście 2:1. Później była Ghana. I półfinał z Holandią… Graliście w bardzo ofensywny sposób, strzelaliście dużo goli.

– Tak, takie były założenia. Łatwo jest teraz tak mówić, ale gdybyśmy w półfinale zagrali z Diego Lugano, który był w świetnej formie i Jorge Fucile, który został chyba najlepszym lewym obrońcą turnieju… Ja też nie mogłem grać z powodu kartek. Gdyby nasza trójka mogła zagrać w tym meczu, byłoby inaczej.

Holandia miała nieco szczęścia, a mimo wszystko przegraliśmy tylko 2:3. Jednak gdybyśmy mogli wystawić optymalny skład, mielibyśmy dużą szansę awansować do finału. Tam już sprawy mogłyby się potoczyć w dowolny sposób.

– Jak się czułeś po zagraniu ręką w meczu z Ghaną? Telewizja pokazała cię potem w tunelu, gdy widziałeś, że rywale nie wykorzystali karnego. Piłka trafiła w poprzeczkę, a ty bardzo się ucieszyłeś. Potem awansowaliście w rzutach karnych. To zagranie – najpierw obroniłeś strzał bez dotykania piłki ręką, a potem pomogłeś sobie dłonią.

– Tak.

– Musiało to być dziwne uczucie, bo dostałeś czerwoną kartkę i nie mogłeś zagrać w półfinale, ale uratowałeś drużynę.

– Tak, prawda jest taka, że czułem wszystko po trochu. Gdyby strzelili tego gola, przegralibyśmy. Bez niego była jeszcze szansa. Ta satysfakcja, gdy nie udało im się wykorzystać karnego… Podjąłem ryzyko i zostałem oskarżony o pogwałcenie zasad fair play. Jednak to, że zawodnik Ghany nie strzelił karnego nie jest już moją winą. Nikogo nie kopnąłem ani nic z tych rzeczy. Dlatego tak się cieszyłem, bo podjąłem ryzyko i to się opłaciło. Pamiętam, że cieszyło mnie to bardziej niż gol. Kolega z drużyny zemdlał wtedy na ławce rezerwowych, hahaha.

– Hahaha. Poważnie?! Nie wiedziałem o tym. Kto to był?

– Juan Castillo.

– Naprawdę zemdlał? Hahaha.

– Powiedział, że wszyscy cieszyli się z tego rzutu karnego, a on zemdlał. Ja z krzykiem radości udałem się do szatni, żeby obejrzeć rzuty karne. Szczerze mówiąc bolesne było oglądanie ich z szatni. Gdy El Loco Abreu wykorzystał karnego…

– W stylu Panenki.

– Tak, lekko przerzucił piłkę. Byłem wtedy w szatni z jednym z pracowników od sprzętu. Patrzyliśmy na to, co robi El Loco, aż nagle wszyscy zaczęli biec w jego stronę. Nie byliśmy świadomi tego, że wygraliśmy! Pobiegliśmy więc też na boisko i to było coś niesamowitego. Był to jeden z najlepszych momentów, jakie przeżyłem w drużynie narodowej.

– Potem wygraliście Copa America 2011. Nawet to sobie wytatuowałeś. Zawsze żartuję, że to jedyny tytuł, jaki sobie wytatuowałeś.

– Powiedziałeś kiedyś, że gdybyś ty chciał wytatuować wszystkie swoje tytuły, to musiałbyś pokryć całe swoje ciało.

suarez tatuaż

– Hahaha. To prawda, że zagraliście w Argentynie perfekcyjny turniej. Zostałeś wybrany najlepszym zawodnikiem, strzeliłeś oba gole w półfinale z Peru. W finale znowu trafiłeś do siatki. Graliście z…

– Paragwajem.

– No tak, Paragwajem. Wygraliście 3:0. Zdobycie tytułu musiało być wyjątkowo dobrym doświadczeniem?

– Tak, poza tym Urugwaj wygrał wcześniej Copa America w 1987 roku również w Argentynie. Myślę, że pokonanie gospodarzy w ćwierćfinale dało nam niesamowitego kopa. Ale przez cały turniej graliśmy dobrze i zasłużyliśmy na wygraną. Nie mieliśmy żadnych gorszych momentów, a gry wygraliśmy z Peru w półfinale wiedzieliśmy, że idziemy po swoje. Paragwaj chyba w każdym meczu fazy pucharowej grał po 120 minut i w taki sposób dotarli do finału. Musieli być zmęczeni, a to tylko nam pomogło.

To był niezapomniany moment. Na stadionie było mnóstwo Urugwajczyków. Przy okazji zostałem wybrany najlepszym piłkarzem turnieju. Prawie udało mi się też sięgnąć po koronę króla strzelców, Paolo Guerrero z Peru wyprzedził mnie chyba tylko jednym trafieniem.

– Dokładnie.

– W meczu o trzecie miejsce strzelił trzy gole.

– Poważnie? Nie wiedziałem.

– Tak, zwracałem na to uwagę 🙂 To był niesamowity dla nas turniej. Dla piłkarzy i całego kraju.

– W 2014 roku były mistrzostwa świata, a ty zostałeś wybrany najlepszym piłkarzem Premier League. Byłeś też chyba najlepszym strzelcem eliminacji z jedenastoma golami, nie?

– Pokonałem Leo Messiego o jedną bramkę. O jedną!

– Powiem mu! Przed mistrzostwami doznałeś kontuzji kolana. Zrobiono ci artroskopię i ledwo zdążyłeś wrócić do zdrowia. Opuściłeś pierwszy mecz przeciwko Kostaryce i twoja drużyna przegrała. Zagrałeś z Anglią i Włochami, bardzo silnymi drużynami. W meczu z Anglikami strzeliłeś oba gole.

Jak się czułeś wtedy? Dopiero wróciłeś po kontuzji, i graliście przeciwko Anglii. Słyszeliśmy, jak cię tam traktowano. Na pewno chciałeś się na nich zemścić i wygrać.

– Kontuzja wszystko skomplikowała. Doszło do niej w meczu Liverpool – Newcastle. Był to ostatni mecz sezonu, Manchester City był już mistrzem, ale my nadal mieliśmy o co walczyć. Zderzyłem się z obrońcą i coś poczułem. I tyle. Potem miałem tydzień wakacji. Nic nie czułem, potem trenowałem z Urugwajem i wszystko było ok. A drugiego dnia wystarczył jeden ruch i poczułem ból w kolanie. Lekarz powiedział, że kontuzja była w nim od tamtego uderzenia. A ja już go nawet nie pamiętałem. Pozostał niecały miesiąc do pierwszego meczu na mistrzostwach, a ja miałem poważne wątpliwości, czy poddać się operacji i ryzykować opuszczenie MŚ.

Jednak optymizm, wsparcie rodziny, wiara trenera Waltera Ferreiry, który powtarzał mi, żebym się nie martwił, bo zdążę wrócić, pomogły mi podjąć decyzję. Poza tym nie wiadomo było, czy selekcjoner w ogóle zabierze mnie na Mundial, skoro wiedział, że mam niewyleczoną kontuzję. Powiedziano mi, że jeżeli się zdecyduję od razu, to wrócę na trzeci mecz. Nie było mi z tym łatwo, ale ciężko pracowałem, żeby wszystko dobrze się skończyło.

Pamiętam, że w pierwszym meczu siedziałem na ławce i chociaż El Maestro nie zamierzał mnie wpuścić nawet na minute na boisko, to i tak poszedłem się rozgrzewać. Tak bardzo chciałem grać.

– Nie brał cię jeszcze pod uwagę.

– Tak i nieźle się wkurzyłem, że nie zagrałem w tym meczu. Przegrywaliśmy w pierwszym spotkaniu… W dniach przed meczem z Anglią robiłem wszystko, żeby być gotowym. Pamiętam, że gdy wiadomość o mojej kontuzji trafiła do prasy, nagłówki w Anglii były w stylu “Mamy nadzieję, że wolno będziesz wracał do zdrowia” itp. Nie chcieli, żebym przeciwko nim grał, a gdy się udało i zdobyłem dwa gole – był to najlepszy moment w mojej karierze. Znaczył wiele dla mnie i dla trenera, który cały czas przy mnie był.

– Drugiego gola świętowałeś razem z nim prawda?

– Tak. A nie, pierwszego. Wielu ludzi nie wiedziało, że miał chłoniaka. Sześć miesięcy po mistrzostwach świata umarł. Chciałem zagrać na mistrzostwach, ale tylko, jeśli to on będzie trenerem. Razem wspieraliśmy się w tamtym okresie. Łączyła nas piękna historia, dlatego pierwsze co zrobiłem po zdobyciu gola to pobiegłem do niego. Nigdy nie zapomnę tego momentu.

– Potem wygraliście z Włochami, ale zdarzył się ten incydent z ugryzieniem Giorgio Chielliniego. Od momentu, gdy to się stało, do końca meczu, zastanawiałeś się co się z tobą stanie. Bo wiesz…

– Tak.

– Myślałeś o tym w trakcie, czy dopiero po meczu w głowie pojawiła ci się myśl “Cholera, chyba nawaliłem.”

– Uświadomiłem sobie co zrobiłem zaraz po tym, jak to zrobiłem. Zdobyliśmy gola kilka minut później, ale nie cieszyłem się z niego tak bardzo, jak zwykle, bo już myślałem o tym co będzie się działo po meczu.

Wyszliśmy z grupy i podziękowania za to należą się naszym kibicom. Każdy z nich krzyczał, cieszył się, ponieważ pokonaliśmy dwa silne, europejskie zespoły. Wszedłem do szatni i od razu porozmawiałem z żoną, która już czekała na mnie z dziećmi. Zapytała mnie co zrobiłem. A ja jak zwykle negowałem rzeczywistość, nie chciałem tego przyjąć do wiadomości, płakałem. W szatni cieszyliśmy się, ale nasza radość nie była pełna, bo wszyscy sprawdzali telefony, by sprawdzić, co będzie się działo. Był to bardzo, bardzo bolesny dla mnie moment. Dla całej drużyny.

– Kiedy zacząłeś rozmowy z Barceloną o transferze? Tego lata, przed mistrzostwami?

– Nie, dopiero podczas turnieju.

– Zastanawiałeś się, czy wpłynie to…

– Tak, wiele razy.

– Myślałeś, że Barcelona wycofa się z tego powodu?

– Tak. Wszystko, o czym marzyłem – mistrzostwa świata, Barcelona – nagle się posypało, przytłoczyło mnie. Kilka dni później – jeszcze zanim wyrzucili mnie z mistrzostw – rozmawiałem z Andonim Zubizarettą i prezydentem Barcelony, którzy uspokajali mnie, że klub nadal jest mną zainteresowany. Popłakałem się wtedy ze szczęścia, mogę to przyznać. Wierzyli we mnie, a było to dla mnie niezwykle ważne wtedy – dałem ciała, spowodowałem wiele złego. Barcelona była jednak dla mnie łaskawa i zawsze będę za to wdzięczny.

– Prawda jest taka, że niewielu piłkarzy jest tak szlachetnych i dobrych jak ty. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że na boisku nasze serca biją tysiące razy na minutę. Takie rzeczy po prostu się zdarzają. Uważam, że odkąd przyszedłeś do Barcelony, twoja postawa zarówno w szatni, jak i na boisku, jest godna podziwu. To zaszczyt grać z tobą w jednej drużynie.

– To pierwszy raz, gdy mam przez ciebie gęsią skórkę… 🙂 Zawsze powinieneś taki być. Nie było mi łatwo przyjść do Barcelony – z tym co zrobiłem, z Neymarem i Leo, grać na tym poziomie, dawać z siebie wszystko na boisku i w szatni.

– Wiem, że lubisz, kiedy rzucam statystykami, więc mam dla ciebie coś. Odkąd zadebiutowałeś na mistrzostwach świata, Urugwaj nigdy nie przegrał z tobą w składzie. Trzy razy, kiedy cię nie było, czyli w półfinale MŚ 2010, z Kostaryką i z Kolumbią, gdy zostaliście wyeliminowani, Urugwaj przegrał. Tak więc unikaj kontuzji, zawieszeń, a może wygracie w 2018 roku! Co o tym myślisz? Jak widzisz wasze szanse w Rosji?

– Jest dzisiaj wiele silnych drużyn. Myślę, że poziom jest bardzo wyrównany, ale jak zwykle będzie jedna drużyna, która wszystkich zaskoczy i na którą trzeba będzie uważać. Może to znowu będziemy my?

– Kto według ciebie jest faworytem? Jedna konkretna drużyna, czy może kilka ma szanse powalczyć o złoto?

– Faworyt? Urugwaj! Hahaha.

– Lubisz presję, co?

– Myślę, że jest kilka takich drużyn. Niemcy, obecni mistrzowie. Hiszpania jest na niesamowitym poziomie. Bardzo podoba mi się Francja – ich gracze są w większości bardzo młodzi, ale Francja to Francja. No i jest Argentyna, Brazylia czy Urugwaj.

– Ok, pytanie na koniec: wygramy z Barceloną coś w tym sezonie?

– Jasne, na pewno!

– Tak? Leo powiedział mi to sami, więc teraz jestem bardzo podekscytowany 🙂 Dzięki wielkie za rozmowę.


Kolejny mecz Barcelona rozegra w czwartek, 25 stycznia. Jej rywalem w Pucharze Króla będzie Espanyol. Pierwszy mecz Pique i Suarez przegrali 0:1. Jak będzie w rewanżu? Fortuna za zwycięstwo gości oferuje minimalny kurs 1.10. Nieco lepiej wyceniany jest awans Barcelony – na 1.21. Na awans Espanyolu kurs wynosi 4.00.

Zarejestruj konto na Fortuna za pośrednictwem Gol.pl!

baner-fortuna-gol

ŹRÓDŁOPlayers' Tribune
Poprzedni artykułReca na dłużej w Wiśle Płock. Chciały go kluby z Włoch i Niemiec
Następny artykułKim jest Boubakary Soumare? Obserwuje go Manchester City