Nenad Bjelica ma nad czym myśleć. Jevtic i Tetteh ograniczają mu pole manewru

0
Nenad Bjelica

Radość po bezbramkowym remisie w Utrechcie? Jeśli takowa zapanowała w obozie Lecha, to na pewno trwała bardzo krótko. Każdy pracownik klubu, na czele z trenerem Nenadem Bjelicą, musi zdawać sobie sprawę, że sądne dni dla ,,Kolejorza” dopiero zbliżają się wielkimi krokami. Kontuzja Darko Jevticia i głupota Abdula Aziza Tetteha nie ułatwiają zadania chorwackiemu szkoleniowcowi.

Jeszcze za wcześnie, aby pisać o najgorszym początku sezonu Lecha w ostatnich latach. Wystarczy wrzucić wsteczny bieg i zatrzymać się przy sezonie 2014/2015. Wówczas Lech po dwunastu kolejkach zajmował ostatnie(!) miejsce w ligowej tabeli, a do bezpiecznego miejsca tracił sześć punktów. Pamięć ludzka jest na szczęście ulotna, więc większość kibiców w Wielkopolsce zdążyła już zapomnieć, jak to było, kiedy poznańska lokomotywa pozostowała w tyle za największymi ślimakami polskiej Ekstraklasy.

Nie zabraknie zapewne głosów, że tamten Lech skupiał się na europejskich pucharach. Przystąpił do nich jako mistrz Polski, więc zaczął od II rundy eliminacji Ligi Mistrzów, a ostatecznie wylądował w fazie grupowej Ligi Europy. A tam już jedno zwycięstwo, dwa remisy i trzy porażki – to nie był bilans, którym można byłoby usprawiedliwiać koszmarną dyspozycję w lidze. Co prawda, lokomotywa wreszcie nabrała rozpędu, zostawiają ślimaki daleko z tyłu, ale ostatecznie skończyło się na siódmym miejscu. Najgorszym od ponad dziesięciu lat.

Problem Bjelicy

Nenad Bjelica na pewno zna tę część historii Lecha Poznań. Dziś sam znajduje się w bardzo podobnej sytuacji. Z jednej strony europejskie puchary, na które w Poznaniu zawsze mają apetyt, z drugiej strony Lotto Ekstraklasa. W tym sezonie dzielenia punktów nie będzie, trzy punkty stacone we wrześniu, będą miały taką samą wartość w maju przyszłego roku. Wciąż będą trzema punktami, których w ostatecznym rozrachunku może zabraknąć.

Abdul Aziz Tetteh

A Lech, przynajmniej na pierwszy rzut oka, znajduje się w rozsypce. Nieustanne eksperymenty w obronie, dwie poważne absencje w linii pomocy i nieskuteczni napastnicy – tak właśnie wygląda ,,Kolejorz” pod koniec lipca. Trudno znaleźć jakiekolwiek pozytywy, jeśli najskuteczniejszy piłkarz wypada z gry na dwa miesiące. Jeśli Bjelica dysponował na jakiejś pozycji dwoma równorzędnymi zawodnikami, to z pewnością byli to defensywni pomocnicy. Abdul Aziz Tetteh i ten komfort zburzył, wykluczając się po brutalnym faulu z gry na trzy najbliższe mecze Lotto Ekstraklasy.

Zapracowany Trałka

Dyskwalifikacja Tetteha oznacza, że w najbliższych kilku tygodniach na nadmiar wolnego czasu nie będzie mógł narzekać Łukasz Trałka. Aż strach pomyśleć, co się stanie w przypadku kontuzji 33-letniego defensywnego pomocnika. W spotkaniu z Utrechtem Trałka spisał się bardzo dobrze, momentami można było odnieść wrażenie, że znajdował się w kilku miejscach na raz. Pytanie brzmi, czy będzie w stanie grać na tak wysokim poziomie co trzy dni. Obecnie Lech nie posiada dla niego alternatywy na przyzwoitym poziomie – 21-letni Serafin i 18-letni Moder wciąż wiele muszą się jeszcze nauczyć. A plac bitwy o fazę grupową Ligi Europy zdaje się nie być najlepszym miejscem do przyjmowania pierwszych lekcji w świecie dorosłej piłki, zwłaszcza jeśli do tej pory wspomniani zawodnicy nie otrzymali poważnej szansy w Lotto Ekstraklasie.

Wydaje się, że nieco łatwiej będzie zastąpić Darko Jevticia. Żaden z ewentualnych zmienników nie zagwarantuje co prawda takiej jakości w grze jak Szwajcar, ale na brak ofensywnych graczy Bjelica narzekać nie może. Radosław Majewski, Maciej Gajos czy Mihai Radut to zawodnicy, którzy są w stanie wcielić się w rolę rozgrywającego. Jeśli któryś z nich porządnie odpali, to w zaistniałej sytuacji, niejako z miejsca, stanie się liderem ,,Kolejorza”.

Męczyć czy rotować?

Nenad Bjelica wciąż się chyba jeszcze niezdecydował, kto ma być pierwszoplanową postacią w ataku i jak ma wyglądać linia defensywna drużyny. Dotychczasowe ruchy szkoleniowca wskazują na to, że nie mamy do czynienia z tzw. rotacją mającą na celu uniknięcia przemęczenia zawodników w dalszej części sezonu, a raczej ciągłym szukaniem optymalnego zestawienia. Na obecną chwilę pewniakami do gry w obronie wydają się Rafał Janicki i Volodymyr Kostevych. W Utrechcie z bardzo dobrej strony pokazał się na prawej stronie obrony Emir Dilaver. Do tej pory Austriak wcielał się w rolę stopera i aż tak przekonującą nie wyglądał. Wydaje się więc, że Bjelica jest już bliski ustalenia hierarchii w obronie. Jeśli w głowie 45-letniego Chorwata wykrystalizuje się czołowa czwórka, wtedy nadejdzie czas na rotowanie składem. Oczywiście, o ile nie będzie już za późno.

Nicki Bille Nielsen

A co z napastnikiem? Na razie najwięcej szans dostaje Christian Gytkjaer, ale zarówno on, jak i Nicki Bille Nielsen pozostają na razie nieskuteczni. Być może koło ratunkowe rzuci Deniss Rakels, ale on wciąż nie doszedł do siebie po zupełnie nieudanym pobycie w Reading.

Polska tradycja

Polacy słyną z gościnności, ale akurat trenerów nie dotyczy powiedzenia ,,czym chata bogata”. Jeśli coś w maszynie nie zatrybi, to jako pierwszy odpowiedzialność poniesie trener. W ,,Skarbie Kibica” Przeglądu Sportowego mogliśmy przeczytać, że nadchodzące rozgrywki będą dla Bjelicy sezonem prawdy.

Sezon prawdy? Na razie z niecierpliwością czekamy na sierpień prawdy. Odkąd Bjelica jest w Lechu, nie balansował jeszcze na tak cienkiej linie.

Poprzedni artykułMikel Merino wypożyczony do Newcastle United
Następny artykułMuhamed Keita odszedł z Lecha Poznań. Kierunek Stany Zjednoczone