Marc-Andre Ter Stegen – Jestem człowiekiem i mogę popełniać błędy

0
marc-andre ter stegen

Coś nie tak było z tym, jak Marc-Andre Ter Stegen biegał. Miał wtedy dziesięć lat, a w Borussi Monchengladbach grał od czwartego roku życia. Trener nazwał jego sposób biegania dziwnym… i być może dzięki temu Barcelona ma dzisiaj takiego bramkarza.

Wciąż tak się porusza?

Nie wiem. Inni muszą to ocenić – stwierdza Ter Stegen. Zacząłem grać jako piłkarz w polu. Chciałem być napastnikiem, ponieważ daje to najlepszą zabawę. Ale gdy miałem dziesięć lat trener powiedział mi, że biegam w dziwny sposób. Miałem już odejść z drużyny… Musiałem podjąć decyzję: mogłem odejść lub zostać jako bramkarz. Zdarzało mi się czasem bronić i trener był wtedy ze mnie zadowolony. Uznałem więc, że ponieważ dobrze mi to szło, to mogę zostać bramkarzem. Będzie ok.

Wyszło jednak o wiele lepiej niż tylko ok. Jedną z rzeczy, która wyróżnia Ter Stegena wśród bramkarzy, być może nawet najbardziej, to jego umiejętność gry nogami. Często można zobaczyć w trakcie meczów, gdy posyła długie, dokładne podania do swoich kolegów lub kiwa napastników rywali, powodując jednocześnie palpitacje serca u kibiców. Sam siebie opisuje jako bramkarza, który z piłką przy nodze gra jak kolejny zawodnik pola, starając się dać kolegom więcej opcji, utrzymać tempo gry i pomóc im w znalezieniu dobrych rozwiązań.

Ale właściwie jak dobry jest? Nikt nie oczekuje, że będzie drugim Leo Messim, ale czy byłby lepszy w polu od niektórych kolegów z drużyny? W tym miejscu Ter Stegen robi długą pauzę. On naprawdę się nad tym zastanawia. Czy byłby lepszym piłkarzem z pola niż ktokolwiek w Barcelonie? W końcu śmieje się i znajduje wyjście awaryjne z tego pytania: “Koncentruję się na swoich rękach.”

Ręce. Wszyscy wysoko go oceniają, ale może cała ta gadka o umiejętnościach gry nogami wzięła się, by ukryć to jak Marc-Andre Ter Stegen radzi sobie z rzeczami, z którymi bramkarz ma do czynienia na co dzień. W tym sezonie nie ma jednak wątpliwości, że jego umiejętności bramkarskie stoją na najwyższym poziomie. W końcu sporą część sezonu spędził ratując swoją drużynę. Do początku listopada na bramkę Barcelony oddano 24 celne strzały. Ter Stegen obronił 23 z nich. I można być pewnym, że ten ostatni oglądał wielokrotnie częściej niż pozostałe 23 razem wzięte.

Czy kibice reprezentacji Niemiec powinni martwić się kontuzją Manuela Neuera, skoro mają w bramce Ter Stegena?

Gdy wróci będzie numerem jeden. Manuel zasługuje na wiele szacunku i myślę, że wszyscy staramy się pomóc mu jak najszybciej wrócić do zdrowia i pełni formy, ponieważ koniec końców chodzi o całą drużynę. Chcemy odnieść sukces jako Niemcy, więc pomagamy każdemu koledze z reprezentacji.

A co Marc-Andre Ter Stegen myśli o innych bramkarzach? Czy do któregoś może się porównać?

Szczerze mówiąc to nie patrzę na innych bramkarzy. Często pytany jestem o Thibaut Courtois. Ale ja prawie nie oglądam Premier League i nie skupiam się na innych bramkarzach. Zdarza mi się oglądać jakieś powtórki meczów, ale ponieważ gramy co trzy lub cztery dni, to cała moja uwaga zwrócona jest na to co sam robię.

Nie muszę też decydować czy jestem najlepszy na świecie. Staram się po prostu grać na 100% swoich możliwości, być skoncentrowanym i za każdym razem pokazywać, że mogę pomóc drużynie. Zawsze chodzi o drużynę, o nic więcej. Jeżeli dobrze gram, to inni mogą poczuć się nieco pewniej, lepiej. Tyle mogę zrobić.

 

Jak można opisać Ter Stegena? Pewny siebie. Skoncentrowany. Jest w nim też coś niewzruszonego. Jakby nie miał żadnych wątpliwości. We wszystkim co mówi – w perfekcyjnym angielskim lub imponującym hiszpańskim – zawsze jest pełne przekonanie. A pamiętajmy, że ma dopiero 25 lat.

Nie ogląda bramkarzy, tylko z nimi rywalizuje. Ale napastnicy to co innego. Ogląda wideo i czyta raporty, chociaż zdarza mu się czasem przygotować aż za bardzo, być uwarunkowanym przez te materiały. Ogląda sposób poruszania się gracza, jak stawia stopy czy inne szczegóły, o których nawet byśmy nie pomyśleli.

We wszystkim co robi zachowuje jednak umiar. Równowaga jest wg niego kluczem do sukcesu. Jest człowiekiem znającym każdy szczegół swojej profesji, ale nie dającym się wciągnąć im za głęboko. Ale jeśli czegoś nie wie, to chce się tego dowiedzieć.

ter stegen

Na przykład na jakiej wysokości jest poprzeczka?

Chyba… 238 cm. Mam rację?

No cóż, tak naprawdę to 244 cm. Victor Valdes powiedział jednak kiedyś, że w Barcelonie poprzeczka nie mierzy tyle co na innych stadionach, ponieważ tak wielka presja panuje w tym klubie. Ponadto styl gry również jest inny, a poziom skupienia i koncentracji musi być tak wysoki, że przez cały mecz możesz dotknąć piłkę tylko raz, a i tak będziesz po meczu wykończony. Tak bardzo, że czasem chcesz od tego uciec. Valdes lubił windsurfing, ponieważ na wodzie nikt mu nie przeszkadzał. Może poza okazjonalną rybą.

Wymiary są te same, ale oczywiście wiem o co mu chodziło. Ja jednak czuję się tu dobrze, jestem szczęśliwy. Wydaje mi się, że to normalne. Jestem tu trzy i pół roku i chociaż presja jest ogromna, ale tak to wygląda w dużym klubie. Poza tym presja z zewnątrz tak do mnie nie dociera, ponieważ skupiam się na tym co robię.

Ale to prawda, że bardzo trudno jest o maksymalną koncentrację. Czasem przez 90 minut nic się nie dzieje i w 91. minucie musisz obronić strzał. Cały czas musisz być skupiony, skoncentrowany i to właśnie z tego powodu jesteś potem tak zmęczony. Victor ma całkowitą rację. Nawet, gdy nic się nie dzieje, musisz byc gotowy, jeżeli piłka nagle pojawi się w twoim zasięgu.

Ale podczas meczu masz też okazje, żeby robić coś innego: grasz nogami, podajesz, masz jakieś sytuacje. Najważniejsze jednak, to cały czas być skoncentrowanym. Na 100% niezależnie od wszystkiego. To trudne, ale tak musi być. Nie ma szans na relaks.

Zawsze jest czas, żeby myśleć, ale to wcale nie musi być nic dobrego. Gdy stoisz sam w bramce, błędy mogą trawić twój umysł. Ter Stegen wydaje się być jednak odporny na krytykę i roztrząsanie własnych pomyłek.

Oczywiście nie jest to miłe, ale taka nasza praca. Zawsze staramy się być zadowoleni, pewni siebie. Może to być czasem trudne: popełnisz jeden błąd i widzisz go potem wszędzie. Ale też dzięki temu jest to takie ekscytujące… Kocham swoją pracę. Jestem człowiekiem i mogę popełniać błędy, nawet jeśli się to komuś nie podoba.

Kibice przeciwnych drużyn upewniają się, że pamięta o swoich wpadkach. Zawsze ich celem jest najczęściej bramkarz, stojący w samotności niedaleko trybun.

Uwielbiam komentarze kibiców, gdy starają się sprawić, że stracę pewność siebie, gdy gwiżdżą. Uwielbiam to… Uśmiecham się wtedy, bo to takie miłe. Dziwnie byłoby, gdyby tego nie robili. Kibice starają się sprawić, że poczujesz się niepewnie, a ty musisz zagrać tak dobrze, jak potrafisz, niezależnie od okoliczności.

Staram się uczyć na własnych błędach. Nie da się zmienić tego, co się stało. Błędy zawsze będą się zdarzały, najważniejsze jest więc to, by działo się to jak najrzadziej. Zawsze staram się być skoncentrowany i nie myśleć o tym co się stało. Nigdy nie myślę: “O cholera, beznadziejnie podałeś… mogłeś to zrobić dużo lepiej.” Myśląc o ostatniej sytuacji zwiększasz prawdopodobieństwo, że w kolejnej również popełnisz błąd.

Ufam swoim kolegom w stu procentach, a oni ufają mi. Gramy dla siebie, pomagamy sobie. Dzięki temu łatwiej jest mi zachować spokój i skupiać się tylko na kolejnych sytuacjach.

Oto on. Pewny, nie do ruszenia, niekwestionowany. Ale nie zawsze zapowiadało się, że tak będzie. Nie zawsze był tak szczęsliwy.

Ivan Rakitić mówi po niemiecku, więc było mi o wiele łatwiej. Był moim tłumaczem, bo nie znałem języka. Bardzo mi pomógł. Dzięki niemu mogłem być bardziej spokojny. Poza tym wiedziałem dzięki niemu co się o mnie mówi, co też była dla mnie ważne.

Teraz czuję się jak w domu: minęły prawie cztery lata. Czuję się dobrze, moja żona jest szczęśliwa, oboje staramy się przystosować do tutejszej mentalności. To dlatego chciałem zacząć mówić po hiszpańsku tak szybko, jak tylko się da. Cieszę się, że tak się wszystko potoczyło. Na początku nie byłem tak szczęśliwy, ale teraz, gdy od półtora roku jestem pierwszym bramkarzem, wszystko się zmieniło.

ter stegen messi

Oto on. Klucz. Kolejny punkt zwrotny, podobnie jak dzień, w którym trener powiedział mu, że dziwnie biega. Wszystko zmieniło się, gdy klub uwierzył w niego. Trzeba było podjąć decyzję i Ter Stegen wygrał. Po dwóch latach bez pierwszego bramkarza, czyli sytuacji, która nikogo nie satysfakcjonowała, coś musiało się zmienić.

Claudio Bravo odszedł do Manchesteru City, a Marc-Andre Ter Stegen został w Katalonii. Teraz wydaje się to oczywiste, ale wtedy wcale takie nie było. Decyzja została jednak podjęta. Bravo od tamtej pory nie odnosi sukcesów, a Ter Stegen wprost przeciwnie.

Tak działa futbol. Gdy tu był, spisywał się bardzo dobrze. Między nami była szczególna relacja…

Musiało być jednak trudno, ponieważ dwóch bramkarzy chciało tego samego i wiedzieli, że tylko jeden z nich może to dostać.

Tak, nie było łatwo. Wiedzieliśmy, że nadejdzie moment, w którym klub będzie musiał podjąć decyzję. Claudio miał te same intencje: chcieliśmy grać na 100% i chcieliśmy występować w każdym meczu. Nie podobało nam się, że jeden broni w Pucharze Króla i w Lidze Mistrzów, a drugi w La Liga. Obaj chcieliśmy wszystko dla siebie, więc w końcu klub musiał zadecydować, bo sytuacja była trudna zarówno dla nas, jak i dla nich.

W końcu Claudio zdecydował się odejść. Jestem przekonany, że wciąż daje z siebie 100%. Chociaż obecnie nie gra, podjął ważną decyzję. Może kiedyś wróci do Hiszpanii, nigdy nie wiadomo. Zobaczymy, jak potoczą się jego losy. W tamtym momencie trzeba było podjąć decyzję: on albo ja. Wybrali mnie.


Odbierz 20 PLN bez depozytu!

baner-lvbet-gol-728x90

ŹRÓDŁOESPN
Poprzedni artykułStefan de Vrij nie przedłuży umowy z Lazio Rzym
Następny artykułRanking: Najlepsze ofensywne “trójki” w Lidze Mistrzów