Piłkarze Sandecji Nowy Sącz i Arki Gdynia nie porwali publiczności w Niecieczy. Na początek drugiej kolejki LOTTO Ekstraklasy padł remis 0:0. Gdynianie mogli wygrać po golu z rzutu karnego, lecz Bartosz Frankowski popełnił spory błąd i zagwizdał tylko rzut wolny.
Sandecja Nowy Sącz w tym sezonie po raz pierwszy w historii występuje w Ekstraklasie. W debiucie beniaminek zdobył cenny punkt w Poznaniu, Arka Gdynia też mogła być zadowolona z początku sezonu. Drużyna Leszka Ojrzyńskiego zdobyła bowiem Superpuchar Polski, a w pierwszej ligowej kolejce pokonała Śląsk Wrocław 2:0.
Nowy Sącz musi poczekać
Choć Sandecja występowała w piątek w roli gospodarza, to na mecz z Arką musiała jechać do Niecieczy. Stadion beniaminka wciąż nie jest jeszcze bowiem przystosowany do ekstraklasowych wymagań. Na trybunach zasiadły niecałe trzy tysiące widzów, ale ci, którzy zostali w domach, raczej nie mieli czego żałować. Delikatnie mówiąc, oba zespoły nie porwały dziś zbytnio kibiców.
Od początku optyczną przewagę mieli gospodarze, lecz niewiele z tego wynikało. Jedyną groźniejszą sytuację w pierwszym kwadransie gry stworzył Bartłomiej Dudzic, lecz jego strzał głową był niecelny. Pierwsze celne uderzenie mieliśmy dopiero w 29. minucie, kiedy głową strzelał Maciej Korzym, ale napastnik Sandecji trafił prosto w Pavelsa Steinborsa. Arka odpowiedziała pięć minut później, kiedy błąd popełnił Wojciech Trochim, a strzelał Tadeusz Socha. Strzał był jednak zbyt słaby, aby mógł zaskoczyć Michała Gliwę.
W drugiej połowie było już nieco lepiej. Tę część gry od składnej akcji rozpoczęła Arka, lecz Grzegorz Piesio nie zdołał zaskoczyć Gliwy. Po drugiej stronie boiska świetnym uderzeniem popisał się natomiast Tomasz Brzyski. Obrońca Sandecji huknął z dystansu pod poprzeczkę, ale Steinbors interweniował jeszcze lepiej.
Przydałby się VAR
Podczas tego sezonu sędziowie w niektórych meczach LOTTO Ekstraklasy będą mogli korzystać z systemu VAR. W Niecieczy nie było dziś jednak takiej możliwości, a szkoda, bo Bartosz Frankowski mógłby naprawić poważny błąd. Dudzic zagrał bowiem piłkę ręką w polu karnym i choć arbiter dostrzegł przewinienie, to pokazał tylko na rzut wolny dla Arki z 20. metra. Do piłki podszedł wtedy Michał Nalepa, ale uderzył metr ponad bramką.
Niedługo później gdynianie i tak mogli prowadzić. Sytuację sam na sam z Michałem Gliwą miał bowiem Rafał Siemaszko, lecz przegrał pojedynek z bramkarzem gospodarzy. Właśnie golkipera Sandecji trzeba chyba uznać za najjaśniejszą postać tego meczu. W końcówce obronił on jeszcze strzał Piesio, przez co ostatecznie goli w Niecieczy dziś nie oglądaliśmy. Teraz przed Arką mecz w III rundzie eliminacji Ligi Europy. Obie drużyny w LOTTO Ekstraklasie wciąż nie straciły bramki. Gorzej, że ekipa z Nowego Sącza sama nie trafiła też do siatki.