Czas na rewanże 1/16 Ligi Europy! Wśród meczów zaczynających się o 19:00 najbardziej ciekawił nas ten w Lipsku, gdzie Napoli wbrew doniesieniom medialnym wystawiło naprawdę mocny skład. Jednak pozostałe spotkania także nie rozczarowały, więc czwartkowy wieczór uznajemy za jak najbardziej udany.
Napoli wygrywa, ale odpada
W pierwszym meczu – dość niespodziewanie – tryumfowała niemiecka ekipa. Choć zwycięstwo RB Lipsk było wyraźne, to w dzisiejszym meczu bukmacherzy nie widzieli zdecydowanego faworyta. Warto jednak odnotować, że kursy na gospodarzy wzrosły po podaniu składów. Zakłady bukmacherskie Fortuna za wygraną RB Lipsk płaciły po kursie 2,50, gdy ten na gości z Półwyspu Apenińskiego wynosił 2,75. Remis został wyceniony na 3,60.
Spotkanie od początku toczyło się w całkiem niezłym tempie. Delikatną przewagę miało Napoli, ale i drużyna gospodarzy miała swoje okazje. Najbliżej bramki było w 14. minucie, kiedy to strzał Marcela Sabitzera został zablokowany przez jednego z obrońców, ale tak niefortunnie, że piłka wylądowała na poprzeczce bramki Pepy Reiny.
Przebieg meczu się nie zmienił, lepsze okazje mieli goście z Włoch, którzy swoją przewagę potwierdzili w 32. minucie. Strzelcem bramki został Piotr Zieliński, który w polu karnym był we właściwym miejscu o właściwym czasie i wpakował odbitą przez bramkarza piłkę do siatki.
Piotr Zieliński vs RB Lipsk #RBLSSC #Zielinski pic.twitter.com/YFAtlFgHZY
— Gabriel Stach (@GabrielStachFCB) February 22, 2018
Gospodarze starali się odrobić straty i mieli swoje okazje. Między innymi groźnie uderzał Diego Demme i Timo Werner, ale przy obu strzałach Pepe Reina nie musiał nawet interweniować. Napoli podjęło walkę o awans, więc z niecierpliwością wypatrywaliśmy drugiej odsłony spotkania.
W drugiej połowie długo czekaliśmy na bramkę. Napoli przeważało przez cały czas, ale nie było w stanie sforsować defensywy gospodarzy. Ta pękła dopiero w 86. minucie, kiedy zupełnie niekryty Lorenzo Insigne zdecydował się na strzał po dośrodkowaniu Jose Callejona. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Napoli próbowało jeszcze zdobyć bramkę, która dałaby im awans do następnej rudny, ale zabrakło im czasu i ekipa Piotra Zielińskiego musiała pożegnać się z europejskimi pucharami.
Remis w Lizbonie
Na samym początku Astana rzuciła się do ataku i miała swoją groźną sytuację, ale chwilę potem została skarcona przez Sporting. Prawa stroną pognał Bryan Ruiz i dograł do będącego w polu karnym Bas Dosta, który strzałem głową pokonał golkipera gości. Była to pierwsza akcja gospodarzy.
Portugalska ekipa w tym momencie oddała inicjatywę gościom z Kazachstanu, którzy w 14. minucie mogli doprowadzić do wyrównania, ale strzał jednego z pomocników minął o centymetry prawy słupek bramki. Przez najbliższy czas najżywszym zawodnikiem gospodarzy był ich menedżer, Jorge Jesus. Portugalczyk tak wściekał się przy linii bocznej boiska, że musiał go uspokajać sędzia techniczny. Jednak jego okrzyki i porady zadziałały na jego podopiecznych i Sporting ponownie zaczął przeważać.
W 35. minucie swojego drugiego gola mógł strzelić Bas Dost, ale jego główka dosłownie o milimetry minęła obramowanie bramki. Chwilę później bliski wyrównania był Djordje Despotovic, bowiem uderzenie zawodnika Astany wylądowało na słupku. Gol dla gości padł jednak za moment, kiedy to piłkę wrzuconą z rzutu rożnego uderzył z woleja Tomasov. Futbolówka skozłowała kilka razy, czym zmyliła Rui Patricio i wpadła do siatki. Goście jeszcze przed przerwą chcieli objąć prowadzenie, ale ekipa z Półwyspu Iberyjskiego przetrwała resztę pierwszych czterdziestu pięciu minut bez straty bramki.
Przerwa zdecydowanie lepiej podziałała na Sporting, który 9. minut po wznowieniu gry ponownie wyszedł na prowadzenie. I choć przed nami było jeszcze sporo czasu do zakończenia wszystkich meczów, to ze stuprocentową pewnością możemy stwierdzić, że był to gol tego wieczoru. Gospodarze krótko rozegrali rzut wolny, kilka kroków do przodu zrobił Bruno Fernandes, a następnie pomocnik odpalił rakietę ziemia-powietrze i z 40 metrów pokonał Nenada Erica!
Whoooooooof! Goal of the night is brought to you by Bruno Fernandes. The Sporting midfielder scores a brilliant long-range golaço to give his side a 2-1 lead against Astana. pic.twitter.com/wLtu2WAIF6
— Jan Hagen (@PortuBall) February 22, 2018
Kilka minut później mieliśmy już 3:1 i sprawa awansu do dalszej rundy Ligi Europy została chyba definitywnie przesądzona. Dwójkową akcję Bruno Fernandesa i Bas Dosta wykończył ten pierwszy, który płaskim uderzeniem pokonał serbskiego bramkarza Astany.
Dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Patrick Twumasi był w odpowiednim miejscu, żeby uderzyć odbitą piłkę i zmniejszyć straty do jednej bramki. Astana – mimo braku szans na awans – grała do końca i została za to wynagrodzona. W ostatniej akcji meczu – dosłownie, bowiem sędzia po niej skończył mecz – Kazachowie dośrodkowali z rzutu rożnego, piłka trafiła do Denisa Shomko, który strzałem z dystansu doprowadził do remisu. Jak żegnać się z Ligą Europy, to właśnie w takim stylu!
Spokojny awans Atletico
Już w 6. minucie gospodarze otworzyli wynik spotkania z duńską ekipą. Zawodnicy Diego Simeone wyszli z kontrą, która z czasem przerodziła się w atak pozycyjny. W pewnym momencie Kevin Gameiro zdecydował się na strzał z dystansu, piłka odnalazła drogę do bramki i tym samym Francuz otworzył wynik spotkania i chyba ostatecznie rozwiał wszelkie nadzieje gości na awans. To trafienie było naprawdę przedniej urody, zresztą zobaczcie sami:
Kevin Gameiro has put Atletico Madrid 1-0 up against FC Copenhagen with this utterly beautiful strike. #EuropaLeague pic.twitter.com/s2ge44DgVI
— Mike (@FootieUTgifs) February 22, 2018
Rojiblancos nie mieli dość i cały czas kontrolowali przebieg gry. Kilka minut po bramce Gamerio swoją okazje miał Fernando Torres, ale z jego strzałem poradził sobie golkiper FC Kopenhagi. Później tempo meczu trochę siadło, ale nie ma co się dziwić. Gospodarze ze stolicy Hiszpanii mieli awans w kieszeni i ich celem na najbliższe minuty było zapewne nie zrobienie sobie większej krzywdy.
Tak samo przebiegała druga odsłona tego meczu. Atletico Madryt miało przewagę, ale nie napierało zbytnio na gości, dzięki czemu spokojnie mogliśmy patrzeć na inne spotkania.
Czwartkowe mecze Ligi Europy o 19:00
RB Lipsk – Napoli 0:2 (0:1)
0:1 Piotr Zieliński 32’
0:2 Lorenzo Insigne 86’
Sporting – FK Astana 3:3 (1:1)
1:0 Bas Dost 3’
1:1 Marin Tomasov 37’
2:1 Bruno Fernandes 53’
3:1 Bruno Fernandes 63’
3:2 Patrick Twumasi 80’
3:3 Denis Shomko 90’ +3’
Atletico Madryt – FC Kopenhaga 1:0 (1:0)
1:0 Kevin Gamerio 6’
Villarreal – Olympique Lyon 0:1 (0:0)
0:1 Bertrand Traore 85’
Lazio – FCSB 5:1 (3:0
1:0 Ciro Immobile 7’
2:0 Bastos 35’
3:0 Ciro Immobile 43’
4:0 Felipe Anderson 51’
5:0 Ciro Immobile 71’
5:1 Harlem-Eddy Gnohere 82’
Dynamo Kijów – AEK Ateny (0:0)
Viktoria Pilzno – Partizan 2:0 (1:0)
1:0 Michael Krmencik 67’
2:0 Ales Cermak 90’ + 4’
Zenit St. Petersburg – Celtic Glasgow
1:0 Branislav Ivanovic 8’
2:0 Daler Kuzyayev 27’
3:0 Aleksandr Kokorin 61’