Wszystko jest już jasne! Tytuł mistrza Polski obroniła Legia Warszawa, w pucharach zagrają Jagiellonia, Lech i Arka, a z Ekstraklasą żegnają się Ruch Chorzów i Górnik Łęczna.
Po piątkowych meczach grupy spadkowej wiadomo było, że z najwyższą klasą rozgrywkową pożegnają się zespoły Ruchu Chorzów i Górnika Łęczna. Gdy kibicie ochłonęli już natomiast po sobotnim finale Ligi Mistrzów, przyszedł czas na najważniejsza rozstrzygnięcia w polskiej lidze.
Przed 38. kolejką spotkań szanse na tytuł mistrzowski zachowały cztery drużyny, najbliżej pucharu była oczywiście Legia, która przystępowała do pojedynku z Lechią Gdańsk z punktową przewagą nad resztą stawki. Warszawianie od początku spotkania grali dosyć spokojnie, trudno nie ulec wrażeniu, że do ostatniego spotkania w sezonie podeszli z ogromną dozą kalkulacji. W tym samym czasie w Białymstoku natomiast Lech Poznań wygrywał z Jagiellonią i przy takim rezultacie podopiecznym Jacka Magiery do tytułu wystarczył remis.
Sytuacja znacznie zmieniła się niecały kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry. W Białymstoku do siatki trafił Jacek Góralski, a piłkarze Michała Probierza ewidentnie złapali wiatr w żagle. Na największe słowa pochwały zasługuje Novikovas, po którego to wejściu zespół gospodarzy zaczął grać o wiele lepiej. To właśnie Litwin zanotował asystę przy pierwszym trafieniu, dziesięć minut później natomiast sam wpisał się na listę strzelców, a “Jadze” do mistrzostwa brakowało zaledwie jednego trafienia.
Czeski film, nikt nic nie wie
Scenariusza do końcówki obydwu spotkań nie powstydziłby się Stanisław Bareja. Absurd gonił absurd, a piłkarze prześcigali się w wyścigu o niepodniesienie w górę pucharu za mistrzostwo. Legioniści znając wynik meczu rozgrywanego w Białymstoku ruszyli do przodu, ale ich próby były na tyle nieporadne, że Dusan Kuciak nie musiał wylać zbyt dużo potu w bramce. Mecz w Białymstoku został opóźniony przez kibiców, którzy wrzucili na murawę serpentyny. Teoretycznie po to, żeby to ich ulubieńcy skończyli mecz później, z wiedzą jaki wynik jest im potrzebny. W praktyce wyglądało to jednak tak, że wybili zawodników ze świetnego rytmu. Ostatecznie chociaż Jagiellonia grała w przewadze po czerwonej kartce dla Darko Jevticia i na zdobycie bramki na wagę upragnionego tytułu miała niecały kwadrans nie zdołała po raz trzeci pokonać Matusa Putnockiego. Niesamowita chęć zwycięstwa i duch walki, które drużyna miała przy stanie 0:2 nagle uleciały gdzieś gdy w Białymstoku jedna bramka dałaby wymarzony przez Michała Probierza tytuł.
Ekstraklasę trudno zrozumieć, jeszcze trudniej natomiast jest jej nie kochać…
Wyniki grupy mistrzowskiej 38. kolejki Ekstraklasy:
Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 0:0
Jagiellonia Białystok – Lech Poznań 2:2 (0:2)
Wisła Kraków – Termalica Bruk-Bet Nieciecza 1:2 (1:0)
Pogoń Szczecin – Korona Kielce 3:0 (0:0)