– Można powiedzieć, że Duńczycy zagrali zgodnie z planem, ale dziś nie mieliśmy argumentów, by osiągnąć pozytywny wynik – powiedział Kamil Glik po piątkowym meczu eliminacji do mistrzostw świata w Rosji, w którym Polacy nieoczekiwanie przegrali z Danią 0-4.
Reprezentanci Polski bez wątpienia nie będą najlepiej wspominać siódmej kolejki rywalizacji w eliminacjach do mistrzostw świata, które w 2018 roku odbędą się w Rosji. Podopieczni Adama Nawałki rozegrali jak dotychczas najgorszy mecz, co kosztowało ich przegraną z Danią 0-4.
Defensor Biało-czerwonych, Kamil Glik, na łamach portalu “Łączy nas piłka” przyznał, że zespół nie posiadał jakichkolwiek argumentów, które pozwoliły by o myśleniu o zdobyczy punktowej:
– Można powiedzieć, że Duńczycy zagrali zgodnie z planem, ale dziś nie mieliśmy argumentów, by osiągnąć pozytywny wynik. Byliśmy dziś słabsi fizycznie, taktycznie, piłkarsko. Co tu ukrywać, zagraliśmy po prostu kiepski mecz. Nie ma dla nas żadnego usprawiedliwienia, Duńczycy pod każdym względem byli lepsi.
W stratę drugiej bramki był zamieszany właśnie Glik, który zdradził, że to był jego błąd:
– Druga bramka padła z mojej winy, biorę to na siebie. Chciałem wybić piłkę, ale ta niefortunnie odbiła mi się od nogi, przejął ją rywal i dograł do kolegi. Popełniliśmy dziś zbyt dużo błędów, za dużo, by myśleć o korzystnym rezultacie. Nie ustrzegliśmy się indywidualnych pomyłek, ale byliśmy po prostu słabsi.
Pomimo bolesnej porażki nasi zawodnicy nie mogą się załamywać, bowiem już w poniedziałek w Warszawie czeka ich starcie z Kazachstanem. Glik uważa, że będzie to bardzo ważny mecz:
– Mimo porażki, nadal wszystko pozostaje w naszych głowach i nogach. Musimy się szybko pozbierać i wygrać z Kazachstanem, to nasz obowiązek. Później czekają nas jeszcze dwa mecze, które zagramy jak o życie. Mamy co prawda minimalny margines błędu, ale nie zamierzamy z niego korzystać. Wszystko zależy od nas. Mecz z Danią na pewno pozwoli nabrać pokory i wierzę, że ta porażka wyjdzie nam wszystkim na dobre.
