Henrik Larsson chce wrócić do Premier League

0
henrik larsson

Piętnaście miesięcy po najgorszej nocy w swoim życiu, podczas której klub z jego rodzinnego miasta został zdegradowany, Henrik Larsson jest gotowy na nowe wyzwania. Chciałby poprowadzić klub poza Szwecją, a najbardziej marzy mu się Premier League.

Osiem minut przed tym, jak jego posada w Helsingborgu implodowała, Henrik Larsson cieszył się z gola. Mecz o utrzymanie z drużyną Halmstad toczył się w bardzo napiętej atmosferze, a emocje sięgały zenitu. W 82. minucie meczu nastoletni syn Henrika, Jordan Larsson, wykończył kontratak swojej drużyny dając kibicom okazję do świętowania.

Ale potem jeden z piłkarzy Halmstad strzelił gola z rzutu karnego, drugi oddał strzał życia i mecz się skończył. Helsingborg spadł do niższej ligi. Na murawę weszli zamaskowani osobnicy, rzucali flarami i wszystkim, co wpadło im w ręce. Jordan został otoczony, zerwano z niego koszulkę. Henrik z zaciśniętymi pięściami gotowymi do bójki był już gotowy stawić im czoło, ale został wyprowadzony z boiska. Trzy dni później opuścił klub, a jego syn zrobił to wkrótce potem.

Od tamtej pory minęło piętnaście miesięcy, a Larsson przez ten czas odpoczywał od futbolu. W końcu jednak przyznał, że ma to już za sobą i jest gotowy na nowe wyzwania.

Nie był to najlepszy sposób, by pożegnać się z kibicami, ale tak to już jest. To już historia. Nie wróciłem od tamtej pory do klubu i sądzę, że nigdy nie wrócę. Nie podobało mi się to, co stało się tamtej nocy, ale mam to już za sobą, trzeba dalej żyć. Jordan też twierdzi, że przestał o tym myśleć i wierzę mu. Jest wystarczająco dojrzały, żeby zrozumieć, że idioci, którzy go zaatakowali, to tylko idioci.

Ci idioci zostali ukarani, a Larsson uniknął konsekwencji – i słusznie. Wydarzenia te wybuchły w wyjątkowy sposób, ale trzeba przyznać, że frustracje gotowały się pod powierzchnią od kilku miesięcy. Gdy w połowie roku wyniki się pogorszyły, z klubu zaczęły wypływać informacje, że między trenerem a piłkarzami dochodzi do spięć. Podziały miał tworzyć przede wszystkim fakt, że w klubie grał również syn trenera.

Jordan i ja podchodziliśmy do tego w profesjonalny sposób. Niektórzy piłkarze mogli mieć z tym jakiś problem, ale powodem tego był brak ich profesjonalizmu i to, że nie znają mnie osobiście. Jeżeli ktoś myśli, że mój syn grał dlatego, że jest moim synem, to jest w dużym błędzie.

Nowi zawodnicy nie okazali się wzmocnieniem drużyny, a stosunki z prasą wyraźnie się ochłodziły. Henrik Larsson miał dobre wyniki w pierwszych dwóch klubach, które prowadził (Landskrona i Falkenberg), a w pierwszym sezonie w Helsingborgu zakończył sezon w środku tabeli. Drugi sezon był jednak tak zły, że większość osób szybko przestałoby marzyć o karierze trenerskiej. Larsson nie jest jednak jak większość osób.

To moje miasto, ale chcę opuścić Szwecję. Chcę na poważnie zająć się pracą menedżera, a to oznacza Europę. W Szwecji pracowałem już w trzech klubach. Z dwoma zrobiłem wszystko dobrze. Z Helsingborgiem nie powiem, że zrobiłem wszystko dobrze, ale nie zrobiłem tez wszystkiego źle.

Za kilka lat widzę się na ławce klubu w Anglii. Chcę znowu być częścią dużych klubów, w dużych ligach. Rozumiem, że muszę udowodnić swoją wartość jako menedżera. Myślę, że mam potencjał, mam wiele wiedzy, którą mogę się dzielić i potrafię przekazywać swoje myśli piłkarzom. Czas pokaże, czy to wystarczy. Do pracy menedżera podchodzę podobnie jak do pracy piłkarza: chcę zobaczyć jak daleko uda mi się dojść.

Henrik Larsson miał w swojej karierze wiele wzlotów, ale zaliczył też kilka upadków, które na mniej odpornych piłkarzy mogłyby mieć poważne skutki. Swoją grubą skórę kształtował od małego, gdy dorastał w dzielnicy przeznaczonej dla klasy robotniczej jako syn swojego pochodzącego z Republiki Zielonego Przylądka ojca. Co prawda przyjął nazwisko matki, żeby dopasować się do otoczenia, ale to nie wystarczyło. Podwórkowy rasizm był częścią jego życia.

Chociaż nie miałem bardzo ciemnej skóry, to i tak wyróżniałem się na tle innych. Tym bardziej w małym miasteczku, gdzie rzadko pojawiali się ludzie z zagranicy. Wszyscy wszystkich znali.

Jako nastolatek grał w lokalnym Hogaborgu, z którego przeniósł się do Helsingborgu. Z nim w składzie drużyna po raz pierwszy od 24 lat awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ze Szwecji przeniósł się do Feyenoordu Rotterdam, a stamtąd do Celticu Glasgow. Regularnie strzelał gole, ale chyba żadna ich ilość nie potrafiłaby uciszyć jego krytyków.

Powtarzali: “Potrafi strzelać w Szkocji, ale czy potrafiłby w lepszej lidze?” Było to nieco denerwujące, ponieważ gdyby to było tak proste, to dlaczego wszyscy nie zdobywali tylu goli?

Grając w Celticu musiał poradzić sobie z dwoma trudnymi momentami. Pierwszym była porażka w finale Pucharu UEFA w 2003 roku z Porto, którego menedżerem był Jose Mourinho. Hernik Larsson strzelił wtedy dwa gole idealnymi strzałami głową, ale to nie wystarczyło. Z kolei osiem miesięcy przed Euro 2000 złamał nogę. Kontuzja ta mogła nawet zakończyć jego karierę.

Pamiętam, że leżałem wtedy na murawie i liczyłem: listopad, grudzień… maj. Jest szansa, że zagram na Euro.

I zagrał. Strzelił nawet gola, a w kolejnym sezonie dla klubu i reprezentacji zdobył 58 goli w 59 meczach, wygrywając Złotego Buta. Kontuzja najwyraźniej sprawiła, że stał się głodny bramek i chciał nadrobić stracony czas.

Dopiero w wieku 32 lat opuścił Celtic Park.

Jako dzieciak marzyłem o grze w ciepłym kraju. Chciałem mieć dom z basenem. Powiedziałem to w wywiadzie na koniec mojej przygody z Celtikiem, żeby zobaczyć, jakie kluby będą zainteresowane. Było ich ok. 30, ale nigdy nawet nie marzyłem, że wśród nich będzie Barcelona. Wejście do jej szatni było niesamowitym przeżyciem. Na szafkach wypisane były nazwiska graczy, którzy korzystali z nich wcześniej. Przeszedłem się i czytałem: Laudrup, Stoiczkow, Romario… Coś niesamowitego.

O ile pierwszy finał europejskich pucharów nie zakończył się dla Larssona dobrze, o tyle drugi był już o wiele lepszy. Co prawda Larsson wszedł tylko z ławki, ale popisał się dwoma kluczowymi podaniami, dzięki którym Barcelona objęła prowadzenie 2:1 nad Arsenalem i już go nie oddała. W ten sposób zespół sięgnął po triumf w Lidze Mistrzów po raz pierwszy od czternastu lat.

To był jedyny gol, jaki Juliano Beletti zdobył dla Barcelony. Wszyscy od razu pobiegli do niego i zaczęli na niego skakać. Ja nie chciałem tak zrobić, ponieważ mam klaustrofobię, więc stałem nieco z boku. Ale to podanie było wspaniałym uczuciem. Ciężko na to pracowaliśmy.

Po tym triumfie wrócił do Helsingborgu, ale w 2007 roku miał jeszcze jedną okazję zagrać poza Szwecją, gdy trafił na krótkie wypożyczenie do Manchesteru United. Larsson miał już wtedy 34 lata i jego siły słabły, ale Sir Alex Ferguson podzielił się historią jego ostatniego występu na Old Trafford, która pokazuje jaki potrafił wywrzeć wpływ na drużynę.

Henrik Larsson biegał po boisku tyle, że z pewnością musiał dotknąć każdego źdźbła trawy. Gdy po zakończonym meczu wszedł do szatni, cała drużyna zgotowała mu owację na stojąco. Był tam zaledwie 10 tygodni, zagrał w 13 meczach i zdobył trzy gole, ale jego osobowość, charakter i etyka pracy odcisnęły swoje piętno na wszystkich.

Frank Rijkaard, Lars Lagerback, Kenny Dalgish, Martin O’Neill – pod nimi grał Henrik Larsson, ale to i tak Fergusona ceni sobie najbardziej.

Wiele nauczyłem się od Sir Alexa. Podobał mi się jego sposób postępowania z piłkarzami. Nie miało znaczenia, czy jesteś młody czy starszy – jeżeli nie wykonywałeś dobrze swojej pracy, to od razu o tym mówił. Zawodnicy darzyli go ogromnym szacunkiem. W stosunku do mnie i mojej rodziny był fantastyczny.

Co prawda doświadczenie Larssona z Premier League było bardzo krótkie, ale to właśnie ta liga jest dla niego szczytem, który chciałby osiągnąć jako menedżer.

Nie patrzę na to, co już osiągnąłem. Zawsze staram się patrzeć przed siebie, żeby nigdy nie osiąść na laurach. Gdy osiągniesz wewnętrzna satysfakcję, to jesteś skończony.


Odbierz 20 PLN bez depozytu!

baner-lvbet-gol-728x90

ŹRÓDŁOThe Independent
Poprzedni artykułParis Saint-Germain może wygrywać bez Neymara
Następny artykułTrener Napoli chwali Arkadiusz Milika. “Wygląda lepiej, niż po pierwszej kontuzji”