We wtorek Pep Guardiola i jego Manchester City odniósł swoje 20. zwycięstwo w sezonie. Do składu lidera tabeli wrócił David Silva i od razu ekipie z niebieskiej części miasta łatwiej przyszło strzelanie goli. Wygrana, trzy punkty ucieszyły pochodzącego z Katalonii szkoleniowca, ale jedna rzecz go boli.
Zdaniem Guardioli kalendarz Premier League to szaleństwo i coś niedobrego przede wszystkim dla zawodników.
– Zabijemy graczy! Tradycja jest tradycją, ale kalendarz nie chroni zawodników, a to nie jest normalne. Wielu graczy tak przeładowany terminarz przypłaci urazami przeciążeniowymi, bo nikt nie jest w stanie się zregenerować w tak krótkim okresie. To nie tenis czy koszykówka. Rozumiem, że show musi trwać, ale pamiętajmy: my trenerzy, kibice, konferencje prasowe, wywiady, prasa sportowa, my wszyscy jesteśmy tu dzięki właśnie piłkarzom, to oni są głównymi aktorami, artystami.
Pep Guardiola wypowiedział się również na temat poszczególnych swoich graczy.
– Kevin De Bruyne zagrał na własną prośbę. Na treningu sprawdzał czy wszystko jest ok, czy czuje się gotowy i ani on ani sztab medyczny nie widzieliśmy przeszkód by zagrał z Watfordem – powiedział Katalończyk o Belgu, który w meczu z Crystal Palace doznał groźnie wyglądającego urazu.
– Gabriel Jesus – jego przerwa od futbolu niestety potrwa od czterech do sześciu tygodni, a może trochę dłużej. Zobaczymy jak będzie przechodziła rehabilitacja.
– Cieszy mnie natomiast powrót Davida Silvy. Choć szczerze powiedziawszy nie wiem jak długo będzie mógł z nami być, kiedy znów będzie musiał zrobić przerwę. Sprawy rodzinne jednak są najważniejsze i jeśli będzie potrzebował wolnego, dostanie je. Nie ważne jest to, czy stracimy punkty w tym czasie, zawodnik jest najważniejszy. Z Watfordem zagrał i dał popis – zakończył Guardiola.
Guardiola razem z Mourinho
Rzadko to się zdarza, ale w tym przypadku szkoleniowiec City mówi jednym głosem z Jose Mourinho. Portugalczyk jest przeciwnikiem tak przeładowanego kalendarza w okresie świąteczno-noworocznym. The Special Five od dawna twierdzi, że w momencie, gdy reszta czołowych liga ma odrobinę wytchnienia, to ekipy Premier League “zarzynają” swoich graczy, co później odbija się na dyspozycji choćby w elitarnej Lidze Mistrzów.