Andreas Christensen przez większą część tego sezonu jest na ustach piłkarskich ekspertów na całym świecie. Dzieje się tak dzięki temu, iż nieoczekiwanie przebił się do pierwszego składu Chelsea FC i radził sobie w nim nadzwyczajnie dobrze. Do czasu. Zmieniło się to w ostatnich dniach. Przez to nawet jego gra stała się odzwierciedleniem problemu Chelsea, którym jest niestabilność.
Andreas Christensen ostatnie dwa sezony spędził na wypożyczeniu w Borussii Moenchengladbach, co zarówno dla zawodnika, jak i Chelsea FC, było świetnym rozwiązaniem. 21-latek nabrał cennego doświadczenia, grał na najwyższym, europejskim poziomie, a popularni “The Blues” po 24 miesiącach dostali zawodnika, który jak się okazuje, jest gotowy do gry w podstawowej jedenastce.
Wprawdzie reprezentant Danii obecną kampanię rozpoczął na ławce rezerwowych, to jednak wyłącznie kilka kolejek zajęło mu przebicie się do pierwszego składu i wygranie rywalizacji z Davidem Luizem, który w poprzednim sezonie był jednym z najsolidniejszych zawodników w stajni Antonio Contego.
Podczas, gdy ciągle mówi się o jego problemie technicznym i przy wyprowadzeniu piłki – jego dokładność w tym sezonie to 94 %. Jego kiepskie opanowanie, które można tłumaczyć młodym wiekiem, wciąż jest do poprawy, co tylko dobrze o nim świadczy – ma w swojej grze elementy, które nadal może poprawiać.
Było to widać w ostatnich dwóch spotkaniach Chelsea, w której mierzyła się ona z FC Barcelona oraz Manchesterem United. Christensen pokazał oznaki słabości, które miały wpływ na końcowy wynik obu spotkań.
Przeciwko Barcelonie jego niedokładne podanie spowodowało, że Andreas Iniesta świetnie obsłużył Lionela Messiego, który nie tylko zdobył swoją pierwszą bramkę przeciwko Chelsea, ale także niezwykle ważnego gola w kontekście awansu do 1/4 finału Ligi Mistrzów.
Choć winę można zrzucić na Cesca Fabregasa za to, że nie odczytał podania, albo Cezara Azpilicuetę, to jednak jej większość leży na barkach Duńczyka. Dla niego dobrze byłoby, gdyby ten gol nie miał kluczowego znaczenia w końcowym rozrachunku.
21-latek w meczu z Barceloną wygrał wyłącznie 27 procent pojedynków, z czego każdy z nich, który miał miejsce w powietrzu, to przegrał.
Pomimo dużego ciężaru błędy Conte ponownie zaufał temu zawodnikowi w starciu z Manchesterem United, a w przedmeczowych wypowiedziach typował go na przyszłego kapitana “The Blues”. – Ufam temu zawodnikowi. Myślę, że jest on ważny teraz, a także w przyszłości. Kiedyś widzę w nim kapitana Chelsea.
Conte adds words of support for Andreas Christensen and says the young defender made a good performance. #CHEBAR
— Chelsea FC (@ChelseaFC) February 20, 2018
Tymczasem w drugim meczu z rzędu, który także miał spore znaczenie, przytrafił mu się kolejny błąd. Do wyrównania doprowadził Romelu Lukaku, który chwilę wcześniej wygrał pojedynek główkowy z Christensenem. Kibice Chelsea w mediach społecznościowych krytykowali Duńczyka za to, że nie stał twardo na nogach.
O ile przy pierwszej straconej bramce jego błąd jest pośredni, tak przy drugim golu po prostu nie upilnował Jesse Lingarda, który wpakował piłkę do siatki i dał Manchesterowi United wygraną.
Christensen musi wziąć na siebie winę za trzy gole w dwóch meczach, to jednak apele o to, aby stracił miejsce w składzie, wydają się być przesadzone. Chelsea ma problem z środkowymi obrońcami – bez formy są Gary Cahill oraz David Luiz – Duńczyk w tej sytuacji i tak bardzo szybko zadomowił się w tak trudnej lidze, jaką jest Premier League.
Wciąż jest to jeden z najbardziej perspektywicznych zawodników młodego pokolenia, ale bez wątpienia może cierpieć przez to, że w tak młodym wieku polega się na nim tak bardzo.
W ostatnim czasie wiele mówiło się na temat tego, że posada Conte jest zagrożona. Tymczasem jeden z jego największych sukcesów w tym sezonie, czyli Christensen, pokazuje największy problem klubu. Niestabilność, która nęka Chelsea w 2018 roku.