Noc jest najciemniejsza tuż przed świtem, ale w holenderskiej piłce minie sporo czasu, zanim pojawi się światło dzienne. Nie ma co ukrywać – futbol w tym kraju znalazł się w dużym kryzysie i na ten moment nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie coś się zmieniło.
Problem holenderskiego futbolu leży w tym, że kluby z tego kraju coraz mniej znaczą w Europie – co z tego, że Ajax, który 33 razy wygrał ligę, w ubiegłym sezonie doszedł do finału Ligi Europejskiej. Reprezentacja Holandii znalazła się w największym kryzysie od trzech dekad.
Popularni “Oranje” trzykrotnie byli finalistą mistrzostw świata, a po raz ostatni siedem lat temu. Holendrzy aktualnie znaleźli się na krawędzi, nie zakwalifikowali się do mundialu w Rosji. Tym samym po raz pierwszy od lat 80′ opuścili dwie najważniejsze imprezy (wcześniej zabrakło ich także na Euro 2016).
W tamtych latach reprezentacji Holandii zabrakło na dwóch mundialach (1982, 1986) oraz jednych mistrzostwach europy w 1984 roku. W tym przypadku warto było czekać, bowiem w 1988 roku generacja świetnych piłkarzy – Ronald Koeman, Frank Rijkaard, Ruud Gullit, Marco van Basten – w RFN pozwoliła, że Holendrzy zapomnieli o poprzednich latach i triumfowała w Euro 1988. Do dzisiaj jest to jedyny międzynarodowy triumf tej reprezentacji.
Dziś trudno prognozować powtórkę z rozrywki. Przegapienie jednego międzynarodowego turnieju można uznać za nieszczęście, ale zrobienie tego po raz kolejny trzeba nazwać niedbalstwem.
Istnieje szereg wydarzeń lub przyczyn, które pomagają wyjaśnić tę sytuację. Niektórych z nich można było uniknąć, podczas gdy w innych przypadkach znaleźliśmy element nieszczęścia.
Słaba rekrutacja
Można argumentować, że kiepski dobór trenerów, jest ostateczną, logiczną konsekwencją tego, co stało się z tą reprezentacją. A wszystko zaczęło się od Berta van Marvijka, który po dobrych kilku latach pracy, zanotował kiepskie Euro 2012 (Holendrzy przegrali wszystkie mecze w grupie) i postanowił poddać się do dymisji. Następnie po raz drugi Holendrów przejął Louis van Gaal – reprezentacja wraz z nim zajęła trzecie miejsce na mistrzostwach świata 2014 w Brazylii, a trener następnie podał się do dymisji – wybrał pracę w Manchesterze United. Jego klucz do sukcesu był jeden – jedyną silną osobowością w kadrze miał być on. Udało mu się do tego doprowadzić i zespół grał jak z nut.
Później zaczęły się schody – strome schody. Władzę przejął Guus Hiddink, którego kadencja trwała zaledwie 10 meczów. Reprezentacja Holandii fatalnie radziła sobie w eliminacjach do ME w 2016 roku. Sytuacji nie uratował jego następca. Danny Blind wpierw nie wywalczył biletu na mistrzostwa Europy, a następnie spowodował, że wątpliwy jest wyjazd “Oranje” do Rosji, gdzie odbędą się mistrzostwa świata. Do ratowania sytuacji zatrudniono Dicka Advocaata, czyli kolejnego trenera z przeszłości. Na nic się to zdało – Holandia znów ominie wielką imprezę.
Brakujące pokolenie
Danny Blind pod koniec kadencji zdecydował się korzystać z tych zawodników, którzy będą dla niego dostępni w przyszłości. To właśnie pokazało, że Holandia ma problem, bowiem nie posiada w tym pokoleniu wybitnych zawodników – to zaważyło na braku awansu do Euro 2016. Przez ostatnią dekadę wiele spoczywało na barkach Arjena Robbena, Wesleya Sneijdera i Robina van Persie'go. Biorąc, że oni zbliżają się do 40-stki, zanim dojdzie do następnej wielkiej imprezy, trzeba szukać kolejnego pokolenia. Nie można polegać na zawodnikach, którzy pojawili się na początku XXI wieku.
Holandia w niedawnej przeszłości święciła sukcesy w rozgrywkach do lat 21, jednak zawodników, którzy wtedy błyszczeli nie widać. Problemem także jest to, że liga holenderska należy do ubogich. Trudno w niej utrzymać perspektywicznego zawodnika. Piłkarze decydują się na szybki wyjazd z kraju, a następnie znikają w bardziej renomowanych ligach.
Kwestia filozofii
Może, być może, gracze, którzy reprezentują kraj obecnie, nie są tak dobrzy, jak poprzednicy. Oczywiście to uproszczona myśl, ale coś w tym może być. “Oranje” w pewnym sensie są ofiarami własnego sukcesu.
Nie ma wątpliwości co do tego, że Holendrzy posiadają zdecydowanie mniejszą grupę talentów niż chociażby Hiszpania, Niemcy czy Francja. To cud, że udało im się wytworzyć tak dobrych piłkarzy. Jednym z czynnikiem sukcesu jest niderlandzkie zanurzenie się w tradycję, posiadanie własnej kultury i tożsamość.
Holendrzy od zawsze mieli swój “domowy styl”, który po prostu przestał działać, albo pojawiający się zawodnicy nie są w stanie się w nim zadomowić. Jedną alternatywą jest jego zmiana, spróbowanie czegoś innego.
Co teraz?
Trzeba wprost powiedzieć, że holenderski futbol znalazł się w egzystencjalnym kryzysie. Jak im się uda poprawić sytuację, pokaże przyszłość. Trener jest najważniejszy, ale sukces tkwi w personelu. Co z tego, że posiadamy świetnego szefa kuchni, skoro jest problem z wykonaniem podstaw. Advocaat nie będzie na dłużej trenerem, dlatego Holandię od lipca 2014 roku poprowadzi czwarty szkoleniowiec. Jako o kandydacie mówi się o Franku de Boerze, który niedawno został zwolniony z Crystal Palace. W jego przypadku jednak nie wiadomo, czy chce się poświęcić pracy reprezentacyjnej, bowiem bardziej odpowiada mu ta codzienna w klubie.
Coraz trudniej uwierzyć w to, że ostatnie wyniki reprezentacji Holandii są tylko przypadkiem. Trzeba to już nazwać dużym alarmem. Po pierwsze nie powinno być tak, że reprezentacja stała się uzależniona od jednostek, a nie ma w sobie ducha całej jedenastki.
Zmiana perspektyw będzie stopniowa, ale i bolesna. Jest to jednak konieczność, jeśli przyszłość ma być jasna. Dopiero wtedy nadejdzie świt.