Z takim nazwiskiem po prostu nie da się nie zrobić kariery. Profesjonalny kontrakt z Eintrachtem Frankfurt podpisał właśnie Nelson Mandela.
Jest jednak jeszcze coś, co łączy go z byłym prezydentem Republiki Południowej Afryki. O swoją wolność zawodniczą, o to by móc grać w piłkę, musiał walczyć i jak na razie z tej walki wychodzi zwycięsko.
Nelson Mandela Mbouhom urodził się w Kamerunie, jako najmłodszy z siódemki dzieci. Zaczynał kopać piłkę na ulicach Duala, gdzie został wypatrzony przez ludzi związanych z Fundacją Samuela Eto'o.
Fala rozczarowań
W 2009 roku, w wieku zaledwie dziewięciu lat, z dala od rodziców i braci wylądował w wielkiej Barcelonie. Po dwóch latach jednak zmuszony był opuścić Katalonię i przenieść się do Valladolid. Powód był prosty. Nie czynił postępów w rozwoju piłkarskim, jakich od niego oczekiwano. Tam również z niego zrezygnowano. Postanowił spróbować swoich sił w PSG, gdzie obiecano mu testy. Miał o tyle szczęście, że w Paryżu mieszkali jego brat i siostra. Obietnica okazała się być jednak bez pokrycia. Gracz po raz pierwszy w życiu chciał się poddać.
– Po tym, co spotkało mnie w Paryżu, straciłem zaufanie do ludzi. Zbyt wiele osób próbowało mnie wykorzystać – mówił Nelson Mandela w wywiadzie udzielonym dwa lata temu gazecie Der Spiegel.
Ziemia obiecana
Jednak nie poddał się. Postanowił spróbować swoich sił w Niemczech. Zaproponowało mu testy w Hoffenheim. Spędził tam rok czasu. Po tym okresie pojawiła się oferta z Eintrachtu Frankfurt. To był strzał w dziesiątkę. Badania, testy, wszystko w końcu poszło zgodnie z planem i bez problemów. Na miejscu też spotkał osobę, która postawiła na niego jako piłkarza, a nie kogoś, kto tylko nosi znane nazwisko. Tym kimś był Armin Kraaz, który bardzo pomógł 15-letniemu wówczas Kameruńczykowi.
Wiele osób do dziś pamięta jego występ w decydującym o mistrzostwie ligi Sur/Suroeste U-15 meczu. 31 maja, w obecności 15 tysięcy widzów, jego zespół grał z Bayernem Monachium. Eintracht przegrywał już 0-2. Wówczas na boisku pojawił się Nelson Mandela i poprowadził swoją ekipę do zwycięstwa 4:3, strzelając hat-tricka!
Wydawało się, że od tej pory wszystko pójdzie z górki. Jednak to byłoby zbyt piękne. Po sprawdzeniu formalności okazało się, że Nelson Mandela nie miał ważnych dokumentów, nie ma pozwolenia na legalny pobyt w Niemczech. Walka zaczęła się od nowa.
Z powodu młodego wieku potrzebował kogoś, kto będzie sprawował nad nim kuratelę. Swoją pomoc zaoferował Kosta Spanoudakis – Grek mieszkający we Frankfurcie, którego syn próbował z Nelsonem kiedyś sił w Barcelonie. Po prawie roku walki wreszcie dostał zgodę na grę w Niemczech. W sierpniu 2015 roku wrócił na boisko. Eintracht grał z Freiburgiem. Powrót oczywiście uczcił golem.
Spełnienie marzeń
Od tamtej pory jego kariera eksplodowała. W pierwszym sezonie dla drużyny U-17 zdobył 10 goli. Zdążył też zagrać cztery mecze w zespole U-18. W kolejnym sezonie na stałe zagościł w Eintrachcie U-18. Osiem goli i pięć asyst zaowocowało propozycją pierwszego profesjonalnego kontraktu seniorskiego. W kolejnych rozgrywkach będziemy mieli szansę zobaczyć go w Bundeslidze.
Zawodnik nigdy się nie poddał. Kilka dni przed tym, jak dostał zakaz gry w Niemczech , napisał na Facebooku:
– Pewnego dnia, z Bożą pomocą, osiągnę swój cel i każdy będzie pamiętał nazwisko Nelson Mandela Mbouhom.
Ale co to była za przeszkoda dla kogoś, kto wieku dziewięciu lat opuścił dom rodzinny, udając się do odległej o 15.000 kilometrów Europy. Młody Kameruńczyk pokazał, że jeśli czegoś bardzo pragniesz, o czymś śnisz, marzysz, to ciężką pracą, cierpliwością i wytrwałością jesteś w stanie to osiągnąć.