Everton – drużyna, która nie oddaje strzałów

0

Everton jest w kryzysie dlatego, że nie miał w swoim składzie skutecznego napastnika? Problem drużyny prowadzonej przez Sama Allardyce'a jest znacznie większy!

Gdy włodarze z Goodison Park po długich poszukiwaniach zastępcy Ronaldo Koemana w końcu zdecydowali się na zatrudnienie “Big Sama”, kibice Evertonu pukali się w głowę, a ich nastroje były bardzo dalekie od ideału. Były selekcjoner reprezentacji Anglii, który “Synów Albionu” poprowadził w raptem jednym meczu, a następnie pożegnał się z kadrą w niecodziennych, wstydliwych okolicznościach, na początku jednak zaskoczył wszystkich. Pierwsze sześć meczów “The Toffees” pod wodzą Sama Allardyce'a to cztery zwycięstwa i remisy z Liverpoolem i Chelsea. Gdy fani Premier League powoli zaczynali wierzyć, ze 63-latek nie jest złym trenerem i naprawdę potrafi robić coś więcej niż bronić się przed spadkiem, wszystko wróciło do normy.

To co Everton wyprawia w ostatnim czasie przechodzi ludzkie pojęcie i wprawia kibiców tego zasłużonego klubu w depresję. W pięciu ostatnich starciach “The Toffees” zanotowali cztery porażki i bezbramkowo zremisowali z West Bromem. Przegraną na Anfield 1:2 po spotkaniu pełnym walki można jeszcze przyjąć, ale cała reszta meczów to popis absolutnej niemocy, piłkarskiego marazmu i tego, czego nie chcemy oglądać w najlepszej lidze świata. Podczas gdy mistrzowie Anglii oddali 41 celnych uderzeń na bramkę rywali, gracze “Big Sama” potrafili dokonać tego raptem CZTERY razy.

Jak więc przyjąć opinie ekspertów, którzy twierdzą, że na Goodison Park brakuje klasowego napastnika i to jest największy problem drużyny? W przegranym 0:4 meczu z Tottenhamem zadebiutował Cenk Tosun i od razu udowodnił, że jest piłkarzem wysokiej klasy i niesamowite statystyki w barwach Besiktasu nie były dziełem przypadku. Tylko co zmieni taki transfer, skoro drużyna zajmująca obecnie 9 miejsce w lidze nie będzie w stanie stworzyć mu sytuacji? Skoro druga linia Evertonu do tej pory nie była w stanie przetransportować piłki do Dominica Calverta-Lewina to trudno wierzyć, by obecność reprezentanta Turcji w składzie mogła cokolwiek zmienić.

W czym tkwi problem? Według mnie dyspozycja Wayne'a Rooneya, Gylfiego Sigurdssona czy nawet Idrissy Guey'a nie jest zła. Reprezentant Islandii ewidentnie wraca do optymalnej dyspozycji, a najskuteczniejszy piłkarz w historii “Synów Albionu” pracuje na boisku za dwóch. Trudno jednak oczekiwać, by Ci piłkarze notowali świetne liczby, skoro taktyka Evertonu opiera się tylko i wyłącznie na idiotycznych, posyłanych bez przerwy długich piłkach. Jeśli nie Jordan Pickford, to któryś z defensorów niemal od razu posyła piłkę w stronę napastnika, a gdy ten zdoła zgrać ją celnie po powietrznym pojedynku, następuje problem.

“The Toffees” nie starają się grać w piłkę, a jeśli już czasem przyjdzie im do głów taki pomysł, to wszystko opiera się na bocznych obrońcach, którzy starają się zrobić szum, ale zupełnie im to nie idzie. Cuco Martina nie dość, że jest po prostu słabym piłkarzem, to jeszcze nie gra na swojej pozycji. Reprezentant Curacao na pierwszy rzut oka wygląda na kogoś, kto na murawie znalazł się przypadkiem. Co z tego wychodzi? Najlepiej sami to sobie wyobraźcie.

Jak rozwiązać olbrzymi problem? Sam Allardyce niedawno powiedział, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli chce popracować z tą drużyną dłużej niż tyle, na ile podpisał umowę, gra Evertonu musi się zmienić. Doświadczony Anglik stwierdził, że w klubie z takimi ambicjami nie liczą się tylko wyniki, ale także styl gry. Cieszymy się, że “Big Sam” ma świadomość w czym tkwi problem, ale szczerze wątpimy, że będzie w stanie go rozwiązać.


Zarejestruj konto na LVbet za pośrednictwem Gol.pl!

baner-lvbet-gol-728x90

Poprzedni artykułByły reprezentant Polski zagra w II lidze
Następny artykułDonny van de Beek na dłużej w Ajaxie Amsterdam