Virgil Van Dijk, najdroższy obrońca świata, jest przekonany, że Harry Kane wywalczył pierwszy rzut karny najpierw będąc na spalonym, a potem symulując faul. Kosztujący 75 mln funtów Holender uważa, że praca arbitrów w tym meczu pozostawiała wiele do życzenia.
Jon Moss najpierw nie zauważył pozycji spalonej angielskiego napastnika, a potem odgwizdał faul bramkarza Lorisa Kariusa, chociaż ten ledwo dotknął Kane'a. Co prawda poszkodowany zmarnował ten rzut karny, ale kilka minut później już się nie pomylił, gdy za wątpliwy faul Van Dijka na Eriku Lameli arbiter podyktował kolejny rzut karny.
Harry Kane goes down in the box, was it a pen for you? #LFC #COYS
Follow @ArndTheGrnds for more clips pic.twitter.com/qWzz7xHyei
— Around The Grounds (@ArndTheGrnds) February 4, 2018
Chociaż powtórki pokazują, że Virgil Van Dijk co najwyżej ledwo dotknął rywala, to obrońca w pomeczowych wypowiedziach przede wszystkim skupił się na pierwszym karnym.
– Moim zdaniem symulował. Widać to wyraźnie, ale nikt o tym nie mówi, chociaż moim zdaniem udawał. Pojawiła się dyskusja, czy był na spalonym. Moim zdaniem tak. A potem widać, że specjalnie się przewrócił. Arbiter podjął tę decyzję wspólnie z liniowym. Dobrze, że nie udało im się wykorzystać tego karnego.
Van Dijk didn't even touch him. No way it's a penalty. pic.twitter.com/ZbJ5ECRTkZ
— Mootaz Chehade (@MHChehade) February 4, 2018
Nie omieszkał jednak wypowiedzieć się również na temat sytuacji, w której sam był antybohaterem:
– Widziałem, że się zbliża, więc starałem się zatrzymać swoją nogę. On po prostu zaatakował ciałem piłkę i się przewrócił. Sędzia nakazał grać dalej, ale liniowy miał inne zdanie na ten temat. Nie uważam, że to kwalifikowało się na rzut karny, podobnie jak w pierwszej sytuacji. Wtedy też nie było karnego.
Mecz był dobrym widowiskiem dla kibiców. Na murawie dużo się działo. Jesteśmy oczywiście rozczarowani, że nie wygraliśmy tego meczu. Najbardziej denerwujące jest to, że nie dowieźliśmy wyniku 1:0 do końca. Victor strzelił ładną bramkę. Potem Salah zdobył cudownego gola, ale karny w ostatniej minucie nie pozwolił nam wygrać. Wszyscy powinni jednak mówić o bramce Mo. W każdym meczu widać jak dobry jest, a dzisiaj pokazał to w pełnej krasie.
Kolejny mecz Liverpool rozegra w niedzielę, 11 lutego. Ich rywalem będzie Southampton, które podejmie drużynę Jurgena Kloppa na własnym stadionie. Goście są faworytami tego spotkania. Fortuna za zwycięstwo Liverpoolu oferuje kurs 1.78. Remis wyceniany jest na 3.85, a zwycięstwo gospodarzy na 4.65.