Richarlison, jedno z objawień obecnego sezonu Premier League, wypowiedział się na temat swojej trudnej przeszłości i dorastania w Ameryce Południowej.
Przed spotkaniem z Chelsea dziennikarze “The Telegraph” wybrali się z wizytą do Richarlisona. Świetna gra Brazylijczyka w obecnym sezonie pozwala Watfordowi na zajmowanie miejsca w czołówce tabeli Premier League. Skąd utalentowany skrzydłowy wziął się na Wyspach Brytyjskich? Jak wyglądała jego trudna przeszłość i dorastanie w Ameryce Południowej? Zapraszamy do bardzo ciekawej i przerażającej lektury.
Ostatnie miesiące w życiu Richarlisona są spełnieniem jego marzeń. Skrzydłowy trafił do Watfordu z Fluminense za 11,5 miliona funtów, a jego występy przyczyniły się do najlepszego startu drużyny w historii Premier League. Jego wyśmienita dyspozycja została dostrzeżona przez selekcjonera reprezentacji Brazylii, który powołał do do kadry. Już w listopadzie 20-latek urodzony w Espírito Santo będzie miał okazję, by wystąpić w narodowych barwach przeciwko Anglii na Wembley. Richarlison przeszedł długą i wyboistą drogę, po której wdrapał się na sam szczyt.
Brazylijczyk wychowywał się w dzielnicy Nova Venecia. Życie w tamtej okolicy nie było łatwe – panowała tam wszechobecna bieda, w okolicy popełniano wiele przestępstw, które miały związek z rozprowadzanymi przez dealerów narkotykami. Jak swoje dzieciństwo wspomina jedna z nowych gwiazd Premier League?
– Mieliśmy mały dom, a przy nim większe podwórze. Ludzie ukrywali tam narkotyki, zanim poszli je sprzedawać. Byli moimi przyjaciółmi więc nie mogłem nic z tym zrobić. Oni bardzo często byli związani ze sprzedawaniem marihuany i innych narkotyków, ale ja nie brałem w tym żadnego udziału. To była bardzo szorstka okolica, w której widziałem ludzi sprzedających narkotyki każdego dnia na ulicy. Widziałem również wiele strzelanin. Te widoki były dla mnie tak naturalne, że zupełnie się ich nie bałem. Część moich przyjaciół do tej pory siedzi w więzieniu.
Piłka nożna odmieniła życie młodego Brazylijczyka. Nie tylko dlatego, że dzięki niej zdołał wydostać się z ciężkiej dzielnicy. Richarlison wspomina, że wszystko co działo się wokół niego obracało się wokół narkotyków. Czemu więc nie został dilerem jak jego znajomi? Jako młody chłopiec trenował w zespole z Rubii. Jego trenerem byli ludzie pracujący w policji. Ci gdy dowiedzieli się gdzie mieszka, dawali mu rady. Mówili jak ma nie zejść na złą drogę, wiedzieli jak temu zapobiec.
Piłkarz Watfordu musiał dorastać zdecydowanie szybciej niż większość dzieci w jego wieku. Podjęcie decyzji o zajęciu się piłką nożną i trzymaniu się z daleka od przestępczego życia nie było pierwszym razem, gdy młodzieniec stanął na rozstaju dróg. Gdy chłopiec miał siedem lat jego rodzice postanowili się rozwieść. Richarlison musiał podjąć decyzje z kim zamierza zostać.
– Bardzo dużo płakałem. Pamiętam, jak siedziałem w ciężarówce z mamą. Tam były wszystkie nasze meble, nasze rzeczy. W ostatniej chwili zdecydowałem się jednak na wyjście z samochodu. Mimo tego, że całe moje rodzeństwo zostało z mamą, ja wybrałem tatę. Dlaczego? On był osobą, z którą grałem i oglądałem mecze piłki nożnej. Wiedziałem, że mama nie będzie zabierać mnie na mecze. Byłem młody, ale nie byłem głupi.
Młody piłkarz od początku wierzył, że kiedyś może profesjonalnie grać w piłkę. Jego wiara pozostawała niezachwiana mimo tego, że na jego drodze co chwila pojawiały się kolejne trudności:
– Gdy mój tata otrzymał propozycję nowej pracy, opuścił miasto. Wróciłem więc do mamy. Nie mieliśmy na jedzenie, było nas wiele i moja mama nie mogła zarobić aż tyle, by wszystkich nas wyżywić. Ciężko pracowała, by nas wychować, ale zawsze czegoś nam brakowało.
Richarlison był najstarszym chłopcem w rodzinie – miał dwie starsze siostry oraz dwóch młodszych braci. Przyszły reprezentant Brazylii zakasał rękawy i zabrał się do pracy, by wspomóc rodzinę:
– Sprzedawałem lody na ulicach dzielnicy Nova Venecia. Mieliśmy takie smaki jak skondensowane mleko, winogronowe, czekoladowe. Każdy smak kosztował 20 pensów. Później, gdy mieszkałem już z ciocią, sprzedawałem także czekoladę własnej roboty. Ile kosztowała? Więcej – 25 pensów! Połowa zarobionych pieniędzy była moja. Wkładałem je do skarbonki, którą otwierałem pod koniec roku.
Determinacja to jedna z najważniejszych cech Brazylijczyka. Gdy miał 16 lat został odrzucony przez dwa brazylijskie kluby. Najpierw nie chciano go w Avai, następnie nie dostał się do Figueirense. To wszystko doprowadziło go do łez. Początkowo myślał o tym, by zrezygnować. Ludzie z okolicy powiedzieli mu jednak, by dalej próbował swoich sił. Widzieli, że w młodym chłopcu drzemią spore pokłady talentu.
Trzeba przyznać, że to była dobra rada. Nieco później 16-latek dostał szansę w akademii młodzieżowej zespołu America-MG, w oddalonym o 350 mil od domu mieście Belo Horizonte. Piłkarz jadąc do miejsca, w którym piłkarskie szlify zbierał Gilberto Silva, członek “The Invincible”, nie mógł pozwolić sobie na niepowodzenie.
– Dwunastogodzinną podróż w obie strony opłacił mój kolega. Byłem jednak bardzo głodny i pieniądze na bilet w drugą stronę wydałem na jedzenie. Byłem bezrobotny i nie mogłem po raz kolejny zostać odrzucony.
Młodzieniec dostał się do akademii, a później jego kariera ruszyła z kopyta. Najpierw strzelając dziewięć bramek pomógł Americe-MG awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jego świetne występy zauważono we Fluminense – takie przenosiny były czymś niesamowitym dla piłkarza, który po strzeleniu bramki tańczył naśladując ruchy byłego gracza tego zespołu, Freda.
Piłkarz dzięki dobrej grze we Fluminense, a także świetnym występom na mistrzostwach Ameryku Południowej U20 w Ekwadorze doczekał się na telefony z Europy. Richarlison był gotowy, by polecieć do Amsterdamu i dołączyć do zespołu Ajaxu, ale otrzymał kolejny telefon, tym razem z Anglii. Dzwonił do niego Marco Sliva, menedżer Watfordu.
– Wszystko działo się bardzo szybko. Powiedziałem ludziom z Ajaxu, że przylecę do nich, ale wtedy zadzwonił Marco i powiedział, że zna moje umiejętności, mój potencjał. Poza tym gra w Premier League od zawsze była moim marzeniem. Oglądałem tą ligę z wujkiem, a Cristiano Ronaldo był moim bohaterem. Gdy dostałem taką ofertę, nie miałem innego wyboru.
Nikt nie żałował tego posunięcia. Brazylijczyk wszedł do ligi przebojem, a dzięki rzucie karnym podyktowanym za faul na nim (sędzia podjął błędną decyzję, Brazylijczyk nurkował w szesnastce) Watford po raz pierwszy od 30 lat wygrał z Arsenalem na Vicarage Road.
Żaden inny piłkarz nie zanotował w tym sezonie więcej minut dla “Szerszeni”, które dla wielu ekspertów są jednym z kandydatów do zajęcia miejsca w czołowej szóstce Premier Legue. Brazylijczyk ma niesamowity ciąg na bramkę i tylko trzech graczy w całej lidze oddało więcej celnych uderzeń niż on. Richarlison do tej pory trzykrotnie pokonywał golkiperów rywali, ale możemy być pewni, że ten licznik szybko się nie zatrzyma.
– Gdy zdobyłem pierwszą bramkę dla Watfordu, w meczu przeciwko Bournemouth, prawie się rozpłakałem. To było dla mnie bardzo emocjonalne wydarzenie. Gdy strzeliłem gola Swansea w 90 minucie spotkania zdjąłem koszulkę. Później Trooy Deeney powiedział mi, że za to zachowanie zostanę ukarany przez klub grzywną. Wszystko w porządku, to było warte swojej ceny – śmieje się Brazylijczyk.
Brazylijczyk na początku nie potrafił odnaleźć się w nowych warunkach. Mieszkając w hotelu stracił pięć kilogramów, ponieważ jedynym posiłkiem, który mu tam pasował były hamburgery. Z pomocą szybko przyszli klubowi koledzy – jego rodak Heurelho Gomes codziennie podwozi go na treningi i pomaga mu w znalezieniu domu. Grający w bardzo efektowny sposób skrzydłowy z miejsca stał się także ulubieńcem trybun.
– Gdy kibice po raz pierwszy śpiewali pieśń na moją cześć na początku jej nie rozumiałem. Stanąłem i obserwowałem trybuny, chciałem zrozumieć o czym śpiewają. Gdy zrozumiałem, że chodzi o mnie, uśmiechnąłem się. To był pierwszy raz, gdy usłyszałem piosenkę poświęconą mojej osobie. To uczucie było bezcenne.
Atakujący trzy razy w tygodniu chodzi na lekcje angielskiego, by nie mieć żadnych problemów z komunikacją z nowymi kolegami. Na ten moment jednak najbliżej trzyma się z Brazylijczykami. Richarlison był w Paryżu, gdy kontrakt z nowym klubem podpisywał Neymar. Obaj Panowie zrobili sobie wspólne zdjęcie, a nowa gwiazda Paris Saint-Germain zaproponowała młodszemu koledze pomoc w pozałatwianiu bieżących spraw po przeprowadzce do Europy.
Aklimatyzacja 20-latka przebiegła bardzo szybko. Piłkarz przed spotkaniem z Chelsea nie ukrywał, że zakolegował się z rodakami grającymi na co dzień dla mistrzów Anglii.
– Często bywam w domu Davida Luiza, zazwyczaj jest z nami także Willian. Robimy sobie grilla, gramy na konsoli i nie możemy żyć bez brazylijskiej muzyki. David powiedział mi, że mogę zdobyć bramkę przeciwko każdej drużynie, tylko nie w meczu z Chelsea. Zaśmiałem się, a następnie powiedziałem, że muszę strzelać bramki każdemu.
Skrzydłowy Watfordu posłuchał kolegi i nie zdobył bramki na Stamford Bridge. Nowy nabytek “Szerszeni” musiał zadowolić się asystą przy bramce Roberto Pereyry. Podopieczni Marco Silvy pokazali się z bardzo dobrej strony i prowadzili 2:1 aż do 71 minuty spotkania. Wtedy to do wyrównania doprowadził Michy Batshuayi, a ostatecznie Chelsea po świetnym widowisku pokonała Watford 4:2. Dziennikarze “The Telegraph” przed tym starciem zapytali Richarlisona, czy obawia się pojedynku z mistrzami Anglii. Odpowiedź z całą pewnością zszokowała Anglików:
– Pamiętam, że gdy byłem młody jakiś facet przyłożył mi broń do twarzy. Myślał, że jestem dilerem narkotyków i chcę go okraść. Takie wyglądało moje dorastanie. Po nim mecz z Chelsea wydaje się znacznie łatwiejszy!