Wydawało się, że w spotkaniu Swansea – Liverpool może paść tylko jeden wynik, ale po raz kolejny mamy dowód na to jak nieprzewidywalna jest piłka nożna. Ostatnia drużyna w tabeli wygrała bowiem z ekipą, która jako pierwsza pokonała Manchester City, a bohaterem został Łukasz Fabiański.
Ostatnim meczem 24. kolejki Premier League było spotkanie Swansea – Liverpool. Obie drużyny podchodziły do tego meczu w zupełnie innych nastrojach. Swansea co prawda zremisowała z Newcastle, ale wciąż jest zdecydowanym outsiderem w tym sezonie i zajmuje ostatnią pozycję w lidze. Z kolei Liverpool jako pierwszy w tym sezonie pokonał w ostatniej kolejce Manchester City.
Wydawało się, że zwycięzca może być tylko jeden, ale początek spotkania pokazał, że wynik z pierwszego meczu (5:0 dla Liverpoolu) raczej się tu nie powtórzy. Gospodarze całkiem odważnie sobie poczynali, a ataki gości kończyły się na obrońcach lub dobrze dysponowanym tego dnia Łukaszu Fabiańskim.
W 30. minucie świetną okazję na zdobycie gola miał Mohamed Salah, ale jego strzał z pierwszej piłki poleciał nad poprzeczką. Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym większą przewagę wypracowywali sobie piłkarze Liverpoolu… aż w 40. minucie Swansea objęła prowadzenie! Zamieszanie po rzucie rożnym wykorzystał Alfie Mawson i dał sensacyjne prowadzenie gospodarzom. Błąd przy tej bramce popełnił ten, który miał łatać tego typu dziury – Virgil van Dijk.
SCOUT: Mawson nets his 2nd goal of the season to fire Swansea ahead. Fellow centre-half Fernandez with the assist – his 1st attacking returns of the campaign#SWALIV #FPL pic.twitter.com/JAqDBzOUZn
— Fantasy Premier League (@OfficialFPL) January 22, 2018
Liverpool miał doskonałą okazję na wyrównanie w doliczonym już czasie pierwszej połowy, ale Sadio Mane po świetnym podaniu Salaha poślizgnął się w momencie oddawania strzału i piłka poleciała w zupełnie inne miejsce, niż powinna.
W drugiej połowie Liverpool podkręcił tempo. Bardzo aktywny był Salah, ale nie grzeszył tego dnia skutecznością. W 60. minucie świetnie jego strzał z rzutu wolnego obronił Fabiański. Polski bramkarz po raz kolejny był pewnym punktem defensywy Swansea.
Kolejne minuty mijały, a Liverpool nie potrafił wywalczyć sobie dobrej okazji do strzelenia gola. Chyba tylko zespół Jurgena Kloppa potrafi wygrać w jednym tygodniu z jedną z najlepszych obecnie drużyn w Europie, by tydzień później nie potrafić strzelić nawet jednej bramki zdecydowanie najsłabszej drużynie w Premier League.
W doliczonym czasie gry, gdy nóż wisiał im już na gardle, najpierw Emre Can z 10 metrów posłał piłkę nad poprzeczką, potem Salah też nie trafił w bramkę, a na sam koniec Roberto Firmino główkował w słupek, a dobijający Adam Lallana w ostatniej chwili został zablokowany. To była znakomita sytuacja… i ostatnia, którą zmarnował Liverpool. Arbiter zagwizdał po raz ostatni i ogromna sensacja stała się faktem!
Swansea 1-0 Liverpool player ratings: Fabianski shines for hosts as Reds slip up at the Liberty Stadium |@johncrossmirror https://t.co/YdCk3bBzBS pic.twitter.com/pxBF8qhUSA
— Mirror Football (@MirrorFootball) January 22, 2018
Porażka Liverpoolu oznacza, że Chelsea odjechała im na trzy, a Manchester United na sześć punktów. Za to Swansea zrównała się punktami z West Bromwich, chociaż nadal zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
Swansea City – Liverpool 1:0 (1:0)
(Mawson 40′)