Lionel Messi opowiada o najlepszych momentach w swojej karierze. Od zdenerwowania towarzyszącego debiutowi w Barcelonie po “perfekcyjną noc”, w której strzelił gola numer 500, a Barcelona wygrała El Clasico z Realem Madryt. Co jeszcze znalazło się na jego liście?
Argentyna – Bośnia i Hercegowina 2:1
(faza grupowa MŚ, 15 czerwca 2014)
Musiałem czekać aż osiem lat na drugiego gola na mistrzostwach świata. Chcieliśmy zaliczyć dobry turniej, a zaczęliśmy od zwycięstwa z Bośnią. Strzeliłem drugiego gola. Wszystko stało się bardzo szybko. Dostałem piłkę w środku boiska i spróbowałem przedrzeć się w kierunku ich pola karnego. Zagrałem klepkę z Gonzalo Higuainem i strzeliłem z linii pola karnego. Na szczęście piłka wpadła do bramki.
Świetnie poradziliśmy sobie w kwalifikacjach do turnieju, a potem udowodniliśmy, że jesteśmy dobrą drużyną docierając do finału. Nie udało nam się wygrać turnieju, ale zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy.
Mistrzostwa świata są bardzo ważne dla Argentyńczyków, dlatego wciąż mam nadzieję, że pewnego dnia sięgniemy po to trofeum.
Espanyol – Barcelona 0:1
(La Liga, 16 października 2004)
Wszedłem w tym meczu jako rezerwowy, zmieniłem Deco na boisku naszego lokalnego rywala. Był to mój debiut, więc byłem nieco zestresowany. Był to dla mnie bardzo ważny moment – coś, czego chciałem od dawna, mogłem więc być nieco niecierpliwy.
Był stres, ale pewności siebie dodały mi treningi z pierwszą drużyną i Frankiem Rijkaardem. Pomogło mi to zadomowić się nieco lepiej w zespole. Było to spełnienie moich marzeń, chociaż teraz wydaje się, że działo się to wieki temu.
Barcelona – Bayer Leverkusen 7:1
(Liga Mistrzów, 1/16 finału, 7 marca 2012)
To była niesamowita noc! Zdobyłem pięć goli, a drużyna odniosła przekonujące zwycięstwo. Dopiero później zdałem sobie sprawę z tego, że byłem pierwszym piłkarzem, który zdobył pięć goli w jednym meczu Ligi Mistrzów. Myślałem tylko o tym, że cała drużyna dobrze zagrała i byłem szczęśliwy z tego powodu. Najważniejsze, byśmy wygrywali – to sport drużynowy i bez kolegów z zespołu nic nie mógłbym zrobić.
Nigeria – Argentyna 0:1
(finał Igrzysk Olimpijskich, 23 sierpnia 2008)
Od dawna przyjaźnię się z Sergio Aguero. Wiele czasu spędzaliśmy razem, głównie podczas zgrupowań reprezentacji. Wyjazd do Pekinu to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień w karierze.
Olimpiada była dla mnie bardzo ważna: nie tylko mieliśmy okazję zdobyć medal dla naszego kraju, ale mogliśmy doświadczyć też tej niesamowitej atmosfery, jaka jest w wiosce olimpijskiej, w której znajdują się sportowcy tak wielu różnych dyscyplin z praktycznie wszystkich krajów świata.
Zagraliśmy niesamowicie, doskonale. W półfinale pokonaliśmy 3:0 Brazylię, wcześniej ograliśmy Holandię i Nigerię. Były to trudne mecze, ale w każdym daliśmy z siebie wszystko. Byliśmy pewni, że stać nas na zdobycie złotego medalu i to właśnie zrobiliśmy.
Barcelona – Sevilla 5:1
(La Liga, 22 listopada 2014)
To niezwykłe uczucie zostać najlepszym strzelcem w historii La Liga – lidze, w której grało tak wielu wspaniałych piłkarzy, którzy tak wiele osiągnęli. To dla mnie niezwykłe osiągnięcie. Nie miałem jednak zaplanowanej żadnej szczególnej celebracji – nigdy nie myślę o tym co się stanie, gdy strzelę gola. Najlepiej, gdy przychodzą one naturalnie, podobnie jak gra na boisku.
Barcelona – Bayern Monachium 3:0
(Liga Mistrzów, półfinał, 6 maja 2015)
Zbliżałem się do Jerome Boatenga i myślałem tylko o tym, żeby go jakoś minąć, co pozwoliłoby mi oddać strzał – niczym nie różniło się to od innych prób, które podejmuję mając piłkę przy nodze i obrońcę przed sobą.
Cieszę się, że strzeliłem w tak ważnym meczu, dzięki któremu zbliżyliśmy się do finału Ligi Mistrzów. Dopiero komentarze w mediach społecznościowych uświadomiły mi jak dobrze graliśmy. Dużo czytałem o tym meczu i oglądałem powtórki.
Luis Enrique był świetnym trenerem i znakomicie przygotował nas do tego trudnego meczu. Byliśmy pewni siebie i graliśmy na najwyższym poziomie.
Barcelona – Albacete 2:0
(La Liga, 1 maja 2005)
Mój pierwszy gol dla Barcelony! Wtedy gra na Camp Nou była dla mnie jeszcze tylko zabawą, a w drużynie mieliśmy fantastycznych piłkarzy. Nie myślałem o zdobywaniu bramek, ale wiedziałem, że jeżeli będę miał okazję, to zamierzam ją wykorzystać.
Wszystko stało się bardzo szybko. Ronaldinho zagrał piłkę nad obrońcami, a ja posłałem ją nad bramkarzem. To był wspaniały moment, szczególnie, że koledzy z drużyny od razu przybiegli mi gratulować.
Barcelona – Real Madryt 3:3
(La Liga, 10 marca 2007)
Strzelić trzy gole w meczu z Realem Madryt to piękna sprawa – szczególnie mając dziewiętnaście lat. Mecze te ogląda cały świat, a ja zaliczyłem hat-tricka. Udało mi się to wtedy po raz pierwszy.
Barcelona – Getafe 5:2
(Puchar Króla, półfinał, 18 kwietnia 2007)
Gdy wchodzę na boisko, nie myślę o konsekwencjach meczu lub o tym co może się wydarzyć – w piłce nożnej wszystko powinno przychodzić naturalnie.
Przy tym golu dostałem piłkę na środku boiska i zauważyłem, że jest dużo miejsca między obrońcami. Gdy piłka znalazła się przy mojej nodze nie myślałem o strzeleniu gola. Chciałem po prostu wykorzystać luki między rywalami i dostać się pod pole karne. Znajdywałem kolejne, ale o golu pomyślałem dopiero w momencie oddania strzału.
Zawsze szereguję swoje gole w kontekście ich wagi, a nie piękna. To był bardzo ładny gol, ale strzeliłem o wiele więcej znacznie ważniejszych dla drużyny.
Argentyna – Serbia i Czarnogóra 6:0
(MŚ, faza grupowa, 16 czerwca 2006)
Co prawda był to mój pierwszy występ na mistrzostwach świata, to wcześniej grałem już w reprezentacji, więc nie stresowałem się. Byłem za to podekscytowany mogąc wyjść na boisko i grać na tak wielkiej imprezie.
W pierwszym meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej siedziałem na ławce rezerwowych. W drugim meczu z Serbią i Czarnogórą pojawiłem się na boisku na ostatnie piętnaście minut i strzeliłem szóstą bramkę dla naszej drużyny. Coś pięknego.
Juventus – Barcelona 1:3
(Liga Mistrzów, finał, 6 czerwca 2015)
Uniesienie w górę pucharu dla zwycięzcy Ligi Mistrzów to niesamowite uczucie. W takich momentach nie doceniasz jednak wagi tego, co udało się osiągnąć. Nawet wtedy w Berlinie nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jakim osiągnięciem jest zdobycie potrójnej korony.
To niezwykłe dokonanie, ponieważ przychodzi bardzo ciężko. Trzeba grać przeciwko świetnym drużynom. Możesz cały czas dobrze się prezentować, ale wystarczy jeden słabszy mecz i można znaleźć się za burtą.
Real Madryt – Barcelona 2:6
(La Liga, 2 maja 2009)
Radość ta miała miejsce po naszym piątym golu, a moim drugim. To była wyjątkowa noc, tym bardziej, że graliśmy na Santiago Bernabeu. Grałem na nowej pozycji “fałszywej dziewiątki”. Pep Guardiola wymyślił to, żeby zaskoczyć rywala i zwiększyć naszą efektywność.
Wcześniej dużo o tym rozmawialiśmy, a po meczu oboje byliśmy bardzo zadowoleni z tego, jak sprawdziło się to w praktyce. Tego typu mecze mogą potoczyć się w różne strony – zdarzało nam się tracić cztery gole, zdarzało nam się też strzelać sześć. To był świetny mecz w wykonaniu całej drużyny. Nie wiem, czy nasz najlepszy, ale z pewnością taki, który zapamiętam na zawsze.
Barcelona – Manchester United 2:0
(Liga Mistrzów, finał, 27 maja 2009)
Ciężko było sobie wyobrazić, że strzelę gola głową, gdy koło mnie stał Rio Ferdinand, ale akurat w tej sytuacji byłem w zasadzie niepilnowany – piłka nadleciała w pole karne i tylko ja na nią czekałem.
Gdy Xavi dośrodkował, wyobraziłem sobie tego gola i Bogu dzięki stał się on faktem. Był ważny dla drużyny i dla tego finału. To wciąż jedno z moich ulubionych trafień. Finał w 2006 roku opuściłem z powodu kontuzji, więc tym bardziej cieszyłem się, że mogłem zagrać w tym meczu. A co dopiero strzelić gola. To było zwieńczenie niesamowitego sezonu, w którym wygraliśmy wszystko.
Real Madryt – Barcelona 2:3
(La Liga, 23 kwietnia 2017)
To była doskonała noc, w której wszystko szło tak, jak powinno. Strzeliłem dwa piękne gole Realowi na Bernabeu, z czego drugi miał miejsce w ostatniej minucie i dał nam zwycięstwo. Poza tym był to mój 500 gol dla Barcelony!
Nie mógłbym sobie tego lepiej wymarzyć. Gdyby nie ten gol, moglibyśmy pożegnać się z mistrzostwem. To on dał nam nadzieję, że może jeszcze się to udać. Zasłużyliśmy, by wygrać to spotkanie i był to niesamowity wieczór dla kibiców Barcelony.
Gdy zobaczyłem, że Jordi Alba dostał piłkę w bocznym sektorze boiska wiedziałem, że muszę ruszyć, ponieważ ćwiczyliśmy to zagranie. Gdy Jordi zbliża się do bramki rywala, wiem, że muszę znaleźć się przy linii pola karnego, żeby dostać piłkę i strzelić. I tak właśnie zrobiliśmy.
Luis Enrique rozpływał się nad nami po tym meczu, a mnie nazwał “najlepszym piłkarzem w historii”. Muszę przyznać jednak, że to jego pojawienie się zmotywowało nas do ponownej walki. Jako grupa przeżywaliśmy kryzys, ale gdy on pojawił się na Camp Nou natychmiast podniósł nas i zmusił do jak najlepszej gry – dał nam chęć, by znowu być najlepszą drużyną.