Danny Welbeck był jednym z tych, którzy w czwartkowy chłodny wieczór otrzymali od Arsene Wengera szansę i wystąpili w meczu Ligi Europy pomiędzy Arsenalem FC a Ostersunds FK. Napastnik ponownie zawiódł, w związku z czym pojawia się stałe pytanie – czy on jest jeszcze w stanie zaimponować swoją grą w tym klubie?
Danny Welbeck miał okazję przekonać swojego trenera za sprawą dobrego występu w czwartkowym meczu, ale mu się to nie udało – Arsenal przegrał z Ostersunds FK 1:2. Wprawdzie żaden z graczy, którzy dostali od Arsene Wengera szansę, nie pokazali się za dobrze, ale najbardziej rozczarowany jest właśnie Welbeck.
Po tym, jak Oliver Giroud odszedł do Chelsea, Alexandre Lacazette jest kontuzjowany, a nowy nabytek popularnych “Kanonierów”, czyli Pierre-Emerick Aubameyang nie może grać w Lidze Europy, to mecze tych rozgrywek są najlepszą okazją dla Welbecka, aby zrobić wrażenie na trenerze. Jego bilans jest kiepski – zagrał w dwóch ostatnich meczach, nie zdobył ani jednej bramki, dlatego trudno stwierdzić, że zbliżył się do miejsca w pierwszym składzie.
Jest to kontynuacja frustrującego okresu dla gracza, którego kariera w Arsenalu jest zdominowana przez kontuzje. Łatwo jest zapomnieć, że Welbeck zanotował udany początek tego sezonu, skoro dalsze występy to pasmo porażek.
Podobnie jak w pierwszym meczu, tak i w spotkaniu rewanżowym, Welbeck grał jako napastnik. Śmiało można powiedzieć, że bardziej do niego pasuje słowo obserwator – piłki dotykał mniej niż jakikolwiek inny zawodnik, z wyłączeniem Davida Ospiny. Jego jedyny strzał na bramkę wpadł prosto w ramiona bramkarza rywali.
Jedyne za co można go pochwalić, to upór, który było widać wyraźnie. Chciał pokazać się z dobrej strony, przez co w drugiej połowie cofnął się i był częściej przy piłce. To jednak nie przyniosło oczekiwanego efektu, którym miało być zdobycie chociażby jednej bramki.
Brak formy reprezentanta Anglii jest w pewnym stopniu zrozumiany, bowiem jego przygotowania do sezonu oraz rywalizacja w nim została ponownie przerwana przez kontuzje. Problemy z kolanem zniszczyły poprzednie dwie kampanii, a miał on również kłopoty z palcami, pachwiną, plecami czy biodrami. Od 2014 roku, czyli kiedy to trafił do Arsenalu, stracił już prawie 600 dni na kontuzje. 29-latkowi do końca umowy pozostał już ponad rok, ale na ten moment trudno powiedzieć coś, co mogłoby służyć za argument do jej przedłużenia.
– Jedną z zalet bycia młodym jest to, że czujesz się niezniszczalny. To daje Ci arogancję, która jednak potrafi być zgubna. Czasem, gdy gracze są bardzo pewni siebie, zbyt aroganccy, a stracą wiarę we własne ciało, to nagle przestają grać. Nie wiedzą co się z nimi dzieje, nie potrafią znaleźć prostych odpowiedzi – powiedział Wenger.
⚽️ Career goals scored:
?? Sergio Ramos: 88
??????? Danny Welbeck: 74Oh dear ?♂️ pic.twitter.com/2v4jrLo9uW
— Oddschanger (@Oddschanger) February 23, 2018
Welbeck nigdy nie był graczem, który nadmiernie eksponowałby arogancję, ale nie ma wątpliwości co do tego, że ze względu na kontuzję stracił coś po drodze. Widać to nie tylko po statystykach, które są słabe, ale także po grze, która nie daje jakichkolwiek pozytywów na przyszłość. Wenger broni go tym, że “gorący czas” jest już za nim, zdrowie wraca na właściwe tory, ale nie ma wątpliwości co do tego, że ma on jeszcze wiele do poprawy. A czasu coraz mniej, bo gdy nie potwierdzi wartości, to włodarze “Kanonierów” mogą się zastanowić nad jego sprzedażą jeszcze w tym roku – wszystko po to, aby cokolwiek zarobić.