Reprezentacja Polski doznała pierwszej porażki w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu, który odbędzie się w Rosji. Podopieczni Adama Nawałki przegrali na wyjeździe 0:4 z Danią. Na szczęście nasza sytuacja w grupie wciąż jest korzystna i nad najgroźniejszymi rywalami mamy trzy punkty przewagi.
Walka o awans na mistrzostwa świata weszła w decydującą fazę. Mecz z Danią był już siódmym dla ,,Biało-czerwonych” w eliminacjach do tej imprezy. Do tej pory w sześciu meczach zdobyliśmy 16 punktów i w grupie E nie mieliśmy sobie równych. Pięć zwycięstw i jeden remis to wynik bardzo dobry, ale jeszcze nie gwarantujący biletów do Rosji. Kolejny duży krok Polacy mieli postawić w Danii, ale od początku mecz nie układał się po ich myśli.
Wierzymy, że po meczu z Danią będziemy mieli 19 punktów! ??? pic.twitter.com/CCDFfv9LJV
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) September 1, 2017
Bez zrozumienia
Trener Adam Nawałka nie zaskoczył wyborami personalnymi i postawił na zawodników sprawdzonych, a mimo to nasi reprezentanci wyglądali jakby po raz pierwszy wybiegli razem na boisko. Akcje ofensywne były przerywane w zarodku przez agresywnie grających gospodarzy, natomiast w defensywie aż roiło się od indywidualnych błędów.
Nie obyło się bez przykrych konsekwencji. Już w 16. minucie Łukasz Fabiański po raz pierwszy musiał wyjmować piłkę z bramki. Przy rzucie rożnym Piotr Zieliński zgubił krycie i pozostawił bez opieki Thomasa Delaneya. Pomocnik reprezentacji Danii dopadł do piłki i precyzyjnym strzałem głową wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Zawodnik Werderu Brema na listę strzelców mógł się wpisać na listę strzelców już w pierwszej minucie. Na szczęście wtedy na posterunku był Fabiański, który poradził sobie z potężnym strzałem z dystansu.
Choć to Polacy musieli gonić wynik, lepsze sytuacje do strzelenia bramki stwarzali sobie Duńczycy. W 42. minucie fatalny błąd popełnił Kamil Glik. Obrońca AS Monaco gra fenomenalnie na początku sezonu w Ligue 1, ale w narodowych barwach popełnił bardzo kosztowny błąd. Stracił piłkę tuż przed polem karnym, a później Christian Eriksen wiedział już co z nią zrobić. Precyzyjne dośrodkowanie spadło pod nogi niepilnowanego Andreasa Corneliusa, który podwyższył prowadzenie.
Najgorsze 45 minut kadry o punkty w erze Nawałki.
— Maciej Kaliszuk (@Maciej_Kaliszuk) September 1, 2017
Zaginiony Lewandowski
W naszym zespole każda formacja spisała się poniżej oczekiwań. Indywidualne błędy popełniali obrońcy, pomocnicy gubili krycie i nie kreowali akcji, a osamotniony Robert Lewandowski nie potrafił stwarzać zagrożenia pod bramką rywali. Nasz kapitan uderzył tylko raz. Strzał z rzutu wolnego był jednak bardzo niecelny. Dwukrotnie nad poprzeczką uderzył też Łukasz Piszczek, który zmagał się z problemami żołądkowymi i jeszcze przed przerwą został zmieniony przez Thiago Cionka. W pierwszej połowie nie oddaliśmy ani jednego celnego strzału, a w drugiej było tylko niewiele lepiej.
Pierwsze dziesięć minut drugiej części gry to jedyny okres w meczu, w którym to ,,Biało-czerwoni” więcej czasu spędzali na połowie rywala. Co prawda brakowało konkretów, ale taki początek gry po zmianie stron napawał lekkim optymizmem. Niestety znów o sobie dały znać błędy indywidualne naszych defensorów. W 59. minucie koszmarnie spisał się Michał Pazdan. Obrońca Legii popełnił kilka błędów w jednej akcji, niezbyt pewnie interweniował Fabiański i nieszczęście było gotowe. Do bezpańskiej piłki jako pierwszy dopadł Nicolai Jorgensen i po chwili umieścił ją w bramce.
Rozłożeni na łopatki
Nawałka nie mógł dłużej patrzeć na bezradność swoich podopiecznych i wprowadził na boisko Arkadiusza Milika i Macieja Makuszewskiego. Skrzydłowy Lecha zanotował kilka efektownych rajdów, ale nie przełożyły się one na celne strzały, o bramkach nawet nie wspominając.
Ze znalezieniem drogi do bramki problemów nie mieli za to Duńczycy. Christian Eriksen do dwóch asyst dołożył jeszcze gola. W 80. minucie wykorzystał bierną postawę naszych obrońców, zdążył poprawić sobie piłkę i oddał precyzyjny strzał z dystansu. Nasi reprezentanci tylko spuścili głowy i zastanawiali się, jak to możliwe, że są tłem dla drużyny, którą jeszcze rok temu pokonali 3:2 na Stadionie Narodowym.
Takie były jednak fakty i dość szybko trzeba się będzie z nimi pogodzić. Czasu na wyciągnięcie wniosków z porażki nie ma dużo. Już w poniedziałek zagramy arcyważne spotkanie z Kazachstanem. Jeśli chcemy spać spokojnie, musimy je wygrać. Na razie prowadzimy z szesnastoma punktami na koncie, ale Duńczycy i Czarnogórcy tracą do nas tylko trzy oczka.
Dania – Polska 4:0 (2:0)
Bramki:
1:0 – Thomas Delaney 16′
2:0 – Andreas Cornelius 42′
3:0 – Nicolai Jorgensen 59′
4:0 – Christian Eriksen 80′