Arsenal po raz drugi z rzędu może zakończyć sezon poza czołowa czwórką w Premier League. Ich jedyną szansą na grę w Lidze Mistrzów może być ostateczny triumf w Lidze Europy, co choć trochę usprawiedliwiłoby włodarzy klubu, dzięki którym Arsene Wenger zostanie w Londynie do końca przyszłego sezonu.
Na 11 kolejek do końca sezonu Arsenal ma stratę ośmiu punktów do miejsca premiowanego Ligą Mistrzów. W niedzielę drużyna Wengera zmierzy się z Manchesterem City w finale Pucharu Ligi Angielskiej. Według bukmacherów zdecydowanym faworytem tego spotkania jest drużyna Pepa Guardioli. Fortuna na zwycięstwo City oferuje kurs 1.59, podczas gdy szanse Arsenalu ocenia na 5.30.
Nie ma w tym jednak nic dziwnego – Londyńczycy po raz kolejny grają poniżej oczekiwań, a ciężko winić za to kogoś innego niż głównodowodzącego tym cyrkiem na kółkach. Arsene Wenger od początku sezonu zdążył popełnić cztery poważne błędy, których wynikiem jest tak słaba postawa zespołu. Oto one.
1. Zatrzymanie Alexisa Sancheza
Arsene Wenger siłą postanowił zatrzymać Chilijczyka w zespole, chociaż w letnim okienku transferowym Manchester City oferował za niego 60 mln euro. Piłkarz nie był popularny w szatni i jego obecność powodowała dysharmonię w drużynie. Przez pierwszą część sezonu niewiele wniósł do zespołu i w końcu oddano go do Manchesteru United za Henricha Mychitaryana.
O wiele lepszym rozwiązaniem było sprzedać piłkarza już latem, co oczyściłoby atmosferę w szatni i pozwoliło na dokonanie transferów już na początku, a nie w środku sezonu. Od początku mógłby też liczyć na piłkarzy w pełni zaangażowanych w dobro klubu. Sam Wenger przyznał potem, że powinno to było potoczyć się inaczej.
– Wiele niepewności było wokół sprawy Sancheza i Mesuta Ozila. Była to trudna sytuacja przez cały sezon. Patrząc z perspektywy czasu powinniśmy byli pozwolić odejść Sanchezowi wcześniej. Tym bardziej, że było mu trudno, ponieważ każdy słabszy występ wywoływał komentarze, że nie poświęca się dla zespołu. Nie było to prawdą. Nigdy nie kwestionowałem jego podejścia do gry, ale była to trudna sytuacja – stwierdził niedawno Wenger.
2. Brak inwestycji w obronę
Brak sukcesów Arsenalu nie brał się w ostatnich latach ze zbyt małej siły ognia, ale z braku solidnej obrony. W tym sezonie w 27 meczach drużyna straciła 36 goli, więcej niż reszta ekip w czołowej siódemce Premier League. Popełniła również 24 błędy w defensywie, co jest największym wynikiem w całej lidze.
Co prawda podpisanie kontraktów z takimi piłkarzami jak Alexandre Lacazette, Pierre-Emerick Aubameyang i Henrich Mychitaryan ekscytuje kibiców, jasne jest, że oni sami nie są w stanie dać drużynie upragnionego mistrzostwa.
Petr Cech i Laurent Koscielny to już weterani, na których można było liczyć przez ostatnie lata, ale którzy coraz częściej pokazują, że najlepsze lata mają już za sobą i można zastąpić ich lepszymi graczami.
Shkodran Mustafi nie potrafi pokazać umiejętności wartych 35 mln funtów, a Rob Holding i Hector Bellerin są średniakami, po których nie widać ani krztyny poprawy. Arsene Wenger swoje odnoszące sukcesy drużyny budował na solidnych piłkarzach defensywnych. David Seaman i Jens Lehman w bramce, Tony Adams, Sol Campbell, Steve Bould i Martin Keown w obronie – od dawna w klubie nie ma zawodników tego pokroju.
3. Brak defensywnego pomocnika
Punkt ten nawiązuje do problemów w obronie. Defensywny pomocnik z prawdziwego zdarzenia mógłby pomóc na wielu frontach, ale odkąd Patrick Vieira odszedł z klubu w 2005 roku, Arsenal do tej pory nie znalazł godnego następcy. Kosztujący 30 mln funtów Granit Xhaka jest ostatnią próbą zapełnienia tego kluczowego miejsca, ale Szwajcar nie ma atrybutów, by stać się dominującym w środku pola piłkarzem. Dla porównania, Chelsea kupiła latem 2016 roku N'Golo Kante (ubiegłorocznego piłkarza roku) za mniej, niż Arsenal wydał na Xhakę.
W styczniu podobno Steven N’Zonzi był na celowniku Arsenalu, ale do transferu nie doszło. A podpisanie kontraktu z zawodnikiem, który potrafiłby zdominować środek pola dałoby prawdziwego kopa piłkarzom wokół niego. Jack Wilshere, Aaron Ramsey, Ozil i Mychitaryan zyskaliby wolność, dzięki której mogliby śmielej zaangażować się w ataki, a defensywna czwórka dostałaby wsparcie, którego często nie mają od zawodników w linii przed nimi.
4. Skład wybrany na mecz z Nottingham Forest w FA Cup
FA Cup był dobrą okazją dla Arsenalu, by powalczyć o kolejne trofeum. W lidze nie szło, a w Carabao Cup pozostały wtedy już tylko dobre drużyny. Drużyna zajmująca dalekie miejsce w Championship mogła być łatwym łupem nawet dla rezerwowych Arsenalu… i właśnie taką logiką kierował się najwyraźniej Arsene Wenger, który w pierwszym składzie wystawił m.in. Joe Willocka, Ainsley'a Maitland-Nilesa i Reissa Nelsona.
Nie można tego krytykować, ponieważ większość menedżerów zrobiłaby to samo. Wenger jednak nawet na ławce nie posadził żadnego piłkarza pierwszej drużyny, stawiając na młodych graczy. Wystarczy powiedzieć, że najstarszym wśród rezerwowych był 23-letni Calum Chambers. Nic dziwnego, że piłkarze Nottingham poczuli swoją szansę i walczyli ze wszystkich sił, co zemściło się na francuskim szkoleniowcu.
Gdy rywale objęli prowadzenie 3:1, Wenger nie miał wielkiego pola manewru. Obraz gry mieli zmienić Eddie Nketiah i Chuba Akpom… Co prawda Arsenal miał pecha – dwa gole stracił z rzutów karnych, z czego jeden był wątpliwy, a drugi powinien zostać powtórzony – to jednak drużyna Wengera niewiele zrobiła, żeby nie dopuścić do takich sytuacji.
Za kompromitujący wynik należy winić głównie piłkarzy. Ale to Arsene Wenger posłał ich do boju w takim składzie i nie zadbał o to, by na ławce znaleźli się gracze, którzy w razie konieczności będą w stanie przechylić szalę zwycięstwa na ich korzyść. I zamiast piąć się do finału w rozgrywkach, które wygrali rok temu, Arsenal odpadł już na pierwszej przeszkodzie.