Co prawda wydaje się, że sprawa tytułu mistrzów Francji jest już rozstrzygnięta, ale sezon trzeba dograć do końca. Przynajmniej tak mogą powiedzieć zawodnicy Paris Saint-Germain. Zapewne najważniejsza dla nich pozostaje Liga Mistrzów i właśnie zbliżającym się dwumeczem z Realem Madryt żyją obecnie gracze PSG.
W sobotę liderzy Ligue 1 gościli w Tuluzie. Unai Emery dał odpocząć wielu swoim podstawowym zawodnikom. Miejsca na ławce rezerwowych zajęli między innymi Marco Verratti, Thiago Silva, a z powodu urazu na murawie miał się nie pojawić Edinson Cavani. Wiadomo, meczem numer jeden dla PSG jest środowe starcie na Santiago Bernabeu. Jednak mimo iż przeciwko Tuluzie nie wyszedł pierwszy garnitur zespołu z Paryża, to i tak goście od początku spotkania przejęli inicjatywę, dominowali nad rywalami. Wydawało się, że gol, jak to już staje się powoli tradycją w meczach tego zespołu, jest tylko kwestią czasu. Mimo wielu szans, ogromnej przewagi w posiadaniu piłki do przerwy było 0:0. Tuluza broniła się dzielnie do 68. minuty spotkania. Wówczas dał o sobie znać Neymar. Tym razem Brazylijczyk popisał się nie tyle swoją techniką, umiejętnościami, ale dopisało mu po prostu szczęście.
Neymar finds the net again!
The Brazilian scored his 19th Ligue 1 goal of the season to put PSG in front against Toulouse. ⚽️ pic.twitter.com/QvOFA7R4UP
— Goal (@goal) February 10, 2018
Wynik do końca spotkania się nie zmienił i to PSG dopisało do swojego konta kolejne trzy oczka. Było to już 21. zwycięstwo tej drużyny w obecnych rozgrywkach. Prawdziwy test wartości Paris Saint-Germain czeka w środę. Mecz na Santiago Bernabeu pokaże jakie miejsce w Europie zajmuje ekipa Unaia Emery. W odróżnieniu do spotkań w Ligie 1 drużyna PSG nie jest rozpatrywana w roli faworyta. Fortuna bardzo podobnie ocenia szanse obu drużyn. Za wygraną Realu Madryt proponuje kurs: 2.42 , a za zwycięstwo gości z Paryża: 2.86.
Tuż po meczu PSG mieliśmy możliwość zobaczenia w akcji AS Monaco, oczywiście z Kamilem Glikiem w podstawowym składzie. O ile Paris Saint-Germain może spokojnie, powoli pieczętować odzyskanie tytułu mistrzów Francji, to zespół polskiego obrońcy ma o co walczyć. Chodzi o przepustki do Champions League. Pozostały jedynie dwa miejsca, a kandydatów do nich jest aż trzech. Olympique Marsylia, Olympique Lyon i właśnie Monaco. Można sobie łatwo uzmysłowić jak ważny jest każdy kolejny mecz, każde zdobyte trzy punkty. W sobotę drużyna Kamila Glika miała dość łatwe zadanie. Monaco bardzo szybko objęło prowadzenie. Już w 10. minucie, w dość kuriozalnej sytuacji padła pierwsza bramka. Z lewej strony dośrodkował Adama Diakhaby, Romain Thomas wślizgiem tak nieszczęśliwie interweniował, że piłka odbiła się od słupka. O prawdziwym pechy może mówić bramkarz Angers, Ludovic Butelle, który nogą trącił futbolówkę na słupek. Wróciła ona jednak na boisko, trafiła go w głowę i… znalazła się w bramce.
Ludovic Butelle Own Goal HD – Angers 0-1 AS Monaco 10.02.2018https://t.co/50ua2HkAx8#SofaScore #ANG #MON
— Fififi (@foot_fififi) February 10, 2018
Po tym golu przyjezdnym grało się dużo łatwiej. Monaco dominowało, stwarzało dużo więcej groźnych akcji, czego efektem były kolejne trafienia. Po trafieniu samobójczym, skutecznością popisywali się już tylko gracze Leonardo Jardima. Dwa gole dołożył Stevan Jovetić. Były to już trafienia numer pięć i sześć w jedenastym występie dla ekipy z księstwa. Wynik spotkania w 71. minucie ustalił Andrea Raggi. Dzięki wygranej Monaco awansowało na pozycję wicelidera Ligue 1.
Wyniki sobotnich spotkań 25. kolejki Ligue 1:
Toulouse – PSG 0:1
Angers – Monaco 0:4
Bordeaux – Amiens 3:2
Dijon – Nice 3:2
Guingamp – Caen 0:0
Metz – Montpellier 0:1