Armando Sadiku po pól roku zakończył przygodę z Legią Warszawa. Reprezentant Albanii otrzymał ofertę nie do odrzucenia z Levante i nie omieszkał się jej odrzucić. Napastnik w wywiadzie udzielonym “Przeglądowi Sportowym” nie ukrywa niezadowolenia tym, że tak mało grał w drużynie mistrza Polski.
Armando Sadiku do Legii Warszawa był ściągany jako potencjalna gwiazda – po tym, jak z popularnych “Wojskowych” odeszli Vadis Odjidja-Ofoe oraz Aleksandar Prijovic, Albańczyk miał ich godnie zastąpić. Tak się jednak nie stało – napastnik nie spełnił pokładanych w nim nadziei, a w ostatnich dniach zimowego okienka transferowego odszedł do występującego w La Liga Levante.
26-latek w LOTTO Ekstraklasie zanotował 17 występów, ale większość z nich rozpoczynał z ławki rezerwowych. Jego bilans to dwie bramki oraz cztery asysty. Albańczyk nie jest zadowolony z tych statystyk, ale nie ma sobie nic do zarzucenia:
– Na pewno byłem rozczarowany, że nie dostałem więcej szans. Nie osiągnąłem założonego celu, co do liczby bramek, ale jak miałem to zrobić, gdy nie grałem? Nie mam jednak do siebie pretensji. Zrobiłem wszystko, co mogłem, dobrze pracowałem podczas treningów.
Sadiku porównuje siebie do Ferrari, które się posiada i się nim nie jeździ, a jedynie trzyma w garażu. To obrazuje jego niezadowolenie z liczby szans, które otrzymał w Legii Warszawa:
– To że nie grałem, to jak mieć ferrari i trzymać je w garażu, zamiast nim jeździć.
Albańczyk nie potwierdził swojej wartości w Legii Warszawa, ale już wkrótce będzie miał ku temu okazję w zupełnie innym otoczeniu, czyli na hiszpańskich boiskach. Tymczasem podopieczni Romeo Jozaka pierwszy oficjalny mecz w 2018 roku rozegrają dziewiątego lutego. Bukmacher Fortuna na ich wygraną z Zagłębiem Lubin oferuje kurs @ 2.40.