Trzy dni przed Bożym Narodzeniem, Katar. Edinson Cavani, Neymar, Kylian Mbappe i Thiago Silva grają w siatkonogę na sztucznej wyspie wielkości boiska do piłki ręcznej. To około pół miliarda funtów i ogrom talentu umieszczone na małej przestrzeni, otoczone wodą.
To część zimowej trasy zimowej PSG po Katarze. Zawodnicy bawią się jak dzieci. Jest masa popisów technicznych i śmiechu, szczególnie, gdy but Neymara ląduje w wodzie. W tym towarzystwie świetnie czuje się Edinson Cavani. Mało tego. Urugwajczyk doskonale czuje się będąc tak blisko wody. Jak sam podkreśla pasja do łowienia ryb pomogła mu nawet w karierze piłkarskiej. Rzeczywiście, podczas rozmowy zawodnik PSG bardzo chętnie wraca do lat dzieciństwa, do rodzinnego Salto, gdzie lubował się we wspólnym zarzucaniu wędki z ojcem. Jak sam mówi, tam jest jego dusza.
– Kiedy łowię ryby pojawia się wiele obrazów, które przychodzą na myśl. Kiedy byłem dzieckiem nie miałem rzeczy, które mam teraz. Obecnie wszystko, więc i łowienie ryb jest inne. Jestem bardzo wdzięczny za to wszystko co osiągnąłem.
Zdaniem Cavaniego wędkowanie i piłka nożna to intrygujące połączenie, które pomogła stać mu się jednym z najlepszych snajperów na świecie.
– Wędkowanie odstresowuje mnie, daje mi masę spokoju. Pomaga mi też stać się lepszym zawodnikiem. Dlaczego? Gdy czekasz na rybę wpatrujesz się w taflę wody, czekasz, by w odpowiednim momencie zaatakować. Tak samo jest w futbolu. Trzeba cierpliwie czekać i w danym momencie ruszyć. Zarówno tu i tu trzeba masę spokoju i natychmiast działać, gdy pojawia się okazja. Nie jest to coś co dostrzegałem jak byłem małych chłopcem. Doszedłem do tego dopiero z biegiem czasu, zrozumiałem to dopiero, gdy stałem się profesjonalnym zawodnikiem.
Trzeba przyznać, że jeśli naprawdę dzięki łowieniu ryb Edinson Cavani stał się tak świetnym graczem, to inni mogą spróbować wykorzystać jego patent, genialny w swojej prostocie. A Urugwajczyk snajperem jest przednim. Przecież w 2017 roku jako pierwszy zawodnik w Europie zdobył 50 goli. Jest gwarantem goli. W poprzednich ośmiu sezonach, reprezentując barwy włoskiego Napoli jak i PSG strzelał minimum 22 gole. Między innymi dzięki tej niesamowitej skuteczności potrzebuje już tylko jednego trafienia, by wyrównać rekord Zlatana Ibrahimovicia i wspólnie ze Szwedem być najlepszych strzelcem w historii paryskiego klubu. To dzięki temu zyskał swoje przydomki.
– El Matador, to chyba mój najbardziej popularny przydomek. Tak zaczęli mnie nazywać fani Napoli, podczas mojej przygody z Serie A. Podoba mi się też ksywka Killer, dużo mówi o mojej skuteczności.
Edinson Cavani, wraz ze sprowadzonymi latem za gigantyczne pieniądze, Kylianem Mbappe i Neymarem stali się nie tylko najdroższym trio atakujących w historii futbolu, ale przede wszystkim środki wyłożone na tych zawodników mają przełożenie na zdobywane gole. Wspomniani zawodnicy zdobyli aż 38 bramek z 58 jakie strzeliło PSG w Ligue1. Do tego wydatnie pomogli w pobiciu rekordu w Lidze Mistrzów zdobywając w fazie grupowej aż 25 goli. Nie ma zatem się co dziwić, że obok Realu Madryt są faworytem do końcowego triumfu w tych elitarnych rozgrywkach. Do tego paryżanie mają do wyrównania rachunki z poprzedniej edycji, kiedy to w nieprawdopodobny sposób odpali z FC Barceloną.
– Przyznam szczerze, że to było dziwne spotkanie, ale uważam, że nie wszystko było w rewanżu uczciwe. Do dziś nie do końca jestem w stanie powiedzieć co się stało tamtego wieczoru w Barcelonie. Z przegraną w ten sposób ciężko się pogodzić. Jednak takie jest życie piłkarza. Musisz wyciągnąć odpowiednie wnioski, by w przyszłości nie popełnić podobnych błędów.
Przed rozmową Edinson Cavani otrzymał czapeczkę z literami MCN.
– To miłe, MCN – Mbappe, Cavani, Neymar. Czy to nowe wspaniałe trio? Było MSN, czyli Messi, Suarez, Neymar, teraz my tworzymy niesamowite trio z przodu. Myślę, że marzenie wielu kibiców tego lata się spełniło. Bardzo podoba mi się idea z inicjałami. Jednak nie można zapominać, że PSG to nie tyko my. To drużyna pełna doskonałych zawodników. Tu nie chodzi o nas, ale o PSG.
Niemniej jednak tuż po przenosinach Neymara do PSG bardzo głośno zrobiło się o konflikcie obu panów. Wszystko zaogniło się w pojedynku z Lyonem, kiedy to obaj panowie prawie wyrywali sobie piłkę. Jednak z całą sytuacją nie zgadza się Urugwajczyk.
– Mamy świetny kontakt. Jesteśmy profesjonalistami, a naszym celem jest praca zespołowa i klub. Wszyscy byli naprawdę szczęśliwi, gdy Neyar podpisał kontrakt. Przecież to świetny zawodnik i tylko w pozytywny sposób mógł wpłynąć na naszą grę. Jego przybycie do Paryża było niesamowicie ekscytujące dla nas wszystkich. Problem polega na tym, że wielu ludzi nie otrzymuje prawidłowych informacji i stąd powstaje wiele nieporozumień. Momentami bywa to bardzo irytujące, gdy ludzie ciągle pytają o tę samą sytuację, a nie patrzą na to jak gramy. Dlatego też jestem teraz ostrożny, staram się ważyć każde słowo, by nie zostało potem źle zinterpretowane.
Edinson Cavani wie czego chce, nie boi się mówić o swoich pragnieniach.
– Chcę urzeczywistniać swoje cele w życiu. Jeśli chodzi o stronę zawodową, to chcę oczywiście wciąż strzelać jak najwięcej goli. One daję mi dużo radości i dużo sił. Jestem dumy z tego co osiągnąłem do tej pory, ale wiem, że nie mogę spocząć na laurach i muszę dawać z siebie jeszcze więcej. Tu w PSG ciąży na nas duża presja, ogromna presją. Ale z tym muszę sobie radzić nie tylko ja, ale i inni zawodnicy. Uwielbiam być częścią PSG i chcę zostać tu jak najdłużej. Chcę realizować swoje marzenia i zdobywać z PSG jak najwięcej tytułów. Oczywiście największym, ale najtrudniejszym zadaniem stawianym przed nami jest triumf w Lidze Mistrzów. Jeden puchar, a chętnych bardzo wielu. Jednak nie ma co ukrywać, jesteśmy jedną z najlepszych ekip na świecie. Będzie to ciężkie zadanie, ale chcemy je wypełnić. Najpierw mistrzostwo Francji, a potem wygrana w Champions League. Ciężko pracujemy, by nasze marzenia się spełniły. Puchar to jedno, ale cudowne jest uczucie, gdy jest już po wszystkim. Zdajesz sobie sprawę, że jest to nagroda za wszystkie wyrzeczenia, za ciężką pracę jaką wykonałeś. Dzięki temu tego typu wygrane są jeszcze cenniejsze, bo zostaje dzięki nim masa doświadczenia i wspomnień.
Jednak tym, co najbardziej wznieca płomień w oczach reprezentanta Urugwaju jest opowiadanie o swoim rodzinnym Salto. Warto dodać, że również w 1987 roku w tym stutysięcznym mieście urodził się inny genialny zawodnik – Luis Suarez.
– Kiedy byłem małych chłopcem, w Salto było masę dzieci z problemami natury fizycznej. Starałem się im pomagać, ale co ja mogłem jako mały chłopiec. Teraz na szczęście moja pomoc może być bardziej wymierna. Nie zapominam o swoim mieście. Dlatego też co roku organizujemy wielki charytatywny mecz – Salto a la Vida. W poprzednim roku dochód przeznaczony był dla dzieci chorujących na raka. W tym wspierać będziemy te z zespołem Downa. Uwielbiam wracać do Salto. Tu jest moja dusza. Odwiedzam miejsca, do których chodziłem jako mały chłopak. Lubię jeździć konno, pracować na farmie i oczywiście łowić ryby.